Na Dominikanie (11.2015r.)
Veni, vini, vici. Czas na podsumowanie. Spędziłem tydzień na Dominikanie w miejscowości Punta Cana zwanej karaibskim rajem. Naszą bazą wypadową był hotel Catalonia Bavaro – jeden z najpiękniejszych w Punta Cana – w którym mieszkaliśmy. Hotel ten znajduje się praktycznie przy samej plaży. Wszystko było dla nas dostępne zgodnie z opcją all inclusive. Turystycznie udostępnione odcinki plaży na Dominikanie uznawane są za raj na ziemi i to się potwierdza z tym co tam widziałem. Dla porównania plaże, które odwiedziłem w Turcji oraz w Egipcie w ubiegłych latach nie prezentują się tak okazale jak te na Dominikanie. Na plażach Dominikany znajduje się biały piaseczek o konsystencji tak drobnej jak ten, który wciskał mi się dosłownie wszędzie podczas mojej wyprawy po Saharze w 2012 roku. Dodatkowo na Dominikanie mamy całą gamę bujnej tropikalnej roślinności, gaje kokosowe, oraz przepiękne rafy koralowe i wodę o kolorze turkusowym, tak czystą, jak chyba nigdzie indziej na świecie.
Na Dominikanie (11.2015r.)
Sam pobyt na plaży dominikańskiej, opalanie się, kąpiele w wodzie, picie kolorowych trunków, oraz objadanie się do woli, może szybko się znudzić. Zaplanowano więc dla bardziej ambitnych turystów całą gamę wycieczek fakultatywnych, osobno płatnych (cena waha się od 100 do 600 dolarów). Polecam wycieczki fakultatywne, ale uwaga, można trafić na przewodnika, który opowiada bezkarnie niezłe komercyjne pierdoły odklejone od rzeczywistości. Jak ktoś lubi słuchać niedorzeczności i mieć to poczucie, że jest robiony w „konia” to jego sprawa. Ja nie lubię. Lubie fakty.
Na Dominikanie (11.2015r.)
Na Dominikanie jest takie powiedzenie, że rządzi tam RUM KARAIBSKI, i to jest prawda, ale tylko w odniesieniu do komercji jaka tam panuje. Mówiąc krótko, wychodzi się tam z założenia, że aby turystom jeszcze bardziej się podobało to wcześniej należy ich nieco upoić alkoholem. Również muzyka i kręcące tyłkami małoletnie czarnoskóre tancerki robią swoje. I tak np. nie widziałem tam żadnej wycieczki fakultatywnej w której w trakcie trwania nie podawano turystom rumu do wypicia (np. rejs katamaranem, który bez pół nagich murzynek, muzyki i rumu do picia, byłby nudny jak flaki z olejem i na pewno nie wart swojej ceny). Również kit opowiadany przez lokalnego przewodnika robi się jakoś bardziej strawny gdy ma się już trochę w czubie.. Polecam szczególnie dwie wycieczki fakultatywne, oto one:
Wyspa Saona
Na Dominikanie (11.2015r.)
W programie tej wycieczki zobaczyć można miasteczko Altos de Chavone zbudowane niemal w całości z koralowca, amfiteatr, taras z widokiem na rzekę Chavon, którą następnie płynie się aż do można karaibskiego łodzią motorową. Tu przewodnik serwuje różne kity, np. o tunelu miłości, którym dane jest nam przejść itp. Następnie kąpiele w morzu z rozgwiazdami. Jest wesoło, rum karaibski leje się strumieniami, woda ciepła choć bardzo słona (ciężko się nurkuje, bez obciążenia jest to praktycznie niewykonalne).
Hola Dominicana
Na Dominikanie (11.2015r.)
Zacna wycieczka, polecam. Z programie jest plantacja trzciny cukrowej (można jedną ściąć maczetą), można jej pokosztować, plantacje kawy, kakao i innych roślin tropikalnych (również można pokosztować), odwiedziny w szkole dominikańskiej (w czasie trwania lekcji), fabryka cygar, odwiedziny domu rodziny Dominikańskiej (żeby sprawdzić jak mieszkają), obejrzeć pokaz walki kogutów, lokalny targ, bazylika Nuestra Senora de Altagraci, wycieczka do Haitańczyków, jaskinia Berna gdzie zachowały się piktogramy indian Taino (jaskinia – uwaga – podobna do naszej Raptawickiej w Tatrach), oraz rejs po rzece Youma wśród bujnej tropikalnej roślinności. Tam przewodnik przechodzi już samego siebie w opowiadaniu kitów komercyjnych, ale o tym napiszę może innym razem..
Poniżej krótka galeria zdjęć z Dominikany. Więcej zdjęć tu: https://pj-blog.pl/index.php/nggallery/album-menu/na-dominikanie?page_id=1270
Na Dominikanie (11.2015r.)
Na Dominikanie (11.2015r.)
Na Dominikanie (11.2015r.)
Na Dominikanie (11.2015r.)
Na Dominikanie (11.2015r.)
Palę kubańskie cygaro a na przeciwko mnie siedzi zacny Emil
Za zdrowie kolegi Roberta „Kudi” Kudelskiego
Na Dominikanie (11.2015r.)
Czyli od 2 tysiecy lat nic się nie zmieniło: ” igrzysk, wina i chleba” trzeba dac ludziom, żeby nie dostrzegali rzeczy bardzo widocznych. Ale ja też tam byłem , nie widziałem i dałem się nabrać . Można powiedzieć , ze cudowny napój rumowy zamazał cały obraz.
Ale mimo wszystko na końcu żal było wyjeżdzać i wybaczyłem tak jak chyba wszyscy przewodnikowi – te jego głupoty i nawet najtańszy sklep do którego nas zawiózł , a w rzeczywistości był chyba najdroższym na całej Dominikanie. Najważniejsi są ludzie – a tych serdecznych , pomocnych , zabawnych na tej imprezie nie brakowało. Dlatego bardzo się cieszę , ze mogłem poznać Pawła ( autora tego bloga) , szkoda tylko , że nie udało mi sie dłużej na spokojnie z nim porozmawiać . Ale uważnie przeczytałem wszystkie pozostałe jego wpisy na tym blogu. Wielki szacunek Pawle za pasje jaką masz do gór i do historii zwłaszcza tej lokalnej , bliskiej nam wszystkim Dolnoślązakom. Mam nadzieję , że będę mógł jeszcze się z Tobą spotkać i posłuchać prawdziwych historii ( nie mitów ) na temat tajemnic III Rzeszy.
pozdrawiam Jacek Kiezik
Witaj,
dzięki za uznanie, ad. Dominikany: Krzysiek przegiął z tymi sklepami, zaprowadził nas do najdroższego bo tam miał umówiona prowizję. Ania wściekła się, mówiąc, że tak to się jeszcze nie dała w d..ę wyruchać nigdy 😉 Ludzie byli fajni, krótko mówiąc: dopisali. Rum lał się strumieniami, pogoda była różna (jak to w tropikach), poznałem smak kasyn, choć osobiście nie zagrałem ani razu, no i ta walka kogutów.. u nas to jest zabronione, ale tam mogli to trochę dłużej pociągnąć mimo, że to był pokaz bez zakładów, ale już koleżanka zaczynała wymiotować., więc przerwano przedwcześnie.