Komercja w „Riese” cz. 2

Kompleks "Rzeczka" - fot. Paweł J.

Kompleks „Rzeczka” – fot. Paweł J.

Komercja w „Riese” przestała już ograniczać się jedynie do podziemnych tras turystycznych. Doszło do tego, że pojawiła się tzw. komercja ruchoma, czyli oprowadzanie całych grup turystów po strukturach naziemnych obszaru objętego wielką budową. Oprowadzają znawcy-pasjonaci tematu. Nie wnikam w to czy robią to za pieniądze czy też nie (raczej za darmo nikt nikogo nie oprowadza przez kilka dni przez dziesiątki kilometrów..). Nie wnikam bo to nie jest moja sprawa. Nie wnikam też w to czy są faktycznymi znawcami. Ja w każdym razie na to wszystko patrzę z dużym niesmakiem, ponieważ prowadzę badania w Górach Sowich i też mam swoją wiedzę o nazistowskim projekcie, który tam był realizowany w latach wojny a mimo to nie potrafię sobie wyobrazić siebie abym zniżył się do takiej formy, że oprowadzałbym grupy turystów po terenie za jakieś tam marne grosze. Zawsze by mi się to kojarzyło z .. żebraniem ? tfuu..

Oczywiście nie jest to stricte prawdziwe żebranie. Np. żebranie w „riese” miało miejsce gdy pewien typ jakiś czas temu anonimowo skamlał w internecie tak aby ktoś inny się ulitował i dał mu jakieś pieniądze (najlepiej profi pieniądze), lub umowę o pracę na stanowisku etatowego poszukiwacz skarbów. KRETYN ktoś powie, OKI, ale to nie zmienia faktu, że przede wszystkim żebrak. Dla mnie to jest żebrak. Natomiast oprowadzanie po terenie „Riese” i sprzedawanie swojej pasji .. to też wygląda mi na jakąś ostateczność. Ja nie wiem jakby mi musiało w brzuchu z głodu burczeć, żebym poszedł i zaczął sprzedawać za grosze wyniki moich badań, które prowadzę w „Riese” turystom oprowadzając ich przez kilka dni, kiedy za ten czas mogę zrobić coś innego. Dlatego też odpowiednio dobieram sobie kolegów z którymi działam w terenie, tak, że jestem pewien, że żadnemu z nich w brzuchu z głodu nie zaburczy i nie będzie następnego dnia po udanej akcji terenowej opowiadał o niej turystom za pieniądze.

Są tacy co znają się na „Riese” , bo często tam w terenie grasują: wyrywają z ziemi złom, znajdą jaką blachę pożyczonym wykrywaczem metali, jakieś puszki wykopią itd. generalnie żyją skrajnie marząc o znalezieniu skarbów. To są ci co stoją w cieniu i piją tanie wino aż im zwieracze puszczają. Jednak oni nie oprowadzają turystów za pieniądze – powiedział do mnie znajomy – no tak ale jest przyczyna dlaczego tacy nie oprowadzają. Nie oprowadzają dlatego, że żaden ceniący się turysta nie będzie chciał słuchać narkomana szukającego na co dzień butelek i złomu w Osówce czy Soboniu. Ludzie cenią sobie kulturę i miłą uprzejmą wymianę poglądów w dobrym towarzystwie i nie chcą się zniżać do poziomu faceta który nie wie jak wygląda papier toaletowy.
C.D.N.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 odpowiedzi na Komercja w „Riese” cz. 2

  1. Jusif pisze:

    Drogi Pawle, MNIEJ KRYTYKI WIĘCEJ DZIAŁAŃ.

    Fajnie, że prowadzisz bloga o RIESE, bo liczę, że coś nowego, z niego, się dowiem. Jeśli nie o rozwiązaniu kolejnej tajemnicy G.Sowich, to chociaż o Twoim kolejnym osiągnięciu. Niestety ostatnio tylko kopiesz i krytykujesz każdego i każdą inicjatywę za wyjątkiem R. Owczarka i jego książki, w której o Tobie wspomniał. Wszystko inne słabe, mierne i komercha.
    Skrytykowałeś wszystkich autorów książek, zarządców sztolniami, festiwal w Książu i wszystkie imprezy z wędrowania po G.S. i RIESE. Tak, te wszystkie osoby działają oprócz pasji z pobudek komercyjnych. I nie rozumiem dlaczego się dziwisz i to tak wytłuszczasz i krytykujesz ? Nie robisz tego wobec swoich przewodników, którzy pomogli Ci wejść na różne szczyty świata /szacun/, przecież nie za free i z pasji, a za kasę. To czemu dziwisz się, że podobnie dzieje się u nas ?
    Nocleg ze śniadaniem, całodzienne holowanie mnie po górkach z informowaniem co widzę i dotykam na lewo i prawo, setki fotek, wieczorne prelekcje i dyskusje do rana za 80zł/dzień uważam, że bierze się z pasji, nie komercji. To nie jest żebranie, to jest właśnie chęć popularyzacji tematu RIESE, tego co się wie z doświadczenia i książek, chęć dzielenia się i przeżywania wspólnie, podkreślam WSPÓLNIE wspaniałych chwil w G.Sowich.
    W ubiegłym roku zacząłem bywać na takich spotkaniach, zacząłem z SGP, w tym roku trzy razy byłem na wyprawie z Ł. Kazkiem i G. Borensztajnem. Specjalnie dla nas sprowadzili z W-wy, 90-letniego, dr. J. Wilczura. ON, tylko dla mnie, by tu nie przyjechał. To jest siła grupy.
    Tydzień temu byłem na spotkaniu z D. Kwietniem i było kapitalnie. Bo tyle się o nim na innych spotkaniach mówiło negatywnie, tyle pomyj się na niego wylewa i krytykuje w necie. Krytykują go za to co pisze i za te filmy co upublicznia. Zarzuca mu się kłamstwa, przeinaczenia i mitomania /tworzenie wymyślonych historii jako prawdziwe/. Mnie zastanowiło, że skoro krytykują to znaczy czytają go i oglądają. Oooo ! A to jego sukces. Z pewnością w tym co mówi nie ma za dużo prawdy, a sporo mitów i sensacji, ale jak ciekawie opowiedzianej ! Ciebie jako badacza RIESE może oburzać, że myli np. datę i zamiast 1941 mówi 1943, czy zamiast Me-262 mówi Me-364, ale słuchacz o tym za kwadrans NIE PAMIĘTA.
    D.K. taką drogę wybrał, a temat musisz przyznać – MOCNO popularyzuje – setki tysięcy wejść na jego bloga i kanał YouTube temu dowodzą. „Dorobił” się nawet anty-bloga. Jako-taką wiedzę mam, to puszczałem niektóre jego historie mimo uszu. Ale atmosfera spotkań, spacer po górach i bunkrach, kolejne setki zdjęć – pozostawiły na tyle pozytywne wrażenia i wspomnienia, że zastanawiam się czy nie uczestniczyć w kolejnych spotkaniach. Dla nowych tras i nowych dziwolągów, zakręconych ludzi, których tam spotkałem i z którymi utrzymuję kontakt.

    Internet, ale i Góry Sowie i temat RIESE są tak rozległe i pojemne, że każdy może się tu spełniać, bez przeszkadzania innym.
    Lepsze od krytykowania INNYCH, jest pokazanie co JA ciekawego mogę pokazać, zrobić w tym temacie. I to robić. Zorganizuj sam, lub z jakąś ekipą, taki wypad weekendowy, to zobaczysz jaki to wysiłek. Ale i sam dużo wspaniałych chwil przeżyjesz i wiele ciekawych ludzi. Już się na takie spotkanie zapisuję !

    A dla dobrych wspomnień warto żyć.

    • Paweł Jeżewski pisze:

      Nie kopię Owczarka nie dlatego, że wspomniał o mnie w swoich książkach tylko nie kopię go bo nie mam go za co kopać. On podaje do publicznej wiadomości same historyczne FAKTY wcześniej nikomu nie znane, które wydobywa z różnych archiwów. Sam nieraz wspominał (np. w Hubercie), że niekiedy spodziewał się innego rozwiązania, ale podaje fakty takie jakie one są. Przez to chociażby widać jak na dłoni, że nie jest mitomanem żerującym na ludzkiej głupocie i naiwności. Prowadzi badania bardzo sumiennie i należy mu się szacunek. Ja go szanuję i cenię.

      Nikogo nie atakuję za takie drobnostki jak przekręcenie daty czy mówienie, że w podziemiach Sobonia nie ma ani grama betonu (vide J.C.) – to są drobnostki.

      Samej komercji w „riese” nie lubię, przecież np. gdyby nie trasa komercyjna w Osówce to słynny „uskok” byłby dawno zbadany od A do Z, a tak opowiada się bajki w literaturze o przepastnych betonowych podziemiach mających się za nim rzekomo znajdować. Włodarza i Osówki już nigdy nie zobaczysz w całości, jak również nie zobaczysz w tym klimacie jakbyś zwiedzał te podziemia na własną rękę. Jakiś czas temu spotkałem z kolegami w podziemiach Sobonia grupę turystów, mówili że wcześniej byli w podziemiach Osówki (oczywiście komercyjnie bo inaczej się nie da). I twierdzili, że bez porównania najprzyjemniej się zwiedza im „dziki” Soboń.

      Co się tyczy komercji ruchomej to cóż.. podajesz za przykład Borensztajna. Pamiętam jak jeszcze byłem „golasem” ad. wiedzy o „riese” to patrzyłem na Bormana z uznaniem (mimo, że prywatnie się nie znamy), w końcu to Wielki Borman, którego wszyscy wychwalali na forach i blogach. Dzisiaj gdy poszedł w komercję już ten szacunek do niego mi wyparował z głowy całkowicie. Jak możesz porównywać takich przewodników do tych ze szczytów świata ? Na Kliminadżaro nie wejdziesz bez przewodnika bo takie są wymogi Tanzańskiego Parku Narodowego i bez tego nie wpuszczą Ciebie za bramę na jego teren. MUSISZ mieć ze sobą przewodnika (do tego kucharza, tragarza.. itd. i wszystkim im musisz płacić). To samo było na Gerlachu. Tam nie można wchodzić bez przewodnika IVBV bo takie są przepisy i wymogi. Na Mont Blanc to była wyprawa klubowa (nie mieliśmy przewodników) a na Elbrusie o Boziu dziękuję Ci, że miałem wtedy przewodników górskiej federacji rosyjskiej bo bym tam zginął (schodząc – zobacz na zdjęcia jak załamała nam się pogoda na 15 przed zdobyciem szczytu. Szczyt zdobyliśmy ale ze zejściem był problem..). Jak możesz porównywać komercję w górach gdzie przewodnicy biorą za opiekę nad Twoim życiem duże pieniądze do oprowadzania po górach sowich za psie pieniądze (żebranie ?).

      Ja mogę Ciebie kiedyś oprowadzić po „Riese” i pokazać to co nieznane, ale na pewno nie usłyszysz ode mnie, że chcę od Ciebie za to jakieś pieniądze bo honor i moja GODNOŚĆ by mi na to nie pozwoliła. Nie wezmę za to nawet GROSZA mówiąc, „wezmę, a niech psy szczekają a karawana jedzie dalej..”. Kiedyś zwróciłem uwagę prostytutce jak może się tak nie szanować, ona mi powiedziała „psy szczekają a karawana jedzie dalej”. Czułbym się tak samo oprowadzając turystów po „Riese” za pieniądze.

  2. Danny Williams pisze:

    W dzisiejszych czasach szuka się wszędzie okazji na zarobienie pieniędzy w łatwy sposób, przynajmniej w Polsce.
    Przykład: Jadąc na narty trzeba zapłacić nie tylko za drogie karnety na wyciągi narciarskie ale też za kibel i parking, a w niedalekich Czechach już tak nie jest bo promują swój kraj i region a mało tego stoki są o wiele lepiej przygotowane niż u nas (to tak na marginesie).
    Chodzi o to że u nas każdy chce jakoś zarobić i to na wszystkim co się da, nie wiem czemu Ty się dziwisz? Więc skoro ktoś na taki pomysł wpadł a do tego jeszcze do tego ma klientów to należy go podziwiać. Ty takiego przewodnika nie potrzebujesz ale ktoś inny tak. Natomiast nie sprowadzał bym tego do żebrania a sposobem na życie. I nie rozumiem o co cała ta zadyma.
    P.s Nie wiem jak do końca jak jest z Kilimandżaro ale na Gerlach nie musisz mieć przewodnika tylko gdy wiesz jak masz iść to nie dać się złapać 😀

    • Paweł Jeżewski pisze:

      Na Gerlachu jak cie złapią (a łapią) bez przewodnika IVBV to zapłacisz jak za 100 przewodników. Weź sobie teraz kalkulator do ręki i policz co ci się bardziej opłaca. Poza tym Gerlach nie jest oznakowany (jeden szlak pradawny pamiętający czasy Stalina już jest niewidoczny jeżeli chodzi o farbę na skałach) przez co jak pójdziesz bez przewodnika to jest spora szansa że tam zostaniesz na zawsze (duchem, bo ciało pewnie kruki i lisy przetrawią). Nie uśmiecha mi się zarabianie na wszystkim czym tylko się da. Mamy swoje wyuczone zawody, biznesy, fach w ręku itd. zarabiać na WSZYSTKIM bo można to już tak wygląda jakby pieniądze mną rządziły a nie ja pieniędzmi. Poza tym gdybym pojechał się sprzedawać za granicę swoje ciało starym pedalskim dziadom którzy by mi za to płacili to też było by ok bo da się tak zarobić to czemu nie skorzystać ?? jest coś takiego jeszcze jak GODNOŚĆ ! Ja ją mam, i nie sprzedam swojego ciała podobnie jak nie sprzedam nigdy mojej pasji w taki sposób (oprowadzając turystów po terenie budowy „riese”). Moja pasja nie jest na sprzedaż w taki sposób. Z resztą u mnie są takie rzeczy których nie da się kupić za pieniądze, nie wszystko zrobię za pieniądze. Pieniądze w moim życiu nie są najważniejsze.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.