Moja książka

Książka już jest. Teraz sukcesywnie trafia do kolejnych punktów sprzedaży a tymczasem zamieszczam dla czytelników bloga skrótowy opis treści w niej zawartej. Otóż w książce przedstawiłem wyniki moich najnowszych eksploracji terenowych oraz nigdy wcześniej niepublikowaną dokumentację archiwalną zdobytą w efekcie licznych badań, które przez dwa lata prowadziłem w różnego typu archiwach państwowych oraz prywatnych. Na podstawie niemieckiej dokumentacji obalam wiele mitów, jak na przykład błędnie przedstawiane w literaturze etapy budowy fabryki Dynamit AG Ludwigsdorf, błędnie podawana ilość baraków w poszczególnych obozach, itd. Wyjaśniona została kwestia tajemniczego zlikwidowania męskiej części obozu dla Żydów w 1944 roku. Po raz pierwszy pojawiają się dokumenty archiwalne związane z budową kompleksu Gontowa, który wchodził w skład Bauvorhaben „Riese”. Zamieściłem również dokumenty archiwalne związane z wyższym kierownictwem tej budowy. W książce przedstawiona została pełna dokumentacja z badań i eksploracji terenowych, które prowadziłem wraz z moim nieformalnym zespołem badawczym w latach 2014-2018. Mapy sytuacyjne terenu zawarte w poprzedniej książce (2015) zostały uszczegółowione oraz zostały zamieszczone nowe mapy, które łącznie dają pełne odwzorowanie rozlokowania obiektów budowlanych znajdujących się na powierzchni oraz pod powierzchnią terenu. Relacje świadków historii – skrótowo przedstawione w książce poprzedniej – w nowej książce zostały uzupełnione i rozszerzone o nowe. Zamieściłem również kluczowe relacje osób, do których udało mi się dotrzeć na ostatnim etapie prowadzonych badań. W książce przedstawiłem nigdy wcześniej niepublikowane zdjęcia z wczesnych lat powojennych terenu fabryki amunicji w Ludwikowicach Kłodzkich i kompleksu Gontowa oraz wiele innych ciekawostek jak np. komponenty materiałów wybuchowych wyrabianych w fabryce Dynamit AG Ludwigsdorf, których zdjęcie miałem jedyną i niepowtarzalną okazję wykonać. Ponadto jak wynika z dokumentacji archiwalnej, do której dotarłem oraz badań terenowych, które prowadziłem ze znajomymi, jeden z ukończonych obiektów budowlanych o charakterze militarnym w Ludwikowicach Kłodzkich, został pod koniec wojny przez Niemców zamaskowany…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

39 odpowiedzi na Moja książka

  1. Znaki Riese pisze:

    Super!!!
    Gratulacje!!!
    Jak teraz ją nabyć drogą pocztową?
    Bo szukam i jeszcze nic nie ma
    Pozdrawiam
    Znaki Riese 🙂

    • Paweł Jeżewski pisze:

      Dzięki 😉

      Książka jest już dostępna w noworudzkich księgarniach. Można ją również zamówić wysyłkowo w dziale handlowym firmy BEATA (tel. 74 872 40 34) a lada moment będzie również dostępna w księgarni internetowej Odkrywca oraz w innych punktach sprzedaży. Książka dopiero zaczęła trafiać na rynek (dziś pierwszy dzień).

      • Zajcew pisze:

        Muszę ją koniecznie przeczytać i to szybko. Ciekawość trawi mnie od środka. Z opisu wnioskuję, że nie jest to kolejny gniot komercyjny zrobiony pod koniunkturę tylko rzetelnie zrobione i przedstawione badania, które czemuś dowodzą.

        • Paweł Jeżewski pisze:

          Książka jest bardzo mocna – tak jak zapowiadałem. Teraz, kiedy już jest wydana, ten czas, który wcześniej poświęcałem na jej pisanie, przeznaczę na dalsze badania i eksploracje. Tematów nie brakuje. 🙂

  2. Znaki Riese pisze:

    😉 i cały czas Ludwiczek? 😉

  3. Kofacela pisze:

    Dobra, miałem obiecaną mieć z autografem, i co?? 🙂

  4. Kofacela pisze:

    Nie mam książki jeszcze, chętnie zakupie, chcę z autografem. Co mam zrobić, gdzie zamówić? Masz do mnie maila, pisz.

  5. Histaminer pisze:

    Ja również proszę egzemplarz z dedykacją. Na e-maila wysłałem Tobie właśnie moje dane do wysyłki.

    Może napiszesz książkę o RIESE ? W ludwikowickich tematach II w.św. dużo osiągnąłeś z pomocą Twoich kolegów/znajomych. Opisałeś to wszystko w tej nowej książce, ale Wasze badania w RIESE i ich wyniki to jedna wielka niewiadoma. Ujrzy to, że tak powiem, kiedyś światło dzienne ?

    Pozdrawiam

    • Paweł Jeżewski pisze:

      OK. dane otrzymałem. W poniedziałek książka trafi już na pocztę.

      Książka o „Riese”? W mojej książce o Ludwikowicach Kłodzkich opisany jest jeden z placów budowy „Riese”. Łącznie z rozdziałami o fabrykach zbrojeniowych książka ma prawie 300 stron. Książkę o pozostałych placach budowy „Riese”, w których przedstawiłbym badania terenowe, dokumentację archiwalną, terenową, inną.. relacje świadków historii, itd. to byłaby książka, która miałaby 900 stron albo lepiej 🙂 w życiu się tego nie podejmę. Jako temat do publikacji wybrałem sobie Ludwikowice Kł. i tego się trzymam, bo dla mnie to bardzo ciekawy temat i z mojego podwórka. Owszem, patrząc na to co wiem o Głuszycy to również bardzo intrygujący temat, ale tam jeszcze wiele do zrobienia jest a ja się tym teraz zajmował raczej na pewno nie będę. Teraz ODPOCZYWAM 🙂

      • Znaki Riese pisze:

        …ale w Głuszycy nic oprócz Osówki i Sobonia się nie działo przecież…;)
        …taka mała prowokacja…
        😉

        • Paweł Jeżewski pisze:

          Skoro tak mówisz… to OK 🙂

          • Znaki Riese pisze:

            😉
            Dlatego napisałem prowokacja…
            …ale ty i tak tu pary nie puścisz
            Ja też mam swoje typy,chociaż nie poparte kwitami,to tylko domysły,które siedzą we mnie od szczeniaka 🙂

          • Paweł Jeżewski pisze:

            Ja mam trochę dokumentów ad. plac budowy „Riese” – Głuszyca, z państwowych archiwów i z prywatnych (kupiłem od ludzi oryginały, które oni mieli gdzieś tam z innymi dokumentami niemieckimi i mapami). No i nasze badania terenowe (dokumentacja), tj. grzebało się w ziemi trochę tu trochę tam… hehe. Pary nie puszczę, ale puściłem parę na maksa w nowej książce, więc tam jest na full o Ludwikowicach, tak jak obiecałem.

            ps. moi znajomi mają o Głuszycy dużo więcej niż ja.. Ja tylko, że tak powiem, Ludwigsdorf 😉

  6. Zajcew pisze:

    Twoje domowe archiwum mnie intryguje coraz mocniej. Co Ty tam w nim jeszcze skrywasz ?Pewnie będzie tak jak napisał „Znaki Riese”, że poza Ludwikowicami pary nie puścisz.

  7. Znaki Riese pisze:

    Co tam się u was dzieje?! 😉
    Hołowczyc przed Vrilem tak gnał:) ?!

  8. jan_Mat1 pisze:

    Przeczytałem. Polecam, same konkrety, dokładna analiza oparta dokumentami , zeznaniami świadków. żadnych domysłów i teorii.

  9. Znaki Riese pisze:

    to mój egzemplarz chyba jednak Hołek zajumał 🙁
    czyli to będzie kradzież z ucieczką panie hołek…
    …massakra jakaś z tą naszą pocztą 🙁

  10. Histaminer pisze:

    Przeczytałem. Książka MEGA-zarypista !! Wypas na maksa. U mnie masz 10/10 punktów za tę książkę! Takie książki to się czyta z przyjemnością. Mitomanów i lewych badaczy trafi jasny szlag gdy tę książkę przeczytają.

  11. Tomasz pisze:

    Pawle co ja mogę napisać? 🙂 Moje zdanie znasz bardzo DOBRA ROBOTA .Tym bardziej że łączysz poszukiwania w archiwach z pracami i konfrontacją w terenie.Niestety będzie też słowo małej krytyki:) Brakuje mi rozdziału czwartego w książce.Wiesz że wyznaję zasadę iż trzeba głosić prawdę wszędzie gdzie to jest możliwe aby wszelkiej maści oszuści historyczni zniknęli z naszej okolicy.

    • Paweł Jeżewski pisze:

      Dzięki za pozytywny komentarz do książki. 🙂

      Odnośnie czwartego rozdziału, który miał powstać a .. nie powstał. Nie chciałem kalać tej książki po raz kolejny udowadniając (komu?), że chłodnia kominowa to jest chłodnia kominowa a nie lądowisko dla UFO. Bo to tak samo jakbym w książce tej udowadniał wszystkim, że stalowy kontener na śmieci to jest kontener na śmieci a nie pojazd opancerzony z innego wymiaru. Nie chciałem się w tej książce zniżać do takiego poziomu. Jeżeli ktoś na widelec mówi łyżka to żadna książka go z tego nie wyleczy. Szkoda czasu i papieru. W książce przedstawiłem fakty, dokumenty archiwalne dot. m.in. fabryki Dynamit AG Ludwigsdorf, a ta chłodnia nie miała z tą fabryką nic wspólnego poza tym, że została wybudowana przed wojną na jej terenie (tak samo jak np. komin kotłowni, etc.).

      • Tomasz pisze:

        Pawle nie miałem na myśli tylko samej podstawy chłodni kominowej a historię całej elektrowni.Tak naprawdę to nikt nigdy tego tematu rzeczowo nie przelał na papier.A elektrownia była związana z tym terenem więc można było ten temat wpiąć do książki jako rozdział czwarty.To że My znamy historię tych obiektów i terenu jest oczywiste.Ale ważne jest też aby poznał to zwykły czytelnik i turysta odwiedzający nasz region.

        • Paweł Jeżewski pisze:

          Elektrownia została wykorzystana do zasilania w energię fabrykę Dynamit AG Ludwigsdorf i na tym rola elektrowni w temacie fabryki się kończy. Nie widziałem sensu opisywać szczegółowo przedwojennej historii Elektrowni, która rozpoczyna się od 1907 roku. To jest książka o historii Ludwikowic z okresu II wojny światowej.

  12. Zajcew pisze:

    Ja również mam już lekturę za sobą. Świetna książka, bardzo szczegółowo wszystko przedstawiłeś, dokumenty, eksploracje (np. to jak dostaliście się do tej zawalonej sztolni to po prostu był hardcore! A te pociski na Gontowej, które znaleźliście, eleganckie;-) ) i do tego książka MOŻE BYĆ UŻYWANA JAKO DOSKONAŁY PRZEWODNIK PO TERENIE. Wielkie brawa Paweł!! Jak się sezon zacznie turystyczny to z Twoja książką tłumy zaczną walić do Ludwikowica, zwłaszcza na Gontową.

    Mam pytanie. A co dalej z tym tejemniczym bunkrem nr 518 ?

    • Paweł Jeżewski pisze:

      Dzięki za uznanie. Miło mi, że książka się podoba. Co dalej z tym bunkrem? No cóż, teraz kiedy ujrzało to już światło dzienne to będzie na zasadzie kto pierwszy ten lepszy. Pozornie wydaje się to proste, ale.. Pokusa dla wielu będzie zapewne duża, w końcu nie maskuje się pustych pomieszczeń ani takich, w których chowa się tylko gwoździe.

  13. jan_Mat1 pisze:

    Całkowicie popieram Pawła w kwestii elektrowni. Jedyny związek elektrowni z Dynamit ….. jest taki że dostarczała energię elektryczną, zresztą do Włodarza też szło zasilanie w energię elektryczną z tej elektrowni tak samo jak do kopalni w Nowej Rudzie. Oczywiście historia elektrowni jako obiektu przemysłowego jest ciekawa w sensie firmy jako takiej , od powstania, modernizacji i upadku.
    No i fajnie że moja krótka pozytywna recenzja która jak się nie mylę była pierwszą jest potwierdzona kolejnymi. Jeszcze raz gratuluję książki.

  14. OJakub pisze:

    Cześć, pierwszy raz wypowiadam się na tym blogu. Książkę właśnie skończyłem czytać, jest bardzo dobra. Jednak żeby była jeszcze lepsza, oprócz wymienionych przez innych uwag, zwróciłbym jeszcze na pojawiające się często określenie „tor szynowy”. Nie ma czegoś takiego. Jest albo tor kolejowy, albo tor wąskotorówki, tor kolejki waskotorowej. Taka mała uwaga od miłośnika kolei 🙂 Pozdrawiam

    • Paweł Jeżewski pisze:

      Miło mi, że książka się Tobie podoba.
      Odnośnie toru. Ja w niektórych miejscach używałem określenia „tor szynowy”, dla takiego, po którym nie miała jeździć żadna lokomotywka ciągnąca skład, tylko po którym ręcznie pchano koleby. Niektórzy nazywają w swoich publikacjach tor wąskotorówki, „torowiskiem” co jest błędne, bo torowisko to jest wierzchnia warstwa nasypu kolejowego. Ja nie chciałem tak pisać. Uznałem, że tor szynowy określa tor zbudowany z dwóch szyn i podkładów, mówiąc ogólnie. Gdybym pisał tylko samo „tor” to ktoś by zapytał, a jaki tor, saneczkowy? Oczywiście masz rację, to jest tor wąskotorówki (wąski rozstaw szyn, 600 mm), ale nie chciałem, żeby ktoś pomyślał, że tam miała być jakaś linia kolejowa. W każdym razie dziękuję za uwagę, jest w gruncie rzeczy słuszna.
      Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.