Jednym z podstawowych elementów przygotowania do wypraw wysokogórskich jest umiejętność prawidłowego (podkreślam to słowo) budowania jamy śnieżnej. Postanowiłem trochę o tym napisać bo w tej kwestii napotykam na różnicę zdań szykując się do starcia z wysokimi szczytami.. Fakty są takie, że prawidłowo zbudowana jama śnieżna daje większa ochronę, izolację i wygodę niż szarpany wiatrem, trzepoczący się namiot, gdzie temperatura może być co najwyżej kilka tylko stopni wyższa, niż na zewnątrz. Jeżeli temperatura zewnętrza będzie wynosiła np. -25°C to w namiocie będzie bardzo zimno. W jamie śnieżnej temperatura jest stała (od 0 do 2 °C) przez cały czas bez względu na warunki panujące na zewnątrz (silny wiatr i bardzo niska temp. ). Jama śnieżna pozwali przetrwać w ekstremalnych warunkach wysokogórskich , pod warunkiem oczywiście, że jest prawidłowo zbudowana – tylko wtedy spełni swoją rolę – w innym przypadku będzie lodówką w której przez noc zamienimy się w wielką mrożonkę.
Widziałem jak kiedyś amatorzy budowali jamę śnieżną. Dobrze, że żaden z nich wtedy w niej nie spał. Było to wiele lat temu. Podstawią jest różnica wysokości spągu podłogi (na której będzie umieszczone legowisko) w stosunku do stropu otworu wejściowego – powinna wynosić dobre 15 cm. Wtedy jak pamiętam, żadnej różnicy tych wysokości nie było, na dodatek legowisko było na poziomie spągu wlotu (o zgrozo !). Taką „jamę śnieżną” równie dobrze można by nazwać kaplicą.
Kolejną kontrowersyjną kwestią jest gabaryt jamy wewnątrz. Błędem według mnie jest budowanie zbyt obszernego wnętrza, wystarczy jeżeli da się tam usiąść (to już max.). Należy pamiętać, że ciepło w jamie wytwarzamy my sami własnym ciałem (nie wolno palić świeczki całą noc !). Temperatura własnego ciała (jedna osoba) nie nagrzeje nam wnętrza o gabarycie 2 x 2 m, pomijając ilość kalorii jaką spalimy na wykopanie takiej dużej jamy (taka bezmyślność woła o pomstę do nieba).
Prawdą jest, że po wybudowaniu jamy śnieżnej otwór wejściowy należy zastawić czymś od wewnątrz, ale nie zaślepić (!) ufając w jedynie mały wentylacyjny otworek wydłubany kijkiem w stropie. Z różnych powodów ten otwór w nocy może się zapchać śniegiem pozbawiając nas tlenu, i będzie to nasza ostatnia noc.
Oczywiście jamę śnieżną najlepiej jest budować na pochylni (30-40°), wewnątrz robimy półkę, na której nie wolno kłaść się spać bezpośrednio na śniegu tylko na karimacie (na zdjęciu gdzie leżę w jamie, nie ma karimaty, bo chodziło o pokazanie gabarytu legowiska w stosunku do ciała), śpimy w śpiworze, robimy w stropie niewielki otwór wentylacyjny, ustawiamy na zewnątrz trasery, wewnątrz wygładzamy ścianki stropu by roztopiona woda po nich spływała a nie kapała nam na łeb, itd. itd. tego wszystkiego uczą na kursie.. no właśnie. Czy uczą ? pewnie uczą, ale czy wszędzie ? osobiście słyszałem jak jeden „kołcz” mówił coś w stylu: „jamę śnieżną chyba każdy wykopać potrafi, pomińmy ten element i nie traćmy czasu na kopanie, weźmy się za chodzenie w rakach i machanie czekanem,..”. – Brawo ! Gratulować głupoty.
Odnośnie samego kopania, polecam trochę pokopać przy budowie jamy bez użycia narzędzi.. różnie to bywa, może się okazać, że gdzieś po drodze w wysokich górach w wyniku nieszczęśliwych okoliczności je stracimy. Warto więc przećwiczyć kopanie awaryjnej jamy śnieżnej bez ich użycia. Poniżej przedstawiam poglądowy schemat na budowę jamy śnieżnej.