Sztolnie „ekstremalne”

 
JA w niedostępnej sztolni nr.2 w Jugowicach (Jawornik) - 12.2011

JA w niedostępnej sztolni nr.2 w Jugowicach (Jawornik) - 12.2011 (fot. levy)

Połknąłem bakcyla. Od tamtej pory mój rajd po dzikich niedostępnych sztolniach trwa. Mam na koncie już kilka zdobytych, niektóre z nich były szczególnie niebezpieczne. Te są właśnie najlepsze, wyzwalają bowiem dużą dawkę adrenaliny i dają niezapomniane przeżycia. Kto chce doświadczyć coś takiego musi iść do dzikiej niedostępnej sztolni. Tego nie da się kupić na półce w sklepie. Uważam, że warto tu zaryzykować.. 

Ostatnio sporo łaziłem po sztolniach, które uchodzą za ekstremalne, czyli takie, które są szczególnie niebezpieczne. Przyznam, że niekiedy naprawdę czułem, że żartów nie ma. Z kolei w innych nieco się zawiodłem na obiegowych opiniach o wielkim ryzyku jakie rzekomo mnie tam spotka. Z tych powodów chcę tu zrobić małe podsumowanie – w zasadzie czterech sztolni, o których mówi się głośno jako o szczególnie niebezpiecznych. Przeczytajcie i zobaczycie co mnie w nich spotkało i jakie są te sztolnie w rzeczywistości.

Ja w niedostępnej sztolni (nr1) w Soboniu, 12.2011 (fot. levy)

Ja w niedostępnej sztolni (nr1) w Soboniu, 12.2011 (fot. levy)

Sztolnia w Soboniu poza kilkoma fragmentami wydaje się być ogólnie dość bezpieczna. Na moje oko stan wyrobisk pod względem górniczym jest dobry. Nie widać tam szczególnych spękań, ani od spojeń, a warstwy gnejsu układają się pionowo. Trudno więc nazwać te sztolnie w całości ekstremalną, jednak… ma ona niezwykle trudny początek, a samo przedostanie się do jej wnętrza kandyduje do porównania z grą w rosyjską ruletkę. Mówiąc szczerze, nie spotkałem się jeszcze z tak hardcorowym wlotem do sztolni (ten w Jugowicach w sztolni nr.2 to jest przy tym NIC). Zaznaczę, że prawdziwe wejście tak naprawdę już nie istnieje, bo.. się zawaliło, dawno temu. Wchodzimy więc (a dokładnie mówiąc to się wczołgujemy), przez otwór wykonany nad stropem korytarza, wykopany w urwisku, z którego cały czas (calutki czas) obsypuje się ziemia.

Odkopujemy wejście do sztolni nr.1 w Soboniu (12.2011)

Odkopujemy wejście do sztolni nr.1 w Soboniu (12.2011)

Urwisko to jest pionowe i ma ładnych kilka metrów do góry (czyli ładnych kilkanaście ton skały i ziemi) . Jest to głównie piaszczysta gleba pomieszana z niezwykle zbutwiałymi fragmentami gnejsu. Całość jest jak wyschnięta plastelina, która kruszy się i obsypuje nawet od dźwięków wypowiadanych słów. Co słowo głośniej to leciała z góry spora garść ziemi, obsypując  nam otwór. Wejście to oczywiście było początkowo niemal całkowicie zawalone, więc aby się dostać do środka musieliśmy je łopatą odkopać. Trwało to jakieś 40 minut, aż w końcu było na tyle szerokie by można się było nim leżąc (na plecach) przecisnąć. Czekał nas jeszcze spory kawałek (kilka metrów) zanim można było stanąć normalnie na nogi, a przecież tu już nie było możliwości wynoszenia ziemi łopatą, więc czołgając się nogami do przodu niejako wpychaliśmy tę ziemię do wnętrza sztolni torując sobie w ten sposób drogę. Nie wiem jak wyglądało sklepienie na tej długości bo starałem się o tym nie myśleć, wiem tyle, że diabelnie się sypało na całe ciało… W końcu stanęliśmy na nogach. Przed nami sztolnia.

JA w niedostępnej sztolni nr1. w Soboniu, 12.2011 (fot. levy)

JA w niedostępnej sztolni nr1. w Soboniu, 12.2011 (fot. levy)

Pierwsze kilka metrów sztolni ma sklepienie i ściany boczne w opłakanym stanie, miało się wrażenie, że zaraz się zawali.. ale dalej było już całkiem znośnie. Po około 60 metrach był pierwszy obwał (jeden z bardzo nielicznych w tej sztolni) i trzeba było nad nim przejść. Tu kolejne niebezpieczeństwo bo ciśnienia powstałe pod naporem sił górotworu wyparły jedynie część skały, reszta dosłownie wisiała nad głową niczym gilotyna nad skazanym mogąca w każdej chwili opaść. Dalej było w porządku, poza jednym fragmentem gdzie zaczynało brakować tlenu. Najwyraźniej był tam niewielki wyrzut CH4, który jako, że lżejszy od powietrza umiejscowił się w górnych partiach w przekroju korytarza, i wypierał tlen. Odczuł to szczególnie mój kolega (ze względu na to że jest wysoki).

JA w niedostępnej sztolni nr.1 w Soboniu, 12.2011 (fot. levy)

JA w niedostępnej sztolni nr.1 w Soboniu, 12.2011 (fot. levy)

Ogólnie sztolnia bardzo ciekawa, bardzo długa, czytałem że ma 700 m długości, ale sądzę, że ma znacznie więcej. Do tego sporo wyrobisk bocznych symetrycznych, posiadających liczne otwory strzałowych, w których tkwią jeszcze kotwy. Można znaleźć szalunki, wzmocnienia z desek, poniemieckie śruby, wkręty, starą zardzewiałą beczkę a nawet jest tam ceglany magazyn na ładunki wybuchowe. Jakaś część korytarzy jest zalana, szczególnie ta po uskoku (tzw. sztolnia nr2), na głębokość nie przekraczającą 80 cm. Woda jest krystalicznie czysta a dno bardzo równe, żwirowate. Wentylacja o dziwo jest dobra, co daje mocno do myślenia…. przy tak małym ciasnym i jedynym wejściu, w dodatku zimują tam nietoperze.

JA w niedostępnej sztolni nr2. w Jugowicach (Jawornik), 12.2011 (fot. levy)

JA w niedostępnej sztolni nr2. w Jugowicach (Jawornik), 12.2011 (fot. levy)

Sztolnia nr 2 w Jugowicach (Jawornik), ma opinie mrocznej ekstremalnej koszmarnej sztolni, mówi się o niej, że jest miejscem, którego nie powinno się szukać by do niego wejść bo można z niego nie wyjść. Kiedy tam byłem odniosłem zupełnie inne wrażenie. Początkowy odcinek wraz z wejściem jest zasypany i do sztolni dostać się można jedynie pionowym (niemal) wejściem (ale nie ekstremalnym tak jak miało to miejsce w przypadku sztolni na Soboniu) wykopanym nad sklepieniem sztolni. Jakoś wyrobiska jest na mój gust b.dobra, jest to twardy ciemny gnejs, w większości o lekko skośnym układzie warstwowym, niekiedy (ale bardzo rzadko) przeplatany żyłą piaskowca. W sztolni panuje niesamowity bałagan, jest cała kupa pozawalanych obślizgłych (nie radzę na nie stawać) szalunków, błota i gruzu (co miało odpaść to odpadło, nie widziałem tak jakiś szczególnie wiszących od spojonych niebezpiecznie fragmentów skalnych). Jedynie niebezpieczeństwo jakie się pojawiło (i to solidne) to ze strony gazów aromatycznych, a dokładnie to związków siarkowodoru. Było go tam takie stężenie w jednej z partii korytarzy, że aż szczypało w oczy, nie dało się normalnie oddychać. Ten gaz jest silnie trujący, trzeba było ominąć ten korytarz.

JA - wychodząc ze sztolni nr.2 w Jugowicach (Jawornik), 12.2011 (foto.levy)

JA - wychodząc ze sztolni nr.2 w Jugowicach (foto.levy)

Układ wyrobisk w niedostępnej sztolni nr.2 w Jugowicach jest nieco bardziej zagmatwany niż w innych sztolniach, ale nie na tyle by się w nim zgubić i mieć problemy ze znalezieniem wyjścia. Wentylacja generalnie niezła, obecne są tu również zimujące nietoperze. Sztolni tej w żaden sposób nie nazwałbym ekstremalną, moim zdaniem nie zasługuje na te miano. Poza tym jest najmniej ciekawa ze wszystkich jak dotąd poznanych przeze mnie podziemnych kompleksów. Nie polecam.

Zdecydowanie bardziej niebezpieczna od sztolni nr2 w Jugowicach jest dzika sztolnia nr.3 w Osówce. Przypomnę, że w Osówce jedynie sztolnie nr.1 i nr.2 są udostępnione do zwiedzania, sztolnie nr.3 już nie. Tam można jedynie zwiedzać samemu, na własną rękę, tak jak te wyżej przeze mnie opisane dwie. Na temat sztolni nr.3 w Osówce pisałem poprzednim razem, więc tu trochę tylko o niej dopowiem..

JA w niedostepnej sztolni nr. 3 w Osówce (fot.sikor) ;12.2011

JA w niedostepnej sztolni nr. 3 w Osówce (fot.sikor)

Sztolnie te nazywam ekstremalną, ze względu na niebezpieczeństwo jakie się tam czai. Otóż onegdaj wlot do sztolni był zawalony a całość aż po strop zalana wodą. Kiedy odkopywano wejście koparką uderzono prawdopodobnie łychą po spągu i w ten sposób mocno naruszono skałę nad wejściem, która się rozwarstwiła wewnątrz i teraz wisi nad głową.. pytanie tylko kiedy ta gilotyna spadnie. A jeżeli ona nie spadnie, to spaść może kolejna, która jest nieco dalej wewnątrz za pierwszą tamą, a za nią jest kolejna… Jeżeli tak się stanie to woda która znajduje się w sztolni (i cały czas z niej wypływa) nie będzie miała już odpływu, jeżeli nastąpi zawał (kilkanaście ton ziemi które uniemożliwi wam wyście) to woda zacznie się natychmiast spiętrzać, aż po sam strop. Powierzchnia tlenowa w tej sztolni jest niewielka, gdyż woda tam się znajdująca (na całej długości sztolni) ma średnio 90 cm głębokości, a sztolnia od lustra wody do stropu nie jest zbyt wysoka (nie jest też długa a przypomnę, że zawał może nastąpić w każdym jej miejscu, gdyż sztolnia mocno butwieje od nadmiaru wilgoci – tam wszystko się sypie). W dodatku jest tam słaba wentylacja a obecność siarkowodoru daje o sobie znać. W przypadku zawału kiedy znajdziecie się po wewnętrznej jego stronie, to pozostaje wam poszukać odpowiedzi na jedno pytanie: Prędzej się udusicie z braku tlenu czy prędzej woda sięgnie stropu i się utopicie w brudnej lodowatej wodzie ? Bo szanse na to, że zdąża Was odkopać na czas, są moim zdaniem zerowe.

JA w niedostępnej sztolni nr.2. w Gontowej, 12.2011 (fot.levy)

JA w niedostępnej sztolni nr.2. w Gontowej, 12.2011 (fot. Bartek N.)

Najbardziej niebezpieczną i ekstremalna sztolnią z jaką się do tej pory zetknąłem pozostaje wciąż sztolnia nr1 i nr.2 w Gontowej. O tej sztolni i o tym co niebezpiecznego się tam znajduje pisałem szczegółowo poprzednim razem, tak więc odsyłam w tym miejscu do poprzedniego wpisu (warto). Tutaj dodam tylko, że Mariusz Aniszewski ani trochę nie przesadził pisząc w swojej książce, że ta sztolnia jest bardzo niebezpieczna, i że „będąc w środku słyszy się niemal sypiący ze stropu gruz” (cyt. str. 146, „podziemny świat Gór Sowich, Aniszewski-Zagórski) ….. a książka była pisana przecież 10 lat temu.. teraz w tej sztolni to jest już prawdziwa masakra, układ warstw miękkiego piaskowca jest przeważnie poziomy zaś przekrój korytarza jest kwadratowy co było kardynalnym błędem ze strony nadzorujących drążenie sztolni (chodzi o niekorzystny rozkład ciśnień pod wpływem sił górotworu, czyt. Mechanika Górotworu). Jedyną zaletą, która wydawać by się mogło łagodzi ekstremalność tej sztolni jest fakt, że posiada ona dwa wejścia, które się ze sobą łączą w środku. Niestety, patrząc na to jaki charakter mają tam obwały oraz odspojenia, to łatwo można wywnioskować, że drugie wyjście/wejście jest tak naprawdę bez znaczenia (chyba, że w przypadku wentylacji) bo gdy takowy już nastąpi, to po prostu nie zdążycie z pod niego uciec (zwykle oberwanie następuje tam na długość kilkunastu metrów korytarza).

W sztolni w Gontowej znajduje się CO2, tzw. „cichy zabójca”. Migruje on w jednym z dalszych korytarzy tuż przy podłodze. Poczułem jego obecność bowiem nogi od stóp do kolan zaczęły mi się dosłownie pocić z gorąca. Wystarczy, że gdybym wtedy schylił się twarzą do ziemi (np. zawiązać sznurowadło buta), to już bym pewnie nie żył.. (w zależności od stężenia, ale sądząc po tym jakie gorąco czułem, to było ono niemałe).

Na koniec powiem tak: Generalnie mocno polecam sztolnie ekstremalne. Gwarantują one wysoki poziom adrenaliny, niezapomniane emocje i świetną zabawę. Tylko uwaga: to wciąga !

Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

6 odpowiedzi na Sztolnie „ekstremalne”

  1. X pisze:

    Ty sie kiedys doigrasz jak bedziesz tak chodził tam gdzie chodzisz

  2. latawce:) pisze:

    Może i się doigra , ale co zobaczy ro jego 😉 My tez złapaliśmy bakcyla, wciąga i to po uszy 😉 nie tylko sztolnie ale i inne dziury 🙂 tak ze pozdrawiamy serdecznie i trzymamy kciuki za nowe odkrycia! pozdro Anka i Rafał /latawce.netsrefa.pl PS. we wszystkich tego typu obiektach nalezy zachować szczególną ostrożność , nic na wariata i samemu.

  3. eksplorator pisze:

    Chlopie jakie ty bzdury piszesz.Nastepny niedzielny eksplorator sie znalazl,odkrywca odkrytych podziemi:)

  4. Księgowy pisze:

    eksplorator uzasadnij dlaczego bzdury? Bo póki co Twój komentarz nie wnosi nic sensownego do dyskusji. To, że są to sztolnie już znane to niezaprzeczalny fakt, ale tu nie chodziło o nowe odkrycia, tylko o zwiedzenie tych sztolni na własną rękę co już samo w sobie jest bardzo pasjonujące. Natomiast jestem bardzo ciekawy dlaczego uważasz, że to same bzdury? Jeżeli już się wypowiadasz to przedstaw swoje argumenty.

  5. Throll pisze:

    Witam .
    Nie mogę się zgodzić z twierdzeniem że sztolnia w Jugowicach nie jest ekstremalna !Cytujesz Mariusza ok. ale to były lata 90 bo wtedy powstawała książka i w tamtym czasie nie daliśmy rady jej spenetrować w zadawalającym zakresie .Ale to się zmieniło http://www.podziemia.eu/kompleks_jawornik.html
    Zapoznaj się z linkiem wybierz się jeszcze raz do Jugowic zwiedz tym razem całą sztolnie ,a potem podziel się wrażeniami 🙂

    Pozdro

    PS i zmień podpis pod zdjęciem w galerii szyb jest na Wołowcu a nie Wołowie .

    • Loraz pisze:

      Paweł napisał o sztolni nr 2, a SGE udrożniło sztonie nr 4, kompleks jest połączony tak jak w Gontowej, jednak nie zmienia to faktu, że on pisał o eksremalności sztolni nr 2 wraz z poprzecznymi chodnikami łączącymi sztolnie 2 ze sztolnia 4.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.