W zagadkowej sztolni w Górach Sowich należącej do programu „Riese”
Jakiś czas temu dzięki uprzejmości Wałbrzystkiego badacza historii Romualda Owczarka widziałem autentyczny archiwalny plan niemiecki sporządzony na potrzeby realizacji programu budowy „Riese”. Widniała na nim naniesiona lokalizacja podziemnego żelbetowego magazynu służącego do składowania materiałów wybuchowych i detonatorów. Gdybym zawierzał niemieckim dokumentom archiwalnym bez weryfikacji w terenie to dzisiaj pewnie uważałbym, że ów magazyn faktycznie się tam znajduje. Niestety fakty wyglądają tak, że w tym miejscu jest jedynie lita skała. W ogóle nie wybudowano tam żadnego bunkra na materiały wybuchowe (które swoją drogą przechowywano na tym placu budowy w zupełnie innym miejscu w całkowicie inny sposób).
Podczas pobierania próbek „dziwnych nacieków” w sztolni nr 3 w Osówce (06.2012)
Prowadzę z kolegami badania w górach sowich, które polegają m.in. na zbieraniu relacji pierwszy polskich osadników, przybyłych tu za frontem rosyjskim, jak również autochtonów (Niemców). Jestem ostrożny, ponieważ wiele z tych przekazów okazało się zwykłymi konfabulacjami lub po prostu bajkami. Najgorzej, że tym podobne wielokrotnie były publikowane bo autorowi, który te relacje w swoich pożal się boże książkach przytaczał nie zależało na ich zweryfikowaniu. Stąd m.in. tyle krążących w obiegu mitów na zasadzie ten powiedział a ten się zesrał. Moim zdaniem w badaniach historii nie należy brać bezkrytycznie tego co starzy ludzie mówią, tylko dlatego, że byli już na świecie gdy trwała wojna i pamiętają pierwsze powojenne lata. Przede wszystkim w tamtym czasie zwykle byli jeszcze dziećmi. Owszem, jeżeli jakaś relacja nosi znamiona faktów wówczas można taką relację przytoczyć. Mało jest jednak takich relacji. Osobiście w początkach moich badań pod wpływem emocji wpadałem w takie pułapki. Np. dla przypomnienia raz jeszcze podaję poniższy plan nakreślony według relacji pierwszych polskich osadników. Ile w nim jest faktów a ile mitów wiedzą te osoby, które zweryfikowały temat badaniami w terenie. Ja ze swojej strony powiem, że się rozczarowałem, bo liczyłem, że przynajmniej połowa z tego okaże się prawdziwa.
Nie zbieram wycinków ze starych gazet, nie jestem eksploratorem gazetowym. Po pierwsze są to materiały, które już ujrzały światło dzienne, ktoś je napisał, opublikował i były czytane. To żadna nowość ! Po drugie często były to tzw. dziennikarskie kaczki, artykuły mające wówczas wywołać chwilową sensację, nie ważne jak daleką od faktów. Po co dalej takie coś odgrzebywać i powielać, czy niedostatecznie dużo już mitów krąży w świecie eksploracyjnym ? korzysta na tym tylko komercja ! Ogólnie uważam, że za fałszowanie historii powinny być takie same kary jak za fałszowanie pieniędzy. Może wówczas zamiast 100 publikacji mielibyśmy 5, ale za to była by pewność, że to co czytamy to są fakty, a nie bajki obliczone na ich bezpieczną sprzedaż. To tak na marginesie.
Kowalski M.Jacek, Rekuć Zbigniew, Kudelski J.Robert, Tajemnica „Riese”, wyd. „Biuro Odkryć” Łódź 2002, s 35 [za: CAW IV 504.7] (fot.PJ)
Na podstawie wszystkich znanych mi dokumentów obrazujących pierwsze powojenne inwentaryzacje prowadzone w Górach Sowich przez różne pojawiające się tam po sobie komórki oraz instytucje państwowe oceniam, że wszystkie te działania były za każdym razem w odniesieniu do rzetelnego badania historii, zwyczajną kpiną. Nie dość, że na wszystkich dokumentach inwentaryzacyjnych rozkład podziemnych sztolni został narysowany błędnie (patrz np. kap. Niewęgłowski), to niemal zupełnie zignorowano infrastrukturę znajdującą się na powierzchni (nie porobiono żadnych planów rozmieszczenia przestrzennego obiektów strategicznych !). W centrum uwagi owych instytucji za każdym razem były głównie remanenty pozostawione przez nazistowskie wojsko oraz przez IG Schlesien. Wywożono cegłę, tłuczeń, nadający się jeszcze do użytku cement, piach, pręty zbrojeniowe i inne materiały budowlane. Nie przesłuchano wówczas wszystkich żyjących świadków lub możliwie każdego żyjącego jeszcze na tych terenach pierwszego polskiego osadnika. Nie prowadzono żadnych działań eksploracyjnych mających na celu przebieranie obwałów blokujących dostęp do dalszych części chodników. Państwo najwyraźniej do dzisiaj nie jest zainteresowane przeprowadzeniem rzetelnych badań na tym terenie.
Nie zawierzam więc ślepo dokumentacji. Dla mnie jeżeli ja mogę czegoś dotknąć i coś zmierzyć miarką, że ma np. długość 2,0 mb to znaczy, że ma długość 2,0 mb i to jest wtedy fakt. Teraz dla porównania małe fragmenty planów z Ludwikowic Kłodzkich (całość tych planów jest w moich zbiorach).
Fragment planu sytuacyjnego z obiektami fabryki amunicji w Ludwikowicach Kł. (rok 1942)
Fragment planu sytuacyjnego rozmieszczenia obiektów w fabryce amunicji w Ludwikowicach Kł. (luty 1956 rok)
Wybierzcie się teraz w teren i sprawdźcie czy to się zgadza ze stanem faktycznym. Zapewniam, że to tylko mała część.. knotów ! To tyle na razie jeżeli chodzi o dokumenty..