JA we Włoskich Dolomitach
Wpis ten poświęcam narciarstwu. Mało kto wie, ale na nartach zacząłem jeździć już gdy miałem zaledwie 3,5 roku. Później trwało to regularnie co sezon, następnie były różne szkółki narciarskie, zawody, itp. aż do wieku dorosłego. Obecnie również gdy znajduję czas wybieram się na narty (głównie do Włoch). Mogę więc uczciwie i śmiało powiedzieć, że w życiu na nartach naprawę wyjeździłem się. Do czego jednak zmierzam: Otóż obecnie narciarstwo nie wygląda już tak jak kiedyś. Teraz konieczne są przygotowane ratrakiem stoki (przepisy) a to już nie takie fajne bo nie ma tzw. muld.
Włochy
Z czasem pojawili się na stokach również snowboardziści – prawdziwa zmora dla narciarzy, a w każdym razie zmora dla mnie. Utrudniają oni bezpieczną jazdę, powodują kolizje (nie ma to jak siedzący dla odpoczynku na środku stoku snowboardzista piszący sms-a), trudno takiego wyminąć bo nie wiadomo nigdy w którą stronę skręci i czy nagle nie zajedzie nam drogi doprowadzając do kraksy. Ponoć właśnie najwięcej tragedii na stokach powodują snowboardziści.
Na Czarnej Górze
Teraz krótko co polecam a czego nie polecam. Do Sokolca-Rzeczki mam oczywiście sentyment (to tam w większości uczyłem się jeździć), ale.. to jakby nie patrzeć ośle łączki. Czarna Góra jest odpowiednia jeżeli jadę z kimś kogo mam zamiar dopiero uczyć jeździć na nartach. Szklarska Poręba jest niezła ale np. nartostrada Lolobrigida jest przereklamowana. Karpacz odpada. Zieleniec również nie polecam. Nie polecam Austrii (zazwyczaj śniegu tam nie brakuje, ale pogoda.. jeszcze nie widziałem żeby tam było błękitne niebo dłużej niż 2 godziny). Czechy są niezłe, szczególnie czeski pieczony ser w ski-barach, ale wolę Włoskie nartostrady. Polecam więc szczególnie region Val di Sole (Temu, Ponte di Legno, Passo Tonale).
Uroki Włoskich nartostrad 🙂 – fot. Paweł Jeżewski
Ten wpis został opublikowany w kategorii
Uncategorized. Dodaj zakładkę do
bezpośredniego odnośnika.