Mój SURVIVAL (+ galeria zdjęć)

 

JA - w nocy w szłasie przy ogniu, na zewnątrz ulewa, wiatr, zimno..

JA - w nocy w szłasie przy ogniu, na zewnątrz ulewa, wiatr, zimno..

„  …to walka z czasem, jesteśmy kompletnie przemoczeni, jest zimno, wieje coraz mocniej, pada coraz mocniej, zaczyna się ściemniać, temperatura spada.. to szybka droga do wyziębienia organizmu i ..śmierci.  „

 Cyt. Dual Survival, odc.  „W lesie deszczowym”

Survival to sztuka przetrwania w warunkach ekstremalnych – czyli w takich, w których istnieje realne duże zagrożenie życia (stąd mowa o przetrwaniu). Survival to nie harcerstwo, to nie skauting, to nie bushcraft (bytowanie na łonie natury typu biwakowego), Charakterystyczne jest to, że niepowodzenie w działaniu grozi śmiercią. Przeżyj lub zgiń – tak w skrócie można opisać sztukę przetrwania (survival).

Nie tak dawno zdecydowałem się pójść na survival  (patrz. wpis „Mój zimowy SURVIVAL”). Wtedy to z założenia miał być to mój pierwszy i ostatni raz. Teraz zmieniłem zdanie…

Na celu miałem znaleźć się ponownie w typowej dla survivalu sytuacji. Nie miałem jednak możliwości spędzać gdzieś w lesie całych tygodni by zdobywać pożywnie w celu uniknięcia śmierci głodowej. Mógłbym tak, oczywiście, też byłby to survival, jednak nie dostałbym z pracy tyle wolnego.. Potrzebowałem więc sytuacji ekstremalnej, która zawężała by się do wąskiego przedziału czasu, w którym rozstrzygnięcie zapadłoby w ciągu jednej doby – tak samo jak w tę b.mrożną lutową noc gdy spałem w lesie w szałasie.. Człowiek zamarza szybko, wieczorem zasypia a rano już się nie budzi. Kiedy go znajdują wygląda jak wielki sopel lodu. To właśnie mogło nam wtedy grozić, gdybyśmy coś poważnie zaniedbali czy źle zrobili.

...nie było nic co mozna było by uznać za suche..

...nie było nic co można było by uznać za suche..

Mrozy już jednak minęły. Śniegi zniknęły, przyszły za to deszcze. Zimne wychładzające ulewne deszcze, i  towarzyszący im ostry wiatr. Temperatury nad ranem i w nocy oscylują w granicy 0’C do 3’C. Do tego panuje duża dokuczliwa przenikliwa wilgoć. Przypomnę, że hipotermia grozi już w temp. 4’C , szczególnie jeżeli brak jest odpowiedniej izolacji termicznej (gdy np. ubranie jest niemal całkowicie przesiąknięte deszczową wodą -pamiętać należy, że organizm oddaje ciepło wodzie blisko 25 razy szybciej (!) niż do powietrza). Na dodatek w lesie po serii takich ulewnych dni, nie ma praktycznie już nic co można było by uznać za suche. Stwierdziłem więc, że taka sytuacja będzie wystarczająco ekstremalna by uznać ją za survival, dodatkowo jeżeli tym razem nie zabiorę ze sobą..NIC. Żadnego noża, siekierki, naczynia na świerkową czy sosnową herbatkę – tak było poprzednio. Oczywiście tak jak i za pierwszym razem: nie weźmiemy ŻADNYCH namiotów, karimat, pałatek, śpiworów, plecaków, jedzenia, sznurków, specjalistycznego ubrania i obuwia. Jedynie mała zapalniczka kolegi (pali papierosy), i aparat fotograficzny – potrzebny tylko i wyłącznie do dokumentacji na blogu.

padało.. wszystko było diabelnie mokre

padało.. wszystko było diabelnie mokre

Sytuacja na miejscu wyglądała tak: Drzewo było diabelnie mokre (tak jak wszystko inne do koła), z nieba prawie cały czas lał rzęsisty deszcz, momentami przechodząc w gwałtowną ulewę. Ubrania szybko stały się przemoczone i przepocone (od budowy grubych szczelnych szałasów) niemal do suchej nitki, miałem wrażenie, że nie było na mnie NIC suchego. Drzewo na opał łamaliśmy na kolanach i stopami.. wyginało się jak guma, nie pękało z trzaskiem (co świadczyło o dużej zawartości wilgoci).

Budowa odpowiednich szałasów w takich warunkach też nie należy do łatwych. Jako dodatkowe utrudnienie wybraliśmy te właśnie porę roku, kiedy nie ma już śniegu ale kiedy rośliny nie puszczają jeszcze części zielonych. Nie ma więc żadnych dużych zielonych liści ani traw, które można było by wykorzystać na poszycie zewnętrznej części szałasu, po którym woda spływała by jak z parasola. Całą zieloną część stanowiły na tę chwilę igły świerków i sosen, a te nie nadają się na zatrzymanie dużych ilości wody (przelatuje ona pomiędzy nimi).

szałas we wnątrz (z lewej strony przy końcu widać wejście)

kawałek szałasu wewnątrz (z prawej strony przy końcu widać wejście)

Zbudowaliśmy szałas „na dwie osoby”, który jak się okazało ostatecznie z ledwością dobrze mieścił jedną.. Był to błąd konstrukcyjny wynikły z dezorientacji spowodowanej zbliżającymi się ciemnościami i dokuczliwą pogodą, która coraz bardziej dawała nam o sobie znać.. Postawiliśmy go pod wielkimi świerkowymi drzewami z dużymi, długimi koronami gałęzi, które przez to wstępnie już zapewniały nam jako taką (mizerną, ale zawsze coś) ochronę przed deszczem. Ten szałas był innego typu niż te w których nocowaliśmy w mroźną lutową noc. Tamte dobrze chroniły od mrozu odbijając ciepło w naszą stronę z ogniska. Jednak one nie uchroniły by nas od deszczu. Potrzebowaliśmy tym razem coś innego..

To jest zadaszony otwór w stropie naszego szałasu, zapewniał ciąg kominowy, tu wylatywało większość dymu

To jest ten zadaszony niewielki otwór w stropie naszego szałasu. Zapewniał on ciąg kominowy, i tu wylatywało większość dymu

Przede wszystkim szczelnego szałasu, nie przepuszczającego deszczu, chroniącego od wiatru, a przy tym na tyle dużego, by mógł pomieścić w sobie ognisko (nie mogło stać na zewnątrz, gdyż takie ilości wody spadające z nieba raz dwa by je zagasiły) oraz odpowiedni system wentylowania (chodzi o efekt kominowy i żebyśmy nie zatruli się czadem). Na szczęście materiałów budulcowych nam nie brakowało, do koła leżało pełno zrębów leśnych, grubych bali świerkowych o odpowiedniej długości, wystarczyło je tylko obłupać po bokach z odstających z nich ostrych gałęzi, gołymi rękami.. (też nie łatwe zadanie, i czasochłonne).

plastry żywicy obdarte z drzewa na podpałkę

plastry żywicy obdarte z drzewa na podpałkę

Problem był z rozpaleniem ogniska. Nie było NIC suchego. Kora brzozowa świetnie nadaje się na podpałkę ale nie kiedy można by z niej wykręcać wodę (Bear !), zastosowaliśmy więc żywicę, którą uprzednio obdarliśmy z drzewa, tym razem przy użyciu dwóch ostrych kamieni.. (brak noża – przyp.).

Cały czas jesteśmy przemoczeni, cały czas leje, szukamy budulców na szałasy jednocześnie instynktownie szukając czego kolwiek suchego do rozpalenia ogniska.. Było bez znaczenia, że mokrymi rękami trudniej stwierdzić czy coś jest wilgotne czy nie. Tu z góry wiadomo było, że nie będzie nic suchego, gdyż deszcze padają tu od kilku dni, a tego dnia padało tak intensywnie, że wszystko dosłownie spływało wodą.

To materiały z których budowaliśmy szałas, walało się tego pełno po lesie

To materiały z których budowaliśmy szałas, walało się tego pełno po lesie. Rzadko kiedy wychodziło słońce..

Szałas (pomijając już gabaryt) nie był idealny, przeciekał. Ale trudno się temu dziwić, nie wiem ile czasu musielibyśmy przy nim spędzić by nie mając NIC co moglibyśmy wykorzystać na szczelne poszycie (np. jakaś folia pozostawiona w lesie, karton, kawałek papy, blachy, jakieś inne śmieci itp…. ale nic z tych rzeczy nie było) i zrobić go tak by był szczelny całkowicie od tak ulewnego intensywnego deszczu… – To tak naprawdę nie realne w taką pogodę, kiedy leje tak, iż ma się wrażenie, że żaby spadają z nieba niesione przez zimny wiatr i po ciemku…

JA - w szałasie w lesie w ulewną deszczową noc..

JA - w szałasie w lesie w ulewną deszczową noc..

Ostatecznie przy budowie szałasu jednak wykorzystaliśmy świerkowe gałązki. Nie chroniły nas one zbytnio od wody co prawda, ale ich gruba warstwa doszczelniała nas dodatkowo przed silnym wiatrem. Był pomysł, żeby doszczelnić szałas darnią, tylko że tu nie było darni, ani mchu leśnego, a ziemię raz dwa tak silny deszcze wypłukiwał. Doszczelnialiśmy małymi gałązkami, które upychaliśmy w szpary pomiędzy krokwie (jedna przy drugiej, jak konstrukcja tratwy), stosowaliśmy też korę. Szału to jednak nie dawało..

Huczało, lało, wiało,.. ognisko słabo się paliło, drzewo przysychało zbyt wolno, dawało chwilami dużo dokuczliwego dymu.. Wcześniej znalazłem kawałek jakiegoś naczynia (nie zdziwię się jeżeli pamięta ono jeszcze czasy II wojny światowej.. w tych lasach pełno jest to dej pory poniemieckich „skarbów”). Naczynie było mocno zardzewiałe, dziurawe po bokach przy spodzie.. nie dało się w nim ugotować nawet łyka świerkowej herbatki.

Pech też chciał, że kolega dostał tel. w pilnej sprawie i musiał się ewakuować z tego miejsca, na szczęście zanim się jeszcze ściemniło. Później nie było by łatwej drogi odwrotu, nie mieliśmy żadnych lamp, latarek, NIC. Nasze usytuowanie to kilometry gęstych lasów i górzystego terenu pełnego wykrotów, daleko od wszelkiej aglomeracji, w dodatku ciemna noc, silny deszcz, silny wiatr, zimno.. Kiedy zdecydowałem się już zostać bo zapadnięciu całkowitego zmroku jedyne co mi pozostało to ten szałas i ognisko w nim. Szałas jednak przecieka (chwilami miałem już wrażenie, że się rozleci od tych silnych podmuchów wiatru nasyconych deszczem), ubrania nadal są mokre, drzewo słabo się pali (chwilami podbierałem z wnętrza szałasu iglaste gałązki świerka, które dawały na moment jasny płomień i odrobinę więcej ciepła – gdy już zapłonęły).

Moje ognisko wewnątrz szałasu

Moje ognisko wewnątrz szałasu

Wewnątrz szałasu nagromadziliśmy drzewa do suszenia przy ogniu, przesychało słabo.. obłożyliśmy ognisko kamieniami do koła, kamienie się nagrzewały i oddawały ciepło. Ognisko w szałasie nie było duże, dym wylatywał przez specjalnie utworzony w tym celu otwór u szczytu dachu (ścianka w jednym miejscy była nieco obniżona względem drugiej, tak że ta druga chroniła otwór przed przedostaniem się deszczu do środka).

Kontrolnie spróbowałem snu. Skłamałbym gdybym powiedział, że i tym razem gładko usnąłem. Nie, tym razem tak nie było. Lekki przerywany sen, to nie sen, to drzemka-czuwanie, to jedyne co można przy takiej pogodzie w takich warunkach (przeciekający szałas z mizernym ogniskiem w środku, zbudowany na prędko) zrobić. Generalnie teraz wiem, że w ten sposób mogę przetrwać bez praktycznie niczego (narzędzia, sprzęt) w taka pogodę. To najważniejsze.

Następnego dnia wybrałem się tam ponownie, nie padał już deszcz, świeciło jasne słońce, można więc na spokojnie porobić było brakujące fotografie, które wklejam Wam do poniższej galerii:

GALERIA ZDJĘĆ:
Szałasy z zimowego Survivalu, jak wiadać solide wykonanie bo stoją do dzisiaj :-)

Szałasy z zimowego Survivalu, jak wiadać solide wykonanie bo stoją do dzisiaj 🙂

Szałas z ostatniego survivalu ("deszczowego"), widać jedyne wejście

Szałas z ostatniego survivalu ("deszczowego"), widać jedyne wejście

Szałas z ostatniego survivalu ("deszczowego"), widok z boku

Szałas z ostatniego survivalu ("deszczowego"), widok z boku

Szałas z ostatniego survivalu ("deszczowego"), widok czołowy

Szałas z ostatniego survivalu ("deszczowego"), widok czołowy

To właśnie w tym miejscu ulatywał dym

To właśnie w tym miejscu ulatywał dym

Ognisko w szłasie moim następnego dnia, po tej ulewnej nocy

JA - Ognisko w szałasie, rozpaliłem też następnego dnia, po tej ulewnej nocy

Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

27 odpowiedzi na Mój SURVIVAL (+ galeria zdjęć)

  1. Księgowy pisze:

    Idealna pogoda na survival. Warunki jeszcze trudniejsze niż w zimie. Może i brak niskiej (na minusie) temperatury, ale za to rzęsisty deszcz i wynikłe z tej sytuacji przemoczenie plus silny wiatr sprawiają warunki ekstremalnego wyziębienia. To jest nawet gorsze od mrozu. W zimę ognisko nie stanowi wielkiego problemu, w czasie deszczu to już prawdziwe utrapienie. Nie wspominając o budowie szałasu, nie posiadając budulca w postaci liści. W takich warunkach zbudowanie idealnego szałasu jest praktycznie niemożliwe (woda i tak będzie na nas spadać). Dobrze też, że nie mieliście ze sobą żadnych narzędzi. To tylko spotęgowało realizm zagrożenia i poczucie survivalu. Żadnych specjalistycznych butów, markowej odzieży, pałatek, noży, patelni, garnaków i tony gotowego pożywienia rodem z bushcraftowego wyposażenia. Ci, którzy mylą często bushcraft z survivalem powinni sobie ten wpis przczytać i wyciągnąć wnioski. Survival to nie obcowanie z naturą, ani biwak minimalistyczny, w którym uczymy sie sztuki przetrwania. Survival to walka o przetrwanie, w której tą sztukę realnie wykorzystujemy. Szkoda, że nie ma więcej fotek. Pozdrawiam.

  2. Przechadzka.pl pisze:

    Fajnie opisana przygoda. Nie potrzebne jest tu tylko psioczenie na bushcraft. Bo tak naprawdę to jedna noc w lesie, nawet w ekstremalnych warunkach to bushcraft, a survival zaczyna się dopiero w kolejnych dniach, gdy organizmowi kończą się zapasy „przyniesione” z ciepłego domku. Wyobraźcie sobie, że pogoda jak opisana w poście trwa przez np. tydzień i musicie tyle przetrzymać.

  3. Koordynator pisze:

    Gratuluje udanego survival przepraszam pikniku.
    Chciał bym wtrącić swoje kilka groszy do tego co wiedze z survivalem miałem już kilka razy do czynienia, po pierwsze jak kolega po wyżej napisała survival to nie jest wyprawa na jeden dzień bardziej przypomina mi to bushcraft.
    Spostrzeżenia:
    Cały szałas jest wykonany bardzo dobrze nie mam zastrzeżeń do budowy, ale widać kilka niejasności mówisz że nie byłeś przygotowany do tej wyprawy nie używałeś żadnych narzędzi.?
    Na dwóch zdjęciach które umieściłeś widać idealnie jak są pocięte gałęzie, gdzie zostało użyte jakieś narzędzie, albo po prostu szałas został wcześniej przygotowany. A wy po prostu przyjechaliście na gotowe, rozumiem też że survival odbył się w week obecny wiec warunki atmosferyczne jakie panowały nie były znowu takie złe(nie zagrażały życiu) jedyne co mogło ciebie dopaść to przeziębienie…!
    Wnioski i rady:
    Mam dla was rade co do survivalu, wybierzcie się kiedyś na minimum 4-5 dni w nieznany teren dla was weź ze sobą nóż zapałki siekierkę. I jedź w miejsce którego nie znasz, i które może ciebie zaskoczyć. Bym zapomniał przed wcześniejszą wyprawą odpuść sobie śniadanie obiad i kolację ciekawe czy tak łatwo będzie tobie wytrzymać jak na prawdę dopadnie ciebie głód osłabienie itp.
    Jak będziesz musiał walczyć o pożywienie i odrobine ciepła oraz łyk wody do picia, w tedy z chęcią posłucham i poczytam jakie były twoje wrażenia.

  4. Koordynator pisze:

    Jeszce jedno moje spostrzeżenie.!
    Piszesz : „Stwierdziłem więc, że taka sytuacja będzie wystarczająco ekstremalna by uznać ją za survival, dodatkowo jeżeli tym razem nie zabiorę ze sobą..NIC. Żadnego noża, siekierki, naczynia na świerkową czy sosnową herbatkę – tak było poprzednio. Oczywiście tak jak i za pierwszym razem: nie weźmiemy ŻADNYCH namiotów, karimat, pałatek, śpiworów, plecaków, jedzenia, sznurków, specjalistycznego ubrania i obuwia. Jedynie mała zapalniczka kolegi (pali papierosy), i aparat fotograficzny – potrzebny tylko i wyłącznie do dokumentacji na blogu. ”

    I albo twój kolega jest geniuszem bo ma zapalniczkę z opcją dostawania wiadomości SMS albo ty masz nowoczesny aparat firmy „MacGyver” ful wypas Jacuzzi tv HD 6D z tubo masażem.
    Bo napisałeś w późniejszej części swojego posta „Pech też chciał, że kolega dostał tel. w pilnej sprawie i musiał się ewakuować z tego miejsca, na szczęście zanim się jeszcze ściemniło.”
    Wiec coś tu jest nie tak.?
    Może przy okazji coś jeszcze się znalazło co zapomniałeś napisać dostawa pizzy, dwie nagie kobiety ogrzewające ciebie ciałem.?
    Chyba się czepiam ale nie piszesz wszystkiego 🙂 🙂 🙂

  5. Jellow pisze:

    Wstęp jest niszczący. Jestem Ci ogromnie wdzięczny za wpisanie definicji survivalu, bo chciałem się dowiedzieć czym naprawdę on jest. Wikipedia się chowa!

    Liczyłem na sytuację, w której (jak często tak „potrzebnie” podkreślasz) będzie zagrożenie życia. Czytam: „Na dodatek w lesie po serii takich ulewnych dni, nie ma praktycznie już nic co można było by uznać za suche. Stwierdziłem więc, że taka sytuacja będzie wystarczająco ekstremalna by uznać ją za survival, dodatkowo jeżeli tym razem nie zabiorę ze sobą..NIC. Żadnego noża, siekierki, naczynia na świerkową czy sosnową herbatkę – tak było poprzednio. Oczywiście tak jak i za pierwszym razem: nie weźmiemy ŻADNYCH namiotów, karimat, pałatek, śpiworów, plecaków, jedzenia, sznurków, specjalistycznego ubrania i obuwia. Jedynie mała zapalniczka kolegi (pali papierosy), i aparat fotograficzny – potrzebny tylko i wyłącznie do dokumentacji na blogu. ” i płaczę ze śmiechu. Faktycznie każdy z nas może bardzo subiektywnie stwierdzić, że to już extremum. To w jaki sposób podkreślasz swoją niesamowitość i trudne warunki bardzo mi się podoba bo lubię komedie i cenię dobre żarty. Zastanawiam się w jaki jeszcze sposób można zrobić z siebie eksperta, a przecież zawsze mogę podpatrywać Ciebie i uczyć się od świetnego znawcy tematu. Ostatecznie w lesie, po deszczu NIE MA suchego drewna. Trochę tak jak z Twoim wpisem. Czary prysły, wielkie zagrażanie życia okazało się zwykłym(?może to był jakiś zagrażający życiu) deszczem, a wywołanie ekstremalnej sytuacji wymagało podkreślenia, że – nie miałeś noża, karimaty, śpiwora, namiotu itd. Nie robi wrażenia to twoje ZAGROŻENIE ŻYCIA, oczekiwałem więcej po Twoich wpisach na http://www.survivalist.pl. Właściwie to lany poniedziałek już podchodzi pod ten Twój wypad. Też jest zimno i mokro… i to co rok!

  6. Mati pisze:

    Nie chcem sie czepać ale za pierwszym razem też zapomniał wymienić w spisie, że zabrał naczynie, a potem opisał dalej jak to parzyli w nim herbate z igieł świerka 🙂 Wyprawa fajna, widać udana, ciekawa. Drzewa nie musieli ciąć do czego sie przyznali, że leżało pościnane przez pracowników leśnych, a obłupać z konarów i poukładać w szałas to już raczej prostrza sprawa. Szałas fajny, ognicho w srodku, „komin”, fajna sprawa ogólnie takie coś, chętnie się na coś takiego wybiorę 😉

  7. Księgowy pisze:

    Przechadzka.pl twierdzisz, że to Bushcraft, bo sytuacja nadal nie była w pełni realna? W zimę jakiś człowiek też wyszedł do lasu na jeden dzień. Również był prawdopodobnie najedzony i wyspany, a mimo to kiedy się zgubił zamarzł – skoro zamarzł to znaczy, że sytuacja była ekstremalna. Tak jak i ta opisana powyżej i ta w zimowym survivalu autora. Autorowi jednak się udało. Jeżeli to was nie przekonuje (Przechadzka.pl, Koordynator) to znaczy, że autor powinien już tylko wsiąść w samolot i rozbic się na jakimś zalesionym stoku, a następnie sprawić żeby przez miesiąc go nie znaleźli – może wtedy przyznacie mu rację 🙂 W Bushcraftcie, w takiej sytuacji autor miałby pewnie pałatkę, namiot, ciepłą odzież i czajniczek do gotowania rozgrzewającej herbaty, a cała przygoda byłaby jedynie pouczającą przyjemnością. Ale tutaj nie miał nic, mógł liczyć wyłącznie na siebie. Jeśli chodzi o ten telefon, to faktycznie najwyraźniej autor zapomniał o nim wspomnieć. Ale wspomniał, że telefon miał nie on, tylko kolega, który przed zmierzchem musiał zrezygnować. Więc potem tego telefonu już nie było. Nie czepiajmy się szczegułów.

  8. Koordynator pisze:

    Przecież też mowie że fajna wycieczka(piknik) ale nie survival.
    mati :” Drzewa nie musieli ciąć do czego się przyznali, że leżało pościnane przez pracowników leśnych, a obłupać z konarów i poukładać w szałas to już raczej prostszą sprawa.” Fakt prawdę i cudownie odnalezione kawałki akurat pasujące do zbudowania szałasu takiego jaki był potrzebny.
    Oczywiście niektóre gałęzie widać że są obłupane kilka dni albo nawet tygodni wcześniej ale na zdjęciach pojawiają się też świeże gałęzie które widać że są przygotowane i ścięte za pomocą narzędzia.! Np. zdjęcie podpisane” Szałas z ostatniego survivalu („deszczowego”), widok czołowy”
    Poza tym chodzi o fakt że Paweł wybrał się w teren znany dla niego widać że nie pierwszy raz tam był i jest zapoznany z terenem.
    Chciał bym cię oświecić, jeżeli chcesz odbyć na prawdziwy survival zastosuj się całkowicie do ekstremalnych warunków i niech się odbędzie w naprawdę ciężkich warunkach. Niby nie zabierasz ze sobą sprzętu i całego ekwipunku ale udajesz się w teren obeznany i przygotowany żeby przetrwać bez problemu dla normalnego człowiek bez większego stresu, a co dopiero z możliwością uszczerbku na zdrowiu. Do takiego survivalu na jaki się wybrałeś mogłeś spokojnie napisać że zabrałeś ze sobą nóż krzesiwo, i odzież ochroną, faktycznie może był by to mniej ekstremalny survival ale bardziej realnie opisujący warunki z jakimi się spotkałeś.
    Spostrzeżenia i podpowiedzi:
    Nie myślałeś nigdy o suvivalu typu wyznaczasz sobie cel X i Y który dajmy z jednego punktu do drugiego jest 30-40km i musisz dotrzeć bez jakiegokolwiek ekwipunku oczywiście mówię tu o terenie zalesionym., jest to bardziej realny survival i możesz się natknąć na prawdziwe niebezpieczeństwa(oczywiście teren nie znany dla ciebie wcześniej).
    To co opisujesz jest wyprawą, osobiście uważam że miałeś ekwipunek może nic specjalnego ale maczeta nóż albo siekierka na pewno była pod ręką. Nie wyglądasz też na osobę wychłodzoną albo zmokniętą szałas godnie zbudowany ale ciepła herbatka tez się znalazła tak jak ten telefon 😉

    Kolego „W zimę jakiś człowiek też wyszedł do lasu na jeden dzień. Również był prawdopodobnie najedzony i wyspany, a mimo to kiedy się zgubił zamarzł – skoro zamarzł to znaczy, że sytuacja była ekstremalna.” Są to farmazony i przypuszczenia, zobacz ile ludzi zamarza na ulicy co mogą liczyć na pomoc osób trzecich, zdaje mi się że jak ktoś się pisze spędzić noc w lesie nie siedzi pod drzewem jak truśka i stara się w myślach wywołać kogoś kto jemu udzieli pomocy.
    Tak rozumiem wybrał się Paweł do lasu spodziewał się że spędzi tam noc baaa szedł z takim założeniem na pewno wcześniej zapoznał się z jakimiś podstawami które jemu pomogą przeczekać tę noc.
    „to znaczy, że autor powinien już tylko wsiąść w samolot i rozbic się na jakimś zalesionym stoku, a następnie sprawić żeby przez miesiąc go nie znaleźli – może wtedy przyznacie mu rację”
    Jeżeli zależy jemu na prawdziwym survivalu to tak…
    Przynajmniej spędzić kilka nocy w terenie nie znanym dla niego bez ekwipunku…! To jest survival.

  9. Mati pisze:

    Koordynator pracowałeś kiedyś w lesie ? tam ucinają drzewo a potem sortują je piłą na jednej długości równe kawałki. 1m , 1,5m , 2 m, widocznie takie tam były, idealne na szałas. Tak na tym zdięciu na jedna końcówke bala pada światło stad wygląda jakby była świeżo cięta, ale pomyśl czy mając tyle już pociętego drzewa jeszcze do okoła zadawali by sobie trudy zabierac ze soba sprzet do ciecia by ciac jeszcze ? Zaraz przeczytam od ciebie pewnie ze mieli ze soba jeszcze butelke rumu, bo cos tak Paweł tam wyglada jakby byl „pokrzepiony” itd. a wszystko to przez to ze pominął wczesniej w spisie ziomowego survivalu menazke, ktora pozniej w opisie spokojnie wymienil (tak jak teraz ten telefon) a to dowod, ze pominal to przez przypadek, inaczej by sie do tego tak gładko nie przyznał opisujac te rzeczy

  10. yoger pisze:

    Nazewnictwa nie ma się co czepiać, to już mam nadzieję mamy za sobą. Szałas bardzo solidny, jeżeli chodzi o sytuacje awaryjne, jak w przypadku tej, gdzie zakładałeś, że musisz zrobić schronienie i zabezpieczyć się przed paskudną pogodą, do wykonania takiego używa się wszystkich dostępnych środków. Nie ważne czy będzie to drewno ze stosu w lesie, czy pozyskane własnoręcznie. Konstrukcja wygląda dość konkretnie, jedyne co to zamiast świerkowych gałęzi starałbym się drzeć ściółkę i układać na dachu, albo chociaż w miejscu, pod którym miałeś leżeć, żeby nie kapało na głowę i nie przedmuchiwało od ściany (robiłem teraz taki w weekend, niedługo postaram się wrzucić jakieś zdjęcia jak to wyglądało). Z rozpalaniem ognia w taką deszczową pogodę jest faktycznie udręka, ale pisałeś, że znaleźliście ostre kamienie. Można ich użyć do zdarcia zewnętrznej warstwy mokrego drewna z korą, pod spodem jest zazwyczaj lepiej, jeżeli nie było zebrane bezpośrednio z ziemi). Wiem, że to mimo wszystko ciężka sprawa kiedy ręce są cały czas mokre i nie ma suchej kieszeni na jakąś podpałkę. Kamienie przy ogniu to zawsze bardzo dobry pomysł, te słabiej nagrzane można sobie nawet wkładać pod ubrania. Ogólnie wypad bardzo pozytywny, jest szałas i jest ogień – to najważniejsze. Swoją drogą zauważyłem, że na takim wypadzie, mając już szałas, ogień i zapas drewna robi się dość nudno, a w ulewę raczej nikt nie będzie szukał roślin jadalnych, robił sznurków, czy majstrował prymitywnych narzędzi. Chyba dla tego lubię brać ze sobą żarcie, świetny wypełniacz czasu w oczekiwaniu na zmierzch 😛

  11. Avatar pisze:

    Usuwanie moich komentarzy nie przysporzy Ci renomy 🙂 Następny zarchiwizuję żeby dodać na http://www.survivalist.pl. Niech wszyscy widzą jak uprawia się prawdziwy, nieskrępowany definicją stworzoną przez Ciebie – survival. Totalnie ekstremalna sytuacja jak widać, to ta, w której czepiasz się dla zasady a sam usuwasz komentarze kiedy ja czepiam się Ciebie 🙂 Zauważ, że na survivalist znalazło tyle dobrych manier żeby Twoich eksperckich wypracowań nie wyrzucić. Jestem przekonany że głównie ze względu na fakt iż poprawiają humor, ale też z szacunku dla zmarnowanego czasu 🙂

  12. GawroN pisze:

    Brakuje mi opisu stroju (ale dokładnego – rodzaj ciucha i materiał – dokładnie).
    Do pełnego survivalu to ten telefon nie pasuje – bo zawsze masz pomoc na telefon (ta świadomość pomaga przetrwać). Ale brnąc dalej – jaki to był telefon ? Marka i model ? Pytanie to zadaję ponieważ piszesz :…”Nasze usytuowanie to kilometry gęstych lasów i górzystego terenu pełnego wykrotów, daleko od wszelkiej aglomeracji, w dodatku ciemna noc, silny deszcz, silny wiatr, zimno”… – skoro działała komórka to stacja musiała być maks. 10 -15 km. (czytaj – prąd i ciepełko w małej budce).
    A już na pewno chciałbym wiedzieć co jadłeś na 48 godzin przed mokrą nocą.
    Pytań nie stawiam po to żeby „dopiec” tylko żebyś się zastanowił, że przetrwanie to jest wypadkowa losowa, a nie kaprys i dokumentacja do wpisu na bloga ..bo miałem dzień urlopu.
    Mam ca. 50 znajomych – którzy w tej opcji survivalu (na życzenie) spędziliby noc bez uszczerbku na zdrowiu.

  13. Księgowy pisze:

    Ciuchy? Przecież autor pisze: „Oczywiście tak jak i za pierwszym razem: nie weźmiemy ŻADNYCH namiotów, karimat, pałatek, śpiworów, plecaków, jedzenia, sznurków, specjalistycznego ubrania i obuwia.” Wynika więc z tego jasno, że mieli na sobie zwykłe dzienne ubranie. Po za tym Polska to nie ciagnący się setkami kilometrów las tropikalny. Idąc Twoim tokiem rozumowania GawroN, autor równocześnie mógł przemierzyć las i trafić w końcu na szosę, żeby zatrzymać auto i wezwać pomoc. Przecież nie o to tu się rozchodziło. Chodziło zapewne o to, by przyjąć, że jest się na głębokim odludziu, gdzie nie ma śladów cywilizacji i nie ma takiej opcji pomocy (brak też zasięgu telefonii komórkowej). Trzeba siedzieć w lesie i przetrwać całą noc, bo to jedyne wyjście z tej sytuacji. Tak się właśnie pisze scenariusze survivalowe. Nie rozumiem też jakie ma znaczenie marka telefonu? Czy będzie to fińska Nokia, czy tajwański HTC – jeśli jest zasięg, zadzwoni tak samo 🙂 Po za tym telefon w żaden sposób nie pomógł im w przetrwaniu – nie skorzystali z pomocy tego zmyślnego urządzenia, więc się nie liczy. Po za tym kto w dzisiejszych czasach nie ma ze sobą komórki? Nawet jak zabłądzisz w lesie, lub rozbijesz się gdzieś samolotem, to na 99% będziesz miał ze sobą telefon, bo jest to urządzenie, które towarzyszy nam przez cały czas, prawie w każdej sytuacji. Można więc przyjąć, że ma się ten telefon, ale jest on bezużyteczny ponieważ nie ma zasięgu. Wygląda na to, że uwierzycie autorowi dopiero wtedy gdy rozbije się samolotem w Tajdze, albo w Tundrze 🙂 Życzę miłego wieczoru.

    • Rabtoszek pisze:

      Księgowy, mylisz się. To, że telefon nie ma zasięgu to nie znaczy, że jest on bezużyteczny 🙂

      • Księgowy pisze:

        Rabtoszek wiem do czego zmierzasz. Nowoczesne smartfony mają przydatne funkcje takie jak choćby nawigacja GPS lub latarka. Więc w scenariuszu można założyć zamiast braku zasięgu, rozładowanie baterii. Wtedy jest już to tylko kawałek plastiku, który można użyć co najwyżej jako podpałki i nie ma znaczenia, że masz telefon. Po za tym jak już mówiłem – nie skorzystali z dobrodziejstw telefonu, więc się to po prostu nie liczy.

  14. Rabtoszek pisze:

    Akurat chodziło mi o rozpalenie ognia przy użyciu baterii, choć sam tego nie próbowałem, więc nie będę się rozpisywał i wymądrzał 🙂
    Oczywiście to, o czym mówisz, także jest przydatne.
    Kolega napisał jeszcze o czymś, dzięki czemu z telefonem jest łatwiej. Jak będzie chciał, to napisze. A ja tymczasem pozdrawiam was serdecznie.

  15. Koordynator pisze:

    Mati nie pracowałem w lesie, ale logika ludzka podpowiada że jeżeli kolega chce się wybrać na survivala powinien wybrać odpowiedni do tego teren a nie przygotowany do zbudowania szałasu baaa zaraz się dowiemy że były tam idealne deski do zbudowania domku z drewna.
    Paweł wcale nie musiał jechać do lasu żeby spędzić taką noc tak samo mógł sobie zorganizować taki ironizując survival w przydomowym ogródku czym by się to różniło…?
    Napisałeś mati : „Tak na tym zdięciu na jedna końcówke bala pada światło stad wygląda jakby była świeżo cięta, ale pomyśl czy mając tyle już pociętego drzewa jeszcze do okoła zadawali by sobie trudy zabierac ze soba sprzet do ciecia by ciac jeszcze ?” pojawia się teraz ciekawe pytanie.! Podobno nie wiedzieli że jest tam przygotowane drewno do budowy szałasu.? Wiec skąd wniosek że nic ze sobą nie zabrali. Może wiesz coś więcej niż my.? Może po prostu Paweł kilka dni wcześniej przygotował sobie cały teren do odbycia (survivalu 🙂 ) albo po prostu wiedział co tam zastanie, wiedział że będzie miał drewno i materiał na budowę schronienia i na rozpalenie ogniska bo zapoznała się z terenem.
    I czy to jest survival…!?

    GawroN napisał: „Brakuje mi opisu stroju (ale dokładnego – rodzaj ciucha i materiał – dokładnie).
    Do pełnego survivalu to ten telefon nie pasuje – bo zawsze masz pomoc na telefon (ta świadomość pomaga przetrwać).”
    Brawo trafne spostrzeżenie nie ma napisane jakie ubranie miałeś ze sobą.?
    Co do telefony zgadzam się sama świadomość że masz kontak ze światem zewnętrznym i możliwość porozmawiania z kimś lub wiedza że jak coś będzie się działo możesz liczyć pomoc w survivalu .? żenada 🙂
    Księgowy „Ciuchy? Przecież autor pisze: „Oczywiście tak jak i za pierwszym razem: nie weźmiemy ŻADNYCH namiotów, karimat, pałatek, śpiworów, plecaków, jedzenia, sznurków, specjalistycznego ubrania i obuwia.”
    Co to znaczy specjlaistyczne.? Kalosze możemy uznać do ubrań specjalistycznych w takich warunkach, chyba że rozumienie ubrań specjalistycznych znaczy dla was markowych(czyli fimy zajmujące się produkowaniem sprzętu i ubrać do typowego survivalu i wypraw) ale chciał bym ciebie uświadomić że polar zakupiony u Japończyków na manhatanie kurtka zakupiona w pierwszym lepszym sklepie pikowana i płaszc przeciw deszczowy jest tak samo skuteczny jak markowe ubrania.
    Na zdjęciach widzimy kalosze, kurtkę, bluzę (nike) która produkuje dobrą odzież też izotermiczną, wiec skąd mogę wnioskować że takich ubrań Paweł nie miał ze sobą.?
    Co do telefonu zwracam się tutaj do księgowego kolego jeżeli masz auto zapraszam na drogę w okolicy kłodzka, lądka, jedliny, walimi, ciekawe kolego czy wszędzie złapiesz tam zasięg możesz wziąć karte każdego operatora sieci komórkowych i zawsze będzie problem z odbiorem zasięgu. Kolega który dostał telefon z pilną wiadomością (sadze że wolał wyspać się w domu) zasięg miał więc nie byli oddaleni od jakieś aglomeracji chyba że ich survival odbywał się pod nadajnikiem sieci komórkowych które w lasach baaa nie można zaobserwować.
    księgowy napisał:” Nawet jak zabłądzisz w lesie, lub rozbijesz się gdzieś samolotem, to na 99% będziesz miał ze sobą telefon, bo jest to urządzenie, które towarzyszy nam przez cały czas, prawie w każdej sytuacji.” Tak jak wiele innych przydatnych rzeczy co nosimy przy sobie klucze bardzo przydatne narzędzie do obdarcia mokrej kory z gałęzi nieraz nie można się obejść też bez batonika czekoladowego jak nie ma się go przy sobie, a są i maniacy co chodzą z nożem przy sobie wiec na ten temat można polemizować. Miał komórkę miał zasięg – to był komfort psychiczny że może liczyć na wsparcie.
    Wracając do tematu chce też zaznaczyć że autor pisze o przenikliwym deszczu mokrych rękach ciuchach, kolego zobacz ile zawodów które ludzie wykonują na co dzień wiążą się z tymi warunkami.
    Górnik – który w kopalni wydobywa węgiel nieraz po kolana w wodzie praca od 8h-12h codzienny survival.
    Budowlaniec na budowie kiedy to w okresie jesiennym musi pracować nieraz to w warunkach krytycznych bo terminy ich gonią.
    Czy taki prosty zawód jak rybak w Dani zoabcz jakie nieraz warunki atmosferyczne ich tam dopadają i na co dzień spotykają się z takim survivale 🙂
    Wiec proszę wybierz się na prawdziwy survival nie do tajgi albo tundry tylko odwiedź nasze lasy zapraszam dolina kłodzka bardzo zalesiony teren gdzie możesz na pewno odbyć niesamowity survival albo polecam jeszcze okolice śnieżki 🙂

  16. Księgowy pisze:

    Koordynator jak już wcześniej wspominałem tu jest Polska, a nie lasy deszczowe, czy tropikalne z miejscami, w których nie staneła jeszcze ludzka stopa. Niemal wszędzie natkniemy się w polskich lasach na zręby, przycinkę i inne prace drwali. Survival pozwala na wykorzystanie wszystkich dobrodziejstw jakie daje nam dany teren. Przykładowo jeśli znajdziemy plandekę po rozkraczonym samochodzie, to możemy ją wykorzystać jako pałatkę, lub idealne zadaszenie szałasu. W tym przypadku jeśli natknęli się na zręby, to jest to całkowicie dopuszczalne. Nie oni je wycieli. Oni je znaleźli.

    Owszem nawet chiński polar, czy kurtka zapewni trochę ciepła, ale z pewnością zwykły polar, bluza i kurtka stworzone z myślą nie o survivalu, trekingu, czy bushcraftcie, lecz o miejskiej ulicy, nie ochronią Cię w lesie praktycznie wcale. Takie miejskie ubranie nie jest absolutnie przystosowane do długiego trzymania ciepła i nie jest odporne na deszcz. Oni mieli deszcz, więc ubrania nasiąknęły wodą i przestały stanowić jakąkolwiek osłonę. Gdyby zwykłe, miejskie ubranie miało się sprawdzić w górskim, leśnym terenie, to firmy zajmujące się produkcją górskiej odzieży po prostu by padły. Autor i jego kompan nie mieli specjalistycznych górskich ubrań, co równa się z tym, że były to zwykłe miejskie ciuchy absolutnie nie przystosowane na wypad w góry i lasy.

    Idąc Twoim tropem Koordynatorze, autor powinien wyruszyć na survival chyba nago. A to telefon, a to klucze, a to nóż. W spodniach jest pasek, w bluzie są sznurki,a w butach sznurówki. Do tego też można się przyczepić, ale nie popadajmy w skrajności. Survival polega właśnie na tym, żeby wykorzystywać to co mamy pod ręką. Statystyczny polak będzie miał klucze, telefon, smycz do kluczy, pasek i tym podobne rzeczy. Jeśli wykorzystasz to w survivalu to nie naginasz rzeczywistości i zasad. Oni z tego co czytam nie wykorzystali ani jednej takiej rzeczy, a przecież mogli.

    Z zawodami, które wymieniłeś akurat się z Tobą zgadzam. Górnicy, czy rybacy codziennie przeżywają swój survival. Właśnie dlatego górnicy przechodzą na wcześniejszą emeryturę, a kanał telewizyjny Discovery Channel okrzyknął poławiaczy mieczników i krabów jako ludzi wykonujących najniebezpieczniejszy zawód świata 🙂

    PS. Jeszcze jedna uwaga do Rabtoszka. Więc chodziło Ci o to, że mając telefon mieli źródło ognia. Tylko wytłumacz mi po co mieli się męczyć, kombinując ze zwarciem baterii w tak trudnych warunkach, skoro mieli zapalniczkę, którą zresztą wymienili w sprzęcie? 🙂 Po za tym jeszcze raz powtarzam – nie użyli komórki ani w celu wezwania pomocy, ani w celu rozpalenia ognia, ani w żadnycm innym celu, więc komórka ma tu najmniejsze znaczenie. Jeszcze raz pozdrawiam wszystkich 🙂

  17. Koordynator pisze:

    Oczywiście zgadzam się z tobą księgowy nie mamy lasów tropikalnych, i tak tylko w tym się z tobą zgodzę ty w ogóle wiesz co to jest survival.
    „SURVIVAL” – przeżycie, przetrwanie (wojny, katastrofy, nagłej samotności na odludziu, itd.) Takie znaczenie jest przypisane temu pojęciu w słowniku języka angielskiego. Dotyczy ono takich zachowań, które pozwalają człowiekowi przeżycie w ekstremalnych, czyli skrajnie uciążliwych warunkach.(…)
    Widzisz tutaj ekstremalne albo skrajnie uciążliwe warunki .? tak to jest pytanie do ciebie księgowy.
    To są cechy które wyróżniają dobry survival:
    •BÓL: ból jest sposobem w jaki twoje ciało sygnalizuje ci, że jest coś złego. Jest on nieprzyjemny i może osłabić wolę przeżycia. Jednakże znacznie łatwiej jest go wytrzymać, jeśli zrozumie się jego źródło oraz istotę, uznaje się go za coś, co można wytrzymać i koncentruje się na innych zadaniach. Pamiętaj: ból będzie odczuwany dotkliwiej, jeśli nie będziesz robił nic, tylko leżał i myślał o nim.
    •ZIMNO: spowalnia przepływ krwi i powoduje senność. Ponadto przytępia sprawność umysłową. Jest to niebezpieczne, powinieneś bezzwłocznie poszukać sobie schronienia i rozniecić ogień.
    •GŁÓD może spowodować spadek wagi, osłabienie, zawroty głowy i mroczki w oczach, spowolnienie tętna, wzrost wrażliwości na chłód i zwiększone pragnienie. Oczywiście można mu przeciwdziałać przez jedzenie
    •PRAGNIENIE Podobnie jak głód może powodować otępienie. jest ważne aby stale zaopatrywać organizm w wodę. jeśli wody brakuje, należy ograniczyć spożywanie pokarmów; organizm zużywa wodę do usuwania niewykorzystanych części pokarmu.
    •ZMĘCZENIE: może być przyczyną zapadnięcia w letarg. Marny stan psychiczny spowodowany poczuciem beznadziejności, brakiem wyznaczonego celu i nudą. Ważne jest aby osoba walcząca o przetrwanie zażywała dostatecznego odpoczynku.
    •SAMOTNOŚĆ: przebywanie z dala od ludzi może naturalnie spowodować poczucie samotności doprowadzające z kolei do poczucia beznadziejności i rozpaczy. Można je pokonać przez stałe zajmowanie się różnymi rzeczami i dążeniem do samowystarczalności.
    Tutaj tego zabrakło i to wszystkiego, ile Paweł spędził tam godzin 10-12h
    Nie mógł doznać nawet samego pragnienia dotyczącego braku wody.
    Człowiek bez wody wytrzyma około po jednym dniu możemy odczuć tylko pragnienie:)
    1 dzień: nic nie czujemy
    2 dzień: zaczynamy odczuwać pragnienie
    3 dzień: odczuwamy bardzo duże pragnienie
    4 dzień: nie chce nam się nic robić, leżymy ciągle w łóżku
    5 dzień: zwidy
    6 dzień: zwidy i paraliż
    7 dzień: śmierć
    Po prostu zdaje mi się że ten cały survival to szczeniacki kaprys, zdaje mi się że na co dzień kolega Paweł siedzi przed biurkiem i przegląda papiery i chciał wszystki pokazać jaki on to nie jest kozak.
    Ale brak mu doświadczenia w organizacji tego i musiał nawet tu się wspomóc jakimiś bocznymi środkami.
    Czy naprawdę trzeba komukolwiek mówić, czym jest doświadczenie ?
    Jest ono przeciwieństwem szczeniackiego szaleństwa, bo rozejrzy się czy jest woda w basenie, zanim skoczy. Jest przeciwieństwem głuptackiej ufności, że branie nigdy nie uczyni mnie narkomanem, a ciągłe zadawanie się z psychicznym lumpem pozostawi mnie niewinnym i nieskażonym…
    Myślę, że wytrzymać samego siebie, kiedy ma się już dość marszu i 4-litery chcą miękko wylądować na mchu i więcej się nie podnosić. Sądzę, że najprawdziwszym „przetrwaniem” będzie też wytrzymanie tego, że się… jest sobą, a więc tym marudą, leniem, dzieciuchem czekającym na pomoc mamusi, tym „zwisającym brzuszkiem”, tym „co wszystko wie lepiej” To po prostu był kaprys ta cała wypraw i wielkie udawanie survivalisty.

    Teraz małe pytanie do księgowego napisałeś: „Survival pozwala na wykorzystanie wszystkich dobrodziejstw jakie daje nam dany teren.” Czyli rozumiem że jak na danym teranie zobaczymy hotel albo budkę z hamburgerami możemy z nich korzystać.!?
    Księgowy:” Owszem nawet chiński polar, czy kurtka zapewni trochę ciepła, ale z pewnością zwykły polar, bluza i kurtka stworzone z myślą nie o survivalu, trekingu, czy bushcraftcie, lecz o miejskiej ulicy, nie ochronią Cię w lesie praktycznie wcale.”
    owszem nie chroni ciebie wcale jak spędzisz tam kilka dni ale nie kilka marnych godzi .!

    Księgowy:” Gdyby zwykłe, miejskie ubranie miało się sprawdzić w górskim, leśnym terenie, to firmy zajmujące się produkcją górskiej odzieży po prostu by padły.” Fakt padły by też jak większość osób by podchodziło jak kolega Paweł że po co brać ze sobą specjalistyczne ubranie jak można walczyć o życie, po pierwsze takie ciuchy są tworzone dla ludzi którzy uprawiają prawdziwy trekking i survival kilku dniowy a nie wyprawy do lasu, na kilka godzin.

    księgowy:” Idąc Twoim tropem Koordynatorze, autor powinien wyruszyć na survival chyba nago. A to telefon, a to klucze, a to nóż.” Ciekawe podejście wtedy na pewno zwierzynę leśną by odstraszył, ale to nie chodzi o fakt co ma zabarć ze sobą tylko o fakt robienia z wycieczki która jest pewnego rodzaju piknikiem wielkiego survival w którym musiał bać się o swoje życie. Pisanie farmazonów że w ciągu kilku godzin po uprzednim napojeniu i najedzeniu z ciepłego domku na kilka godzin do lasu jest to żenada że był w skrajnym zagrożeniu. Czepiam się tego jak to opisuje i jaką aferę robi z pikniku.
    To nie survival… to są kpiny.!

  18. Księgowy pisze:

    „Słownik języka angielskiego podaje następujące tłumaczenie: survival – przeżycie, przetrwanie (wojny, katastrofy itd.); utrzymanie się przy życiu. Popularne jest w cywilizacji Zachodu mówienie o survivalu jako o przedmiocie troski o ginące gatunki zwierząt. Ten survival, o którym my chcemy mówić, dla odróżnienia nosi nazwę survival outdoor i w pewnej formie jest odmianą trekkingu, czyli sportem polegającym na opuszczaniu swego domostwa, opuszczaniu cywilizacji i szukaniu swych życiowych mocy na łonie natury. Jest sztuką przetrwania. Cóż – powiecie – a czymże wobec tego, jak nie tym samym, jest chodzenie z plecakiem po górach? Wędrowaniem – odpowiem – jedynie wędrowaniem, ale nie tylko tym, co modnie nazywa się trekkingiem. No bo gdzież tu przetrwanie w trekkingu?, więcej go było chyba w scoutingu, w harcerstwie… Otóż to właśnie!” Cytat ze strony: http://www.survival.infocentrum.com/krisek/survival1.html – jak dla mnie nejlepsza definicja survivalu, z której jasno wynika, że jeśli zrobimy to dla sportu (narazimy swoje życie), to to też jest survival.

    Ból? Tego nie wiem bo autor nic nie pisał czy doznał jakiegoś bólu (jedynie na zimowym rozciął sobie rękę). Zimno? Tego tam chyba szczególnie nie zabrakło. Na zimowym mróz -14 (-25 odczuwalna), na deszczowym deszcz + wiatr = przenikliwe zimno. Mróz powoduje odrmożenia, przenikliwe zimno z deszczu i wiatru nie mając odpowiednich ubrań powoduje skostnienie dłoni i innych części ciała – jednak pojawia się ból. Głód? Nie widziałem tam żadnych kiełbasek nad ogniskiem. Sporną kwestią jest czy Paweł i jego kompan byli wcześniej najedzeni, ale na dworze przy niskiej temperaturze i ciężkich warunkach tracisz swoje siły momentalnie i po ciężkiej pracy jaką jest budowa szałasu, zgromadzenie opału i rozpaleniu ogniska na deszczu, na pewno poczujesz głód. Pragnienie odezwie się jeszcze szybciej. Zmęczenie nawet przy krótkim survivalu jest mocno odczuwalne z powodu natłoku pracy i braku odpowiednich narzędzi. Samotność? Tej chyba przy deszczowym również nie zabrakło, gdy kompan autora opuścił go jeszcze przed zapadnięciem zmroku.

    Koordynator pisze: „Człowiek bez wody wytrzyma około po jednym dniu możemy odczuć tylko pragnienie:)
    1 dzień: nic nie czujemy
    2 dzień: zaczynamy odczuwać pragnienie
    3 dzień: odczuwamy bardzo duże pragnienie
    4 dzień: nie chce nam się nic robić, leżymy ciągle w łóżku
    5 dzień: zwidy
    6 dzień: zwidy i paraliż
    7 dzień: śmierć”

    Owszem, ale te dane dotyczą chyba raczej człowieka, który leży w domu i nic nie robi, łącznie z czynnościami jedzenia i picia. Powtórze raz jeszcze. Przy ciężkiej pracy bez narzędzi, na wolnym powietrzu w skrajnych warunkach momentalnie się wychładzamy, tracimy wodę i cenne kalorie. Zimno, pragnienie i głód odczujemy niemal natychmiast.

    Koordynator pisze: „Teraz małe pytanie do księgowego napisałeś: „Survival pozwala na wykorzystanie wszystkich dobrodziejstw jakie daje nam dany teren.” Czyli rozumiem że jak na danym teranie zobaczymy hotel albo budkę z hamburgerami możemy z nich korzystać.!?”

    Odpowiadam. Jak najbardziej. Jeśli znajdziesz się w ciężkiej sytuacji (np. katastrofa lotnicza) i wędrując po leśnych szczytach trafisz na hotel i budkę z hamburgerami to co zrobisz? Zjesz hamburgera i położysz się w pokoju hotelowym, czy zbudujesz szałas i posilisz się robakami? Wybór jest chyba oczywisty 🙂

  19. Koordynator pisze:

    Porównywanie jak to mówisz : ” Jeśli znajdziesz się w ciężkiej sytuacji (np. katastrofa lotnicza)” do survivalu który prezentuje autor proszę ciebie to jak byś porównał prace sprzątaczki do poławiaczy homarów. Nie mówimy tu o katastrofie typu The LOST, tylko o wcześniejszym i zaplanowanym survivalu.
    Księgowy i Paweł mylicie pojęcie survivalu to nie przespanie się pod drzewem jednej nocy i powrót do ciepłego domu wykąpanie się przekąska w postaci dobrego obiadu, to jest coś więcej to spędzenie kilku dni poza domem w lesie, walka o pożywienie walka o wodę wydostanie się z tego lasu bez drobnej pomocy.
    Kiedyś za małego spędziłem noc poza domem w domku na drzewie można powiedzieć w lesie padło wiało, fart chciał że domek miał dziurawy dach padało na nas nie mieliśmy nic do jedzenia nie martwiliśmy się w tym momencie to też był survival.? Bo tak opisujecie że na tym on polega, skaleczenie się w ręke jest zagrożeniem dla was życia, zmoknięcie lub przemarznięcie w temperaturach nie spadających poniżej zera.
    Jeżeli tak to albo jesteście wypieszczonymi delikwentami albo sadzicie że wyprawa do lasu jest tak niebezpieczna jak wyprawa w puszce amazońską .
    Księgowy widać że dużo czytasz bo umieszczasz dużo informacji ze stron internetowych ale teoria nie zawsze sprawdza się w praktyce, słowa i nazewnictwa których do końca nie rozumiesz nie powinieneś używać, mam wrażenie że na czytaniu się to kończy.
    Raz mi piszesz że ta wyprawa to nie jest bushcraft tylko prawdziwy survival potem znowu odnosisz się do „survival outdoor i w pewnej formie jest odmianą trekkingu” czyli tak na prawde odmianą bushcraft zdecyduj się, bo albo czegoś nie doczytałeś, albo po prostu bawisz się w survivaliste.
    Bardzo ciekawy temat, ma dużo ciekawych aspektów ale jeszcze Paweł dużo musi się uczyć żeby odbyć survival. Na takie wyprawy to ja w czasie harcerstwa chodziłem i się dobrze przy tym bawiliśmy.
    Paweł ma nadzieje że rozwiniesz swoją zabawę i odbędziesz survival z prawdziwego zdarzenia ważne są chęci, tego tobie nie brakuje bo umiejętności widzę masz do nadrobienia i to bardzo, może tak warto się wybrać szkołę przetrwania organizowaną przez jakąś placówkę, tak o dla siebie żeby mniej więcej zobaczyć jak wygląda kilka dni w lesie nawet jak macie narzędzia itp.
    Bym zapomniał weź może księgowego bo widać chłopak oczytany w google bardzo jest pierwsza osoba która studiuje google

  20. Księgowy pisze:

    Koordynator pisze: „Kiedyś za małego spędziłem noc poza domem w domku na drzewie można powiedzieć w lesie padło wiało, fart chciał że domek miał dziurawy dach padało na nas nie mieliśmy nic do jedzenia nie martwiliśmy się w tym momencie to też był survival.?”

    Tak to możesz sobie porównywać nawet spacer po lesie, w którym spotkała Cię mrzawka. Nie porównuj takich farmozonów do realnych sytuacji, w których walczysz o przetrwanie.

    Koordynator pisze: „Jeżeli tak to albo jesteście wypieszczonymi delikwentami albo sadzicie że wyprawa do lasu jest tak niebezpieczna jak wyprawa w puszce amazońską .”

    Zwykła wyprawa do lasu nie jest niebezpieczna, za to często bardzo przyjemna np. bushcraft. Gdy jednak zabłądzisz, spotka Cię nagła nawałnica, jest ciemno, temperatura spada grubo poniżej zera, albo zamiast tego wali rzęsity deszcz, a Ty nie umiesz trafić do domu, to zwykła przyjemna wycieczka zamienia się w prawdziwy koszmar z zagrożeniem życia włącznie. Odmrożenia, hipotermia to tylko niektóre z przykładów. Nie pomoże Ci wtedy nawet to, że jesteś najedzony. Musisz i tak walczyć. Oczywiście nie wywołasz sobie katastrofy na życzenie, ale scenariusz możesz założyć.

    Koordynator pisze: „Księgowy widać że dużo czytasz bo umieszczasz dużo informacji ze stron internetowych ale teoria nie zawsze sprawdza się w praktyce, słowa i nazewnictwa których do końca nie rozumiesz nie powinieneś używać, mam wrażenie że na czytaniu się to kończy….Bym zapomniał weź może księgowego bo widać chłopak oczytany w google bardzo jest pierwsza osoba która studiuje google”

    No tak jestem oczytany i się tego nie wstydzę, a Google bardzo pomocna rzecz. I nie wierzę, że sam nie korzystasz z tego jakże pomocnego serwisu. A rozumiem wszystko doskonale, więc poczuwam się do używania profesjonalnego słownictwa, które jest jak najbardziej jest na miejscu – w końcu jestem oczytany prawda 🙂 Pozdrawiam 🙂

  21. Koordynator pisze:

    Witam w kolejny jak że pochmurny dzień za oknem widzimy warunki krytyczne wiec proszę nie wychodzić bo spotka was survival.
    Rozmowa zgorzała na dobre na forum, krytykują a może bardziej uświadamiając że wyprawa pawła nie miał nic wspólnego z survivalem, napotkałem się na mocną krytykę, moje podpowiedzi i spostrzeżenia miał tylko wywnioskować i podpowiedzieć tobie że do prawdziwego surviwalu tobie jeszcze brakuje, może i jesteś na dobrej drodze ale jeszcze musisz się wiele uczyć.
    Dla tego pisanie o zagrożeniu życia, wychłodzeniu, o tym że głód cię łapał po spędzeniu kilku godzin w warunkach dobrych, jest pokazaniem że styczność z nie z warunkami domowymi są dla ciebie katastroficzne.
    Chcesz surwival bardzo proszę zapraszam na 3-4 dni do lasu wyznaczymy sobie teren przez jaki mamy się przedostać i nie będzie to teren wcześniej znany przez nas. Wyprawa z punktu A do punktu B jemy i pijemy to co znajdziemy albo zdobędziemy w lesie śpimy pod tym co sobie zrobimy z materiału znalezionego na danym terenie. Nie ubieraj się jak japoński podróżnik żeby uświadomić ludziom że jeżeli masz ubrania z bazaru ciężej jest przetrwać bo to jest kpina masz ubrania trekkingowe ubierz się w nie i nie mów że wtedy to nie jest survival. Narzędzia jakie weźmiemy ze sobą Niezbędnik Survival OUTDOOR, krzesiwo i żyłkę. Piszesz się na to wtedy może się przekonasz czym jest survival jeszcze jak trafimy na niesprzyjające warunki.

    Księgowy napisał: „Tak to możesz sobie porównywać nawet spacer po lesie, w którym spotkała Cię mrzawka. Nie porównuj takich farmozonów do realnych sytuacji, w których walczysz o przetrwanie.”
    Fakt walką o życie jest spędzenie kilku godzin w pogodną noc z kolegą pod gałęziami no tak barwo to jest prawdziwe zagrożenie życia, (samemu bo kolega dostał pilną wiadomość na telefon-bo był zasięg ) ale zanim poszedł rozpalił ognisko zapalniczką. Proszę ciebie nie pogrążaj swojego wyobrażenia o survivalu.
    Księgowy napisał:” No tak jestem oczytany i się tego nie wstydzę, a Google bardzo pomocna rzecz. I nie wierzę, że sam nie korzystasz z tego jakże pomocnego serwisu. A rozumiem wszystko doskonale, więc poczuwam się do używania profesjonalnego słownictwa, które jest jak najbardziej jest na miejscu – w końcu jestem oczytany prawda Pozdrawiam”
    Fakt jesteś oczytany tylko brakuje tobie trochę praktyki, ostatnio czytałem ciekawy artykuł o żołnierzach, którzy sa szkoleni na symulatorach przechodzą po kilka set godziny wykładów teoretycznych, a jeżeli pozostawia ich się na prawdziwym polu walki( Afganistan, Irak ) Wracają po krótkim czasie do domu z uszczerbkiem psychicznym na zdrowiu. Konkluzja nasuwa się sama nieraz warto wyjść z domu niż tylko czytać i uświadamiać innych teorią jaką się zdobyło a tak na prawdę w warunkach zagrożenia stoi się i paraliżuje nas bezradność.

  22. pat pisze:

    Ide o zakład, że autor przyjmie wyzwanie (o ile już nie przyjał), tyle, że w ten sposób nieczego nie udowodnicie, bo za chwile znowu pojawi sie tu ktoś inny, kto zakwestionuje waszą wyprawę jako prawdziwy survival. Wycieczka w teren w maju, gdzie temperatury są mocno na plusie, ciepłe noce, wody pod dostatkiem, nawet jakbyście te 3-4 dni nic nie jedli wyjdzie wam tylko na zdrowie. Nic od tej strony wam nie zagraża bardziej jak w codziennym zyciu na ulicy. Co innego była noc w zimię w siarczyste mrozy, co innego w noc na silnym deszczu w lesie w szałasie w mokrych ubraniach, a co innego spacer 3-4 dniowy w ciepły majowy miesiąc.. Proponuję wam, iść w późną jesień, lub nawet srogą zimę kilkaset kilometrwów lasami, górami, omijając wszelką cywilizację, spędzicie 2 tygodnie spania w szałasach, wąwozach, jamach, dołach etc. wtedy obaj cos udowodnicie. Nie zakładajcie specjalistycznej odziezy ani butow bo to beka ubierac się w termogeniczne ubrania wiatroszczelne i hydrofobowe oraz super obuwie. Póki co Pawel ma jedynie plusa za zimowy survival i za ten ostatni za sam fakt, ze w ogóle spróbował gdy inni powymiekali, (a tak własnie zwykle sie to konczy) do laurów w tym temacie jednak daleko.

  23. Koordynator pisze:

    Nie przyjął wyzwania przynajmniej nie odezwał się w z związku z tą wyprawą, teraz nie chodzi o to jakie warunki panują tylko o to żeby pokazać Pawłowi na czym polega survival bo myli bardzo pojęcie survivalu.
    Ja sobie nie musze nic pat udowadniać
    Ale faktycznie masz racje minusowe temperatury lub ulewny deszcz i mocny wiatr na pewno dodały by pikanterii survivalowi.

    • Loraz pisze:

      Napisz do niego na adres maila blogowego , bo tu ci na pewno nie odpisze – „zasady”…
      Swoja droga polecam dac sobie siana z tym waszym survivalem w tej chwili bo znowu wam zarzuca ze sie wybraliscie na kilku dniowy wiosenny spacerek po lasach gór sowich. Widzisz teraz jakies tam dla was zagrozenie życia ? chyba ze sie bezmyslnie nazrecie muchomorow.. Zima, mrozy, zamiecie snieżne, -30 na osi, zaspy do szyi albo pozno jesienne deszcze, sloty, niskie temp. przymrozki, brak pozywienia, silne wychladzajace wiatry i przenikliwa wilgoc, ulewne deszcze jak pod prysznicem bez przerwy itd. to jest to czego tu trzeba. Do tego jedynie krzesiwo i nóż, a ubranie zwykłe.

      • yoger pisze:

        No właśnie nie do końca jak mówisz i to jest problem. Paweł pyta o przepis na PRAWDZIWY survival. Pierwsze instrukcje odnośnie tego zagadnienia były zbierane i udzielane na potrzeby wojska – marynarze czy lotnicy, im oni w szczególności byli narażeni na wypadki i konieczność PRZETRWANIA (tak właśnie to jest survival) do momentu nadejścia pomocy, lub też dotarcia bezpiecznie do domu. Czyli niezależnie czy będzie +40, kokosy, ryby wchodzące same do garnków, które będzie można znaleźć na brzegu, czy też -40, porywisty wiatr i nic poza śniegiem dookoła. Jeżeli faktycznie Paweł chce się spróbować w czymś takim, to musi udać się do jakiegoś mniej cywilizowanego kraju, gdzie miejscowi zabiorą go helikopterem kilka dni pieszej drogi od najbliższej osady. Póki nie będzie musiał się zmierzyć z niskimi temperaturami ubranie nie będzie miało większego znaczenia. Najlepsze kurtki z super-hiper membranami kiedyś przemokną, a przy nadmiernej szczelności będzie miał w środku saunę i też zmoknie. Z butami to samo. Krzesiwa ani noża ludzie nie mają przy sobie latając samolotem, tu już liczy się improwizacja. Polecam serię 'Survivorman’ Lesa Strouda, on właśnie coś takiego praktykuje, z odpowiednim przygotowaniem i latami doświadczenia oczywiście.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.