Nie ma nic gorszego w eksploracji jak mężczyzna eksplorator-tropiciel tajemnic robiący w portki ze strachu na widok średnio groźnego zawaliska – nie ma. A naoglądałem się już takich, i naczytałem.. więc wiem co mówię. Nigdy nie był to dla mnie przyjemny widok. To nigdy nie było śmieszne, zawsze to jest żałosne, zawsze. Niektórzy z nich mają czelność tłumaczyć, że wygonił ich ze środka własny instynkt samozachowawczy mówiący coś w stylu, że tu śmierć wita w postaci ledwo trzymających się lub wiszących nad głową bloków skalnych (w zawalonej sztolni) – czy coś podobnego. Dla mnie to tak jakbyś powiedział: „jestem kobietą”.
Kiedy jesteś eksploratorem i próbujesz rozwikłać jakieś zagadki musisz liczyć się z tym, że wchodząc do podziemi może nagle spaść ci ściana na łeb, lub że możesz sobie łyknąć tlenków węgla lub podobnego świństwa. Jest to ryzyko z którym musisz się pogodzić (chcąc być eksploratorem). Zagadki same się nie rozwiążą, a ty nie bądź żałosnym fiutem i nie posyłaj do sztolni kolegów samemu siedząc przed komputerem w domu, kozacząc jeszcze na forach internetowych (a konkretnie to na jednym takim.. gdzie leszcze mają tupet pisać „Sztolnia dla Orłów” – żal…).
Rozumiem, że czasami w sztolni może nas coś zatrzymać, np. brak odpowiedniego przygotowania pod względem sprzętowym. Wtedy wychodzę, i wracam kiedy już mam ze sobą to czego mi wcześniej brakowało (np. wodery – niektórzy nie zawsze mają je ze sobą na wyprawę, itp.). Bokser wchodząc do ringu liczy się z tym, że dostanie w ryj. Eksplorator wchodzący do sztolni liczy się z tym, że może posypać mu się na plecy. Bokser który ucieka z ringu budzi politowanie. Eksplorator uciekający ze sztolni budzi politowanie. Tak to wygląda. Sprawa jest prosta.
Niektórzy jednak chyba nie zdają sobie z tego sprawy i jeszcze obnoszą się ze swoim tchórzostwem nagrywając krótkie filmiki następnie wpuszczając je do sieci. Widać na nich, że wystarczy gdy się trochę rdzy posypie na głowę ze stropu i już pasują, albo jak w sztolni Wacław I zadowalają się przejściem pierwszych kilku metrów zanim skończy się betonowa obudowa. Następnie pojawia się komentarz, że nie warto ryzykować i zwyczajnie zawracają. Dzieje się to już po kilku metrach od wlotu do sztolni ! Miejsce na rozmowy z Bogiem jest np. w kościele, „sztolnia nad potokiem” to jedno z ostatnich miejsc gdzie by mi coś takiego do głowy przyszło. Tam upajam się urokiem zwiedzania i naprawdę dobrze się bawię. Nie powiem, bo jest trochę ciasno, jakby nie patrzeć to jeden wielki zawał wnętrzem przypominający środek maszynki do mięsa.. ale przecież z takim czymś do czynienia ma się często kiedy eksploruje się nowe miejsca lub łazi po jaskiniach (zaciski liniowe).
Odnośnie nowych miejsc postanowiliśmy trochę zagadek pokazać, jedna taka, która poprzednio zaintrygowała Onibuska – czyli tunel odwadniający między Górą Włodzicką a kierunkiem Gontowa. Otóż ten tunelik ma bardzo dobrze wykonaną obudowę na pierwszym odcinku (10 m), następnie jest zawał (?) , i tu ciekawostka bo wystaje z niego rura stalowa u dołu (z lewej strony), pordzewiała niemiłosiernie, z której wylewa się czysta woda (ewidentnie odwodnienie). Cóż, trzeba było wgramolić się do rury i zasuwać nią na czworaka prosto przed siebie. Rura jest dość kręta, po jakimś czasie dochodzi do komory która ma po bokach mniejsze rury odpływowe (co właściwe odwadniają ?) gliniane. W te rury już nie sposób się było wcisnąć, ale można było iść dalej do przodu. Tam rury stalowej już nie było, za to kanał zbudowany był z betonowych pierścieni. Doprowadził do kolejnej komory, tym razem ślepej (bo bokach jakieś wzierniki przez które wpływała malutka już ilość wody).
Nieco wcześniej znajduje się kolejny tunel, jak poprzednio już wspominałem o przekroju kwadratowym. Wykonany ze sporej kostki melafiru, skręca na lewo.. tym razem sami już sprawdźcie, podpowiem tylko, że nie zawęża się, i idzie wprost w kierunku tuneli kolejowych (jakby pod nie…), odwadnia…dowiecie się co, gdy tam wejdziecie. Ciekawe są też fundamenty jakiegoś budynku za stacją kolejową na niewielkim placu. Odniosłem takie wrażenie, że jedna z tych bocznych rur (ta gliniana) odwadnia właśnie ten obiekt, tyle, że tam nie było żadnego wprowadzenia. Nie lubię tanich sensacji, nie szukam ich. Ja nie z tych.. Nie wiem co tam było, może jakiś stary magazyn, nie będę fantazjował, nie wiem. Jest też ślad po jakimś zasypanym wejściu, obiekt jest jednak na widoku..
Co do Góry Włodzickiej, dostaję ostatnio coraz częściej e-maile z zapytaniami o lokację sztolni które tam odkryliśmy. Eksploratorzy (z jakich grup ? nikt nie chce się przyznać..) pytają o zamaskowane przez nas wloty, przy tym przeważnie zaznaczając „i tak znajdziemy”. Więc proszę bardzo, żeby tylko nie skończyło się jedną z takich sytuacji jak te które opisałem powyżej.. Podałem kilka lokacji, trochę namiarów. Góra nie jest nasza przecież, my jedynie pierwsi zwróciliśmy uwagę na obiekty tam się znajdujące i trochę tam odkryliśmy.. (pisałem o tym wcześniej). Jako zagwozdkę i pole do wykazania się polecam znaleźć odpowiedź do czego służyły te fundamenty znajdujące się na zdjęciu jakie prezentuję poniżej. Dodam, że niedaleko znaleźliśmy całkowicie przysypany fundament wyglądający jak te pod kompresory. Jeszcze nie mówię, że do tego samego służył, ale sprawa jest ciekawa.
Widać zapał i pogoda chłopaków nie odstrasza, a zachęca. Taka postawa cieszy Towarzyszu!
Jedyne co razi to „Ja w sztolni” , „Ja w lesie” – chyba coś w automacie masz ustawione – zmień bo lipnie to wygląda.
A to jest zdjęcie dla tych co nie wierzą że można sie zebździć w gacie ze strachu http://radek78.wrzuta.pl/obraz/5SyoNkA5LmQ/wypadek_na_bungee , tu akurat na bungee, rozumiem ze w sztolniach zdarza sie leszczom to samo LOL LOL LOL huuuhahahaha
Nasz morowy porzadny człowiek opisał kiedys na blogu jak to popuscil w waclawie ino dupe tylko włożył. Dobrze ze on i jemu podobni nie wchodza w takie miejsca nago inaczej spąg szybko wyscieliły by zaschniete fekalia.
Aniszewski też właził do Wacław I, przez szyb. I jak się to skończyło ? he he he .. Ortopedia nam powie 🙂