Na pytanie, czy coś nowego (powszechnie nie znanego) zostanie odkryte w „Riese” odpowiadam: TAK, zostało. Pytanie drugie: Czy będzie o tym podane do publicznej wiadomości ? NIE, nie będzie, chyba że drobiazgi.. dlaczego ? m.in. dlatego, że istnieją tzw. sępy eksploracji, wielcy „GURU”, którzy – coraz bardziej się przekonuję – wiedzą nie wiele ponad treść wypisywaną w necie (jak ktoś coś poda do netu), oraz książek i jakiś tam innych tematycznych publikacji. Tym czasem dostrzegam w nich myśl przewodnią jaką się kierują: „jak na tym zarobić międląc w kółko”.
Nie będzie podane do publicznej wiadomości jeżeli jest to obiekt który można klasyfikować jako kompleks hal i sztolni lub jedna sztolnia z zachowaniem tak ciekawych elementów, że dało by się tam utworzyć trasę komercyjną. Tak uważam.
Z innej beczki: Wyobraźcie sobie teraz Starszego Pana, który jest dumny z tego, że uniemożliwił eksploratorom penetrowanie podziemi. UNIEMOŻLIWIŁ, ponieważ wiedział gdzie są i przyczynił się do tego, by te podziemia stały się niedostępne. Powszechnie uważa się, że Niemcy pod koniec wojny tak robili, i są podejrzenia, że robią nadal (chodzi o tzw. „strażników” – neofaszystów), metodycznie dzisiaj wcale nie muszą strzelać.. a co powoduje, że się z tych terenów NIE wynieśli ? bo taki typ uważa, że tu jest jego dom (w sensie przekonania, że te tereny są tak naprawdę niemieckie).
Można było takiego „strażnika” za to co zrobił na taczce wywieźć kiedy był na to czas. Teraz jest za późno, najważniejsze dla niego, że udało mu się uniemożliwić eksploratorom dostęp do podziemi. Może sobie z nieskrywana dumą i satysfakcją mówić „no, tu już nie wejdziecie – to dzięki mnie” . Zastanawiam się jeszcze nad pewną sytuacją, mianowicie gdybym ja np. wygłaszał na stojąco przed publicznością siedzącą na krzesłach jakąś przemowę o badaniach terenowych w „Riese” i nagle dostrzegł bym, że siedzi w pierwszym lub drugim rzędzie tuż przede mną neofaszysta (gdybym oczywiście wiedział, że naprawdę jest neofaszystą), dumny z siebie z założoną nogą na nogę i uniesioną do góry brodą.. chyba bym się wściekł. Jestem przeciwny faszystom i neofaszystom.
Rozwiązywanie tajemnic „Riese” stało się jednym z moich ulubionych zajęć w wolnym czasie, lubię to robić. Jestem zadowolony z efektów bo moja wiedza na ten temat obecnie znacznie wykracza już poza ramy wiedzy ogólnej dostępnej (porównuję do książek wydanych do dnia dzisiejszego i tego co do tej pory nawrzucano do sieci). Nie dzielę się i nie wymieniam swoją wiedzą z eksploratorami terenowymi z innych grup, nie współpracuję z nimi i nie polecam do przynależności. Jak ktoś chce wiedzy innowacyjnej o „Riese” to proponuję ruszyć mu swoje tłuste cztery litery w teren (lub do archiwów). W teren – mówię ogólnie, gdyż samo deptanie „Olbrzyma” nic nie daje (są tacy co zdeptali i co ? teraz poniżają się za parę groszy.. ich wiedza jest tyle warta, co brud za paznokciem). Zapytano mnie co sądzę o oprowadzaniu żółtodziobów po terenie „Riese” – odpowiedziałem, że odbieram takie coś jako pewnego rodzaju formę żebrania, jeżeli nie ma to formy prawnej, jest to żebranina zwykła i tyle (osobna kwestia, że to jest nielegalne). Na pewno nie będę się czymś takim NIGDY zajmował.
Kolejna kwestia to słynne w świecie eksploracji : „wiem ale nie powiem” – ja się pod tym podpisuję. Będą inne czasy tzw. „lepsze czasy” to się nagle może okazać, że nie jeden chętnie wtedy powie co wie i co odkrył przez ten „zły czas”, albo w ogóle nie powie bo uzna, że nie potrzebne mu są zazdrosne komentarze rasowych zawistników.
Następna sprawa dotyczy terenu wielkiej budowy, każdy może chodzić po lesie, więc od eksploratorów terenowych tylko i wyłącznie zależy, czy turysta z aparatem fotograficzny w ręce nagle nie okaże się wielkim odkrywcą wrzucając do internetu zdjęcia nie przez siebie odkopanej sztolni. Ordnung musi być. To tak na marginesie.
Na koniec: wszystkie zdjęcia w tym wpisie zamieszczone były robione w sztolni nr 2 i nr 4 w Jaworniku. Sztonie te w całości (od A do Z) zostały przebadane w 49 roku przez grupę kapitana Józefa Niewęgłowskiego. Dziś nie stanowią żadnej tajemnicy.
Paweł jak czytam te Twoje wypociny to wcale nie różnisz się od jak to ich nazwałeś „guru” eksploracji, dużo piszesz ile to nie wiesz w temacie Riese i się nie podzielisz niczym – no i dobrze 🙂 bo nie wiem czy bym chciał coś wiedzieć z tej Twojej wiedzy, która opiera się na samouwielbieniu i wypisywaniu jaki to Ty nie jesteś zajebisty… troszeczkę pokory by Ci się przydało i pamiętaj że nie jesteś pępkiem świata 🙂
„dr joint” :
Rozumiem, że masz na myśli świat eksploracyjny ? pępek świata eksploracyjnego – podoba mi się to 😀 W każdy razie tu napisałem tylko, że czuję się bardzo mocny w porównaniu z tym co obecnie jest upublicznione (czy to na forach czy blogach, książkach, itp. ) ad. tajemnic II wojny św. na terenie w którym z grupą moich kolegów działam. Jesteśmy w odróżnieniu od wszelakich „GURU” miejscowi.. a niestety nie widzę innej możliwości dla kogoś kto jest z poza by wiedział tyle co my, choćby np. ja, który się na tych terenach urodziłem. Ja mam tu rodzinę, dziadków, Niemców, i oni tu żyli w tamtych czasach. Znają ludzi którzy również byli tu w tamtych czasach, byli więźniami, autochtonami lub pierwszymi osadnikami i pamiętają każde drzewo i pagórek którego tu obecnie już nie ma.. Myślisz, że tylko my się interesujemy tematem a oni wtedy co robili ? dopiero wtedy zaraz po wojnie zajmowano się poszukiwaniami w Sowich (nie każdy bał się „mitycznych” min) za skarbami (tak wtedy myślano, że Niemcy tu nie wiadomo jakie skarby zostawili, a i również chodziło o zwykły szaber materiałów budowlanych..). Normalnie teraz od nikogo się o tym nie dowiesz, wiem po sobie, że nigdy nie dotarł bym do tych relacji gdyby nie te rodzinne znajomości, nawet gdybym dotarł bez „wsparcia” nikt by gęby nie otworzył i nie powiedział tego co wie, lub co słyszał (co faktycznie się działo). Dla przykładu: ja już znam historię 3-ki na Gontowej i wiem co się tam stało i kiedy.. a Ty myślisz, że się o tym ode mnie dowiesz ? prędzej zobaczysz latające świnie, zapewniam cię. W Górach Sowich są takie miejsca o których pojęcia nawet nie masz, studiuj sobie stare mapy, a ja się będę przewracał ze śmiechu bo wiem, że tych miejsc o których ja wiem to na pewno nie znajdziesz. Poza tym ja mam ten luksus, że jak wychodzę z pracy to za 5 minut jestem w Górach Sowich czy jeszcze szybciej w Ludwikowicach Kłodzkich. Ty możesz sobie tu przyjeżdżać co jest śmieszne w porównaniu do mnie, to tak jakbyś chciał rywalizować z miejscowymi grzybiarzami kto więcej grzybów uzbiera w danym sezonie (haha).
W obecnej sytuacji gdy na terenie Gór Sowich (bardziej lub mniej oficjalnie) dział kilka grup eksploracyjnych, gdzie jest tzw. „wyścig szczurów”, nie jest wskazane rozpowiadać co się odkryło, zobaczyło nowego i dokonało żeby nikt przypadkiem tej wiedzy sobie zaraz nie przywłaszczył, typ: „my już o tym wiemy, to nic nowego” a na drugi dzień ta grupa jest w tym miejscu i tam szpera. A swoją drogą to też ciekawa metoda pozyskiwania bądź wyciągania informacji od kogoś – próbą prowokacji, dając kąśliwe komentarze.
Krótko powiem ten wpis to kopanie starego dziada po głowie, który uważa, że tu jest jego dom.
Co prawda to prawda, hien jest stosunkowo dużo, więc to co wiesz i odkryłeś jest Twoje. W ogólnodostępnym internecie nie warto zdradzać swych odkryć. Myślę, że najlepiej jest poczekać na szersze zainteresowanie. Bo mogłoby się stać, że człowiek nie będący na miejscu będzie się szczycił swym odkryciem…
Zaczepiasz niektórych czytelników bezpośrednimi stwierdzeniami, dość odważnymi, lecz mi się to podoba.
Wiedza której nie można przekazać lub nie chce się tego robić to martwa wiedza. Nie ma żadnej wartości. To tak jak gdyby wcale jej nie było.
co do wiedzy autora wpisow…. co niektore stwierdzenia wyolbrzymia, fakt. aczkolwiek czytajac wszystkie wpisy od samego poczatku, dziecko by sie zorientowalo, co do tego iz autor wiedze swa uzupelnil i ciagle uzupelnia!!! widac to po wpisach ze nie jest to tylko wiedza „ksiazkowa” zaczerpnieta od innych pseudo eksplo… tylko wiedza ktora zdobyl chodzac po gorach i szukajac czegos co inni przeoczyli. ja osobiscie chcialem pogratulowac tanzani i kili…. a ze wpis jak inne wzbudzil kilka kontrowersji to nie moglem sie oprzec, wcisnas swoje dziesiec groszy.
co do „straznikow” pilnujacych rise to moge powiedziec ze pan Wołoszański w swoim programie kiedyś poruszył temat, ze niby człowiek mieszkajacy w walimiu i pilnujący tajemnic, byl: mroczny, cichy, samolubny, samotny itp. ble ble ble…. jak wiele innych smieci nieprwadziwych tylko po to by program byl bardziej trzymajacy w napieciu, a jak sie okazalo ten „straznik” mial rodzine, potomstwo, byl towarzyski, udzielal sie publicznie, mial wielu znajomych i nic nie wskazywalo na to jaka funkcje pelni, nikt nigdy by sie nie domyslil gdyby nie jego smierc, no wlasnie…. dopiero po smierci wyszlo na jaw kim byl gdy ujzano pod jego pacha tatuaz ss….. reszte dopowiedzcie sobie sami jak osoby medialne „upiekszaja” sytuacje tylko dla zwiekszenia zysku….. Pozdrawiam Lewy.
Levy, znam gościa, który twierdzi, że kolejny podobny przypadek może się okazać za jakiś czas w Głuszycy, co prawda nie drugi Dalmus, ani SS, ale folgsdojcz (szkoda tylko, że takich nie znaczono pod pachą…). Jego argumenty nie są słabe, gdy weźmie się pod uwagę , że dzisiaj „strażnik” to nie ktoś kto biega z karabinem i dynamitem po lesie i wysadza wloty do sztolni. Są dzisiaj bardziej cywilizowane i wyrafinowane metody – efekt ten sam (dosłownie) a możesz mu naskoczyć.
drogi dr.joint nie wiem skąd u ciebie wzieło się określenie że Paweł jest pępkiem świata.Posiada wiedzę na ten temat i nie jeden laik wiele by się od niego dowiedział.A może ty czymś zabłyśniesz i ja się wiele dowiem od ciebie.Pozdrawiam
…no to jestem w przysłowiowej ”Wielkiej DE”…
internetowe księgarnie pełne publikacji o RIESE, wywiady, wykresy, plany, mapy i coraz więcej świadków im dalej od wojny i co ciekawsze każdy podaje się za większego znawcę tematu od tego pierwszego. Do czego to prowadzi?
Nie potrzeba nam tzw STRAŻNIKÓW…sami wprowadzamy dezinformacje- jeden coś tam wie ale nie powie, ktoś wrzuci jakąś wyssaną z palca legendę ,coś ktoś znalazł ale nie powie co, coś ktoś wykopał ale nie powie co i gdzie itd… masa grup eksploracyjnych czy pseudo-eksploracyjnych (zbieraczy złomu) ale nie ma między nimi przepływu informacji. Tyle lat po wojnie i…prawie stoimy w miejscu. Bo żółtodziób (taki jak ja- nie wstydzę się tego) musi zaczynać od zera, nie może skorzystać z tego co zrobili już inni. Mało tego jedna grupa z jednej strony Wlk. Sowy druga z drugiej plus jedna z okolicy żrą się bo ktoś tam coś tam przed kamerą i takie tam,zamiast się zjednoczyć razem pracować w myśl zasady DUŻY MOŻE WIĘCEJ. Przecież wiadomo że zgoda buduje… wiadomo też że nikt nie chce rozmawiać z jakimś tam Kowalskim- poszukiwaczem co zaczyna od zera a bardzo chętnie porozmawia z KOWALSKIM S.A- firmą co to już lata jest na rynku i ma już jakieś osiągi. W pojedynkę zadepczemy, rozkopiemy tylko Góry Sowie…
dlaczego to piszę?
Nie stać mnie na wykrywacz metali,pewnie w tym temacie nie jestem odosobniony, (saperka została mi jeszcze z czasów harcerstwa) ani na bieganie z nim po górach ale bardzo chętnie przeczytałbym rzetelną informację o odkrytych obiektach lub w wakacje- na urlopie obejrzeć (pokazać dzieciom) kawałek historii, spotkać się z odkrywcą tego obiektu- porozmawiać z odkrywcą…
Pozostało mi tylko podziękować wszystkim tym którzy swoją wiedzę(rzetelną!!!) chcą przekazać następnemu pokoleniu by nie musiało zaczynać od zera.
P.S. Tekst powyższy napisałem nie po to aby kogoś obrazić czy zniesławić, naprawdę nie to miałem w intencjach. Jedynie ku pewnym przemyśleniom…
Witaj,
wybacz, że dopiero teraz publikuję Twój komentarz, ale Święta, przygotowania do Świąt itd. sam wiesz.. Ad. odpowiedzi: masz rację, nikt przy zdrowych zmysłach kto lata spędził w eksploracji nie chce rozmawiać z kimś kto się urwał np. 200 km od Gór Sowich z zamiarem napisania książki o „Riese” , zwłaszcza jak ten co sie urwał ma zerowe pojęcie o temacie (ale bardzo chce mu się napisać książkę). Oczywiście to nie jest jedyny powód, jest ich trochę więcej, niech to będzie tematem mojego kolejnego wpisu na blogu, w którym szerzej wymienię dlaczego osobiście jestem bardzo daleki od publikowania tego co wiem o „Riese” i z jakich powodów jak sądzę inni też nie chcą się swoją wiedzą dzielić z ogółem.
Cenię pęd do powiekszania wiedzy oraz jej zdobywanie. Jednak styl zdobywanie wiedzy dla samego zdobywania jest troche słaby. Co gdyby przyslowiowy Pitagoras zadziałał w podobny sposób. Jeden z powyższych komentarzy zgrabnie to ujał … Wiedza martwa. Napisz może ksiażke bo jak zdaży sie coś niedobrego to twoja wiedza (niewątpliwie o niebo wieksza od mojej -tylko zwiedzacza, pasjonata i internetowego odkrywcy ) Pojdzie w zapomnienie. W skrócie fajnie że wynalazłeś przyslowowe koło tylko że nikt poza Tobą nie wie co to w ogóle jest. Pomyśl proszę o tym. Ludzie nie sa wieczni sam to napewno wiesz szukając wiadomości z pierwszej ręki. Sukcesów i tylu wejść co zejść.
Spokojnie, za jakiś czas, już niedługo, pokaże wszystkim w temacie coś takiego, czego jeszcze nie widzieli. Będzie się działo (dosłownie).
Dosłownie? To pewnie V3 🙂
Nie licz na to, że ja kiedykolwiek będę pisał lub opowiadał takie bzdury jak V3, Muchołapki, Zaginione konwoje do Riese, podziemne miasto itp.
Ja miałem na myśli oryginalne archiwalne zdjęcia,.. i jeszcze kilka innych faktów namacalnych, a nie urojonych lub wymyślonych bajeczek dla celów komercyjnych.
Nie liczyłem. Komentarz był „z przymrużeniem oka” i nawiązywał do dwuznaczności słowa „działo”. V3 było działem. Pozdrawiam.
Wiem, że było działem. Są jednak tacy, którzy twierdzą, że V3 to również nazwa jakiegoś dyskoidalnego wunderwaffe. Dorabiają do tego jeszcze nowsze modele (V7, V10…), itd.
W sztolniach w Rzeczce (komercyjnie zwanych sztolniami Walimskimi) stoją atrapy, które tam pasują jak siodło do świni. Niby to ma pokazać skalę rzeczywistych możliwości wykorzystania tych sztolni, w przypadku, gdyby zostały one ukończone. Ale fakt jest taki, że na pewno nie zamierzano tam nic produkować, więc po co w ogóle stawiać tam takie atrapy? Oczywiście, wiadomo po co.. a do faktów trzeba umieć dotrzeć.