Postanowiłem, że jeszcze trochę napiszę na temat tej sztolni, jako że mam do niej duży sentyment (generalnie lubię ten obiekt) więc robię to chętnie. Poprzednio opisałem tę sztolnię jak ona wygląda w środku, co zawiera, z zaznaczeniem kilku zagadek. Teraz trochę bardziej skoncentruję się na tych drugich właśnie. Pierwszą taką ciekawostką, która tam występuje są nacieki – węglan wapnia tworzący mini stalaktyty tzw. makarony odstające ze stropu w okolicach drugiej tamy, oraz obfite i licznie występujące polewy koloru brązowawo-czerwonego w wielu miejscach na ociosach, świadczące z kolej o dużej zawartości związków żelaza w strukturze skalnej.
Można do powyższego postawić dwa pytania: Jako, że węglany wapnia w skałach gnejsowych zwykle nie występują (takie zjawisko jest raczej rzadkością), pytanie więc czy ten CaCO3 w tym miejscu nie pochodzi np. z cementu lub wapna palonego znajdującego się powiedzmy w jakimś pomieszczeniu ulokowanym nad rozpatrywaną sztolnią nr 3, oraz analogicznie drugie pytanie: czy liczne rudawe nacieki na ociosach nie są wynikiem faktu istnienia powyżej tej sztolni nieznanych i niedostępnych pomieszczeń w których stoją maszyny, torowiska itd., w dodatku gdyby te pomieszczenia były solidnie zalane wodą z jakimś tam odpowiednim dostępem tlenu.
Biorąc pod uwagę, że o takich pomieszczeniach mówi się, jakoby znajdować się mogą pod siłownią lub, że sztolnia nr 3 planowo miała być odpowiednikiem sztolni nr 2, i tylko czekała na zbicie stropu (czyli połączenie ze sztolnią nr 4 znajdującą się w takim przypadku nad – analogicznie jak sztolnia nr 1 znajduje się nad sztolnią nr 2). Wówczas wlot sztolni nr 4 znajdowałby się w miejscu w którym wielu podejrzewa*, ba zakładając zupełnie przeciwstawną kolejność drążenia sztolni w Osówce (ta musiała by nazywać się sztolnią nr 3, a obecna 3-ka sztolnią nr 4) była by ukończona. Warto więc rozważyć, czy te nacieki nie są jakąś przesłanką świadczącą za tym, że faktycznie nad sztolnią nr 3 mogą znajdować się nieznane do tej pory podziemne kondygnacje.
Uzasadnienie widziałbym w ten sposób: Po pierwsze gdyby faktycznie istniała w Osówce sztolnia niedostępna, zalana wodą z zatopionymi tonami złomu (maszyny, torowiska itd.), której korytarze przecinałyby się w rzucie prostym ze sztolnią nr 3 – i to dokładnie w miejscach w których występuje najwięcej rdzawych nacieków (zakładam tak jako optymalny wariant), to być może pochodziłyby one z tego żelastwa jednak w bardzo niewielkim stopniu (a wycieków jest b.dużo) dlatego, że korozja żelaza zalanego wodą przebiega bardzo powoli. Wraki leżą w morzach i oceanach (w słonej wodzie !) setki lat a jednak są wydobywane i poza powierzchniowym zniszczeniem daje się je w zupełności identyfikować (powstałe tlenki żelaza i bród wszelaki skutecznie hamuje dalszy proces korozji). Ubytek materiału w słodkiej wodzie jest jeszcze dużo mniejszy a biorąc tu pod uwagę rozpatrywany przedział czasu.. Dlatego bardziej skłaniałbym się ku stwierdzeniu, że przyczyną nacieków jest jedynie lokalny pokład żelaza występujący w skale poprzecinany systemem mikro szczelin i spękań przez które przepływa stale woda wypłukując to grawitacyjnie do sztolni, gdzie następnie się utlenia dając taki a nie inny obraz na ociosach. Podobne (aczkolwiek nieco mniejsze) rdzawe nacieki znajdują się w sztolni Silberloch oraz Dzikowiec (góra Wapienna).
Z kolei mleczno białe mini stalaktyty – makarony- węglanu wapnia wiszące ze stropu, to jest dopiero ciekawe ponieważ skała wapienna raczej w gnejsach nie występuje. Takie zjawisko ma tu jednak miejsce, mimo to nie sądzę by to były jakieś składowe betonu znajdującego się np. powyżej w siłowni. Co prawda nie jest ona zbytnio oddalona (a tego betonu tam znajduje się naprawdę dużo), do tego gdyby założyć niedostępną sztolnię (ukończoną) z poziomu wyższego czekającą na połączenie sztucznie wywołanym uskokiem ze sztolnią nr 3, powiem szczerze, to.. teoretycznie jest to możliwe. Praktycznie ogólnie rzecz biorąc daję jednak na taka możliwość zaledwie 1%. Dlatego uważam biorąc również powyższe (żelazista woda brązowa), że nie są to argumenty dowodowe, które można znacząco brać pod uwagę w rozpatrywaniu istnienia nieznanych podziemi znajdujących się w okolicy siłowni w kierunku sztolni nr 3 (nad sztolnią). Aczkolwiek jest to już jakiś sygnał, że coś może być..
Co jeszcze ciekawego jest w tej sztolni ? Najlepiej zacząć od tego, co wiadomo o tej sztolni ? A wiadomo to, że obiegowo nazwano ją sztolnią odwadniającą górę (co jest nieprawdą, udowodniłem to dobitnie poprzednim razem) oraz druga wersja: że służyła za oczyszczalnię ścieków. Zapytam: jakich ścieków, skąd ? (z miasteczka OT ?). Czy ktoś kto postawił taką tezę ma w ogóle rozum ? Obie te wersje są nie prawdziwe. Sztolnia ma charakter militarny (typowe przekroje, wartownie, normy). Zawiera też ślady wyraźnie świadczące o planowym jej dalszym drążeniu (nawiercone w przodkach otwory pod odstrzał – zarówno w głównym ciągu komunikacyjnym jak i wartowniach – ewidentnie robiono tam wartownie – oraz sprzęt górniczo wydobywczy. Nawet został urobek jeszcze nie wywieziony. Sztolnia wygląda więc na typową sztolnię „Riese” , zaczętą i nieukończoną (porzuconą !). Można by w tym momencie nie poruszać tematu, gdyby nie dwa elementy, które tam wyraźnie nie pasują. Są to dwie ceglane tamy (kaskady), z rurami przelewowymi i zaworem (przed pierwszą tamą od strony odpływowej) oraz fundamentami pod jakaś armaturę hydrauliczną (np. filtry).
Schematy obu tych tam (z rażącymi błędami z zakresu zasad rysunku technicznego) przedstawił w swojej książce Mariusz Aniszewski 1 , nawet zamieścił zdjęcia jak wyglądają one w całości po spuszczeniu wody (rozbito pierwszą tamę przy spągu ? – patrz foto poniżej).
Do tego momentu gotowy byłem myśleć, że zaraz po zakończeniu wojny i porzuceniu sztolni przez Niemców, zrobiono tam ujęcie wodne w czasach pierwszego PRL. Machnąłbym ręką i sprawę uznałbym za zamkniętą. Tylko jest problem: sprawdziłem we wszelkich możliwych źródłach – tam nigdy nie było ujęcia wodnego po wojnie !! Należało więc wrócić do sztolni i zastanowić się, dlaczego Niemcy nagle (tak zupełnie nagle !) zmienili jej przeznaczenie ? Zostawili przecież wszystko, jedynie torowisko zostało zdemontowane w głównym ciągu komunikacyjnym (bo przeszkadzało w budowaniu tam).
Można oczywiście postawić na upartego hipotezę mówiąca o tym, że Niemcy zbudowali te tamy pod sam koniec wojny, z takiego powodu, że pod pierwszą tamą coś zostało celowo w ten sposób zamaskowane. Sztolnię zawaloną u wlotu przecież zawsze można znaleźć , odkopać i wejść, a tamy całkowicie zbijają z tropu. Ktoś pomyśli: „sztolnia odwadniająca”, a „oczyszczali wodę” np. ujęcie wodne, lub „flotowano tam pierwiastki radioaktywne” (taki absurd słyszałem – tyle, że nie jest to sztolnia w żadnej mierze uranowa, którego z resztą Niemcy w innym miejscu mieli pod dostatkiem ), itd. Komu przyjdzie na myśl do głowy, że tamy to zwykła ściema służąca do zamaskowania tego, co Niemcy tam schowali gdy musieli już uciekać. Oczywiście w tej chwili to tylko luźne rozważania, nie fakty.
Faktem jest to co widzimy, że to jest sztolnia militarna, w początkowej fazie budowy, nie ukończona, porzucona (dosłownie) przez Niemców w sensie pierwotnego jej zastosowania. Postawiono w niej następnie dwie tamy. Zastosowanie tam jest oczywiste: zapewniają wstępną filtrację wody (separację drobnych frakcji poprzez tzw. sedymentację), następnie jest zawór oraz pozostałe składowe świadczące o tym, że prawdopodobnie były tam zamontowane urządzenia służące dalszemu jej uzdatnianiu. Tylko po co ? Potrzeby komunalne raczej odpadają, na cele przemysłowe.. I tu zaczął się kolejny rozdział w dochodzeniu co którędy i dlaczego oraz na co. Na koniec dodam, że już praktycznie wyjaśniliśmy tę zagadkę, idąc tą drogą jest ona dość złożona. Zbyt dużo tego bo wiąże się z pozostałą częścią kompleksu (Osówka) dlatego tego już na blogu nie przedstawię. Poza tym każdy może sam dociekać, po co miałbym podawać gotowe rozwiązanie psując komuś zabawę z poszukiwań. Wystarczająco dużo podałem. Zamykam więc temat sztolni nr 3 tak samo jak zamknąłem temat Gontowej (na blogu) mimo, że oba kompleksy badamy nadal.
* Mam tu na myśli miejsce przed fundamentem pod kompresor – w jakimś celu tam go postawiono, chyba nie po to, żeby sobie tam tylko stał.. Na przeciwko tego fundamentu droga jest nieznacznie poszerzona, co ciekawe: wszelkie badania wykluczają jednak za wybraniem luźny rumosz skalny.
Poprzednie wpisy ad. sztolni nr.3 w Osówce:
1. https://pj-blog.pl/?p=1693 – Sztolnia nr 3 (Osówka)
2. https://pj-blog.pl/?p=2698 – Prawda o „Riese” – badania
PRZYPISY:
1 Mariusz Aniszewski -Piotr Zagórski (Foto), Podziemny Świat Gór Sowich , wyd. Technol, Kraków 2006 , s. 106 , 276
Stal w wodzie koroduje różnie zasadniczo nie ma wielkiego znaczenia czy woda jest słodka czy slona, stojąca czy płynąca, teoretycznie w wodzie stojącej stal powinna korodować znacznie wolniej, ale czasem tak nie jest, sprawa zależna jest od wielu czynników, np czy ta woda opada czasem, kwasowość, zasadowość, żyjące mikroorganizmy itd, dziesiątki zmiennych, mam bogate doświadczenie w pozyskiwaniu przedmiotów stalowych z wody, czasem zdarza się że z jednego akwenu w jednym miejscu znajduje się przedmiot (powiedzmy bagnet) w prawie idealnym stanie, a 20-30m dalej, coś co kiedyś było bagnetem ale została z tego tylko szpilka po której ledwie mozna poznać co to było. Także procesy korozji w wodzie zachodzą w bardzo różny sposób i nie ma tu reguly w 9 na 10 przypadków raczej rzecz się dzieje szybciej niż wolniej.
Słona woda ma właściwości elektrolitu, dlatego korozja w słonej wodzie przebiega zwykle trzy razy szybciej niż w wodzie słodkiej. To tak na marginesie. Tu mamy do czynienia z wodą słodką, na pewno występuje tam żelazo (stąd taki obraz na ociosach), a powody mogą być dwa:
1. Pokład żelaza
2. Korozja
Ad. korozji: kawałek cieniutkiej blachy, bagnet, czy tym podobne pierdołki o małej masie skorodują raz dwa, inaczej rzecz ma się gdy bryła jest potężna, np. jakieś maszyny, grube szyny itd. Tu skoroduje szybko tylko powierzchniowa warstwa.
Żeby korozja metali byłą taką prostą sprawą, że można sobie powiedzięć w słonej to jest tak i tak, cienkie żre szybko a grube wolno… Niestety sprawa nie jest tak oczywista, polecam w tym zakresie ksiażkę „Teoria korozji i ochrony metali” N.D.Tomaszow, PWM, W-Wa 1962… Inaczej rzeczy korodują, w wodzie dobrze napowietrzonej szybko płynącej, inaczej na dnie jakiegoś zbiornika który jest praktcznie bez tlenowy, jeszcze inaczej sprawa wygląda w przypadku tylko okresowego zalewania danej powierzchni, i tak w przypadku korozji w r-rze wodnym o wiele ważniejszym czynnikiem niż np zasolenie jest to czy ten roztwór jest dodatkowo natleniony, później to jeszcze zależy od samego materiału, żeliwo np jest stosunkowo odporne chemicznie i słabo koroduje, stale węglowe mają dużo parametrów i wiele tu zależy od składu chemicznego… Tak z teorii, czasem się zdarza że szybciej podkład od feldbahnu weźmie niż paczkę gwoździ,w jednym miejscu wyciągasz teownik z 5 tak zeżarty że można go rękami połamać, a pare metrów dalej pierwszo wojenny drut kolczasty w nienagannym stnaie, ale to już praktyka, no mówie za dużo jest zmiennych w tym zagadnieniu żeby tak to traktować pobieżnie… Zasadniczo jest tak że większość pochodnych żelaza, niezależnie od grubości czy tam innych parametrów powinna korodować „złuszczającą się warstewką pasywacyjną”,ale to właśnie tylko jeden typ, istnieje jeszcze korozja wżerowa, między krystaliczna itd itd, sęk w tym że to warunki laboratoryjne. A w życiu najczęściej robi się wielki misz masz.
Korozja w dobrze zasolonej wodzie stojącej przebiega szybko na początku, później zupełnie już odwrotnie. Jeżeli jest nurt, który skutecznie omywa powierzchnię korodowaną przez cały czas to korozja w wodzie słodkiej dobrze natlenionej będzie postępować stale. Ogólnie zgadzam się, że nie ma co generalizować odnośnie szybkości procesu korozji bo jest to zależne od bardzo wielu czynników. Koncentruję się więc jedynie na tym co mamy w tym przypadku (w sztolni nr 3).
1. woda słodka, pochodzi z górotworu
2. zakładając zalaną zupełnie sztolnię nad sztolnią nr 3, w której leży pełno żelaznych klamotów, maszyn itd. (jako jedno z rozpatrywanych źródeł nacieków) to prędkość przepływu-wymiany wody przez te powierzchnie jaka będzie ? Żeby była duża musiałaby istnieć w stropie wielka szczelina pionowa lub pod dużym nachyleniem i najlepiej taka sama prostopadle do niej od spągu w dół. Do tego musiałby istnieć naprawdę duży wchłon (szeroki, ewentualnie dużo mniejszych skoncentrowanych finalnie do jednej wielkiej szczeliny). Fakty są takie, że wody jest tam pod dostatkiem, sztolnia nr 3 jest obficie zalewana, nawet w okresie największej suszy letniej woda bije z rur przelewowych, a po opadach to ładnie przelewa się już przez kaskady. Czy woda ta niesie żelazo z pokładów naturalnych w górotworze czy jest to żelazo z maszyn w zalanej sztolni powyżej ?? to jest zagadka, korozja jest tu ważnym elementem, bo jeżeli będzie słaby nurt, to pierwsza warstwa się utleni (skoroduje), stworzy się naturalna otulina (zanieczyszczenia, powstałe tlenki żelaza itd.) i już woda więcej żelaza nie zabierze ? Pokład żelaza to co innego, tych nacieków żelazistych jest tam naprawdę bardzo dużo..a jeżeli jest tam faktycznie niezły nurt przez np. zakładaną sztolnię nr 4 z poziomu wyższego w której pełno żelastwa leży i ta woda następnie grawitacyjnie wpada do sztolni nr 3 (poziom niższy), to..
Problem tam porusza i całkiem przekonująco wyjaśnia Jerzy Cera na tym filmiku od 14:50. Co Pan na to Panie Pawle? https://www.youtube.com/watch?v=pVtfve6qEKg
Dzięki za link. Rzuciłem okiem…
Tamy powstały w 1954 roku? Bodajże w książce Dawidowicza lub Garby, jest relacja jednego z pierwszych powojennych mieszkańców Głuszycy, który wspomina jak w pierwszych latach po wojnie zwiedzał te sztolnie i mówił, że tamy tam były. Odszukam tę relacje to zacytuję. Pan Jerzy Cera nie podaje żadnego źródła tych rewelacji, jedynie mówi, że okazało się, że powstały w 54 roku i koniec.. Ciekawe, że jak Rosjanie w Gontowej szukali uranu to w żadnej z tamtejszych pohitlerowskich sztolni nie zbudowali tam, nie wspominając już, że w Osówce było gotowe pohitlerowskie ujęcie wody na Kłobi..