„Riese” – podsumowania c.d.

Kadr z filmu "Lot nad kukułczym gniazdem" (1975r.)

Kadr z filmu „Lot nad kukułczym gniazdem” (1975r.)

Jakaś część osób, która zajmuje się tematami wojennej historii gór sowich i okolic, jest wg mnie z pogranicza intelektu umysłowego lub po prostu chora psychicznie. Oglądając niektóre nagrania na youtube dodatkowo się w tym przekonaniu utwierdzam. Oczywiście nie odnoszę takiego wrażenia tylko na podstawie merytorycznej różnicy analizy niektórych kwestii, związanych np. z budową „Riese”, bo oczywiście każdy może mieć różne zdanie. Jednak są pewne granice zdrowego rozsądku i nie trzeba być psychiatrą, żeby móc stwierdzić odchylania od normy, zwłaszcza, jeżeli ktoś je daleko przekracza w swoich medialnych przemówieniach.

Kompleks "Gontowa", fot. Paweł Jeżewski

Kompleks „Gontowa”, fot. Paweł Jeżewski

Nie zawsze jednak słowne naginanie rzeczywistości jest świadectwem upośledzenia umysłowego lub choroby psychicznej. Może się to bowiem wiązać z celowym działaniem, mającym za zadanie wywołać w koło jakiegoś obiektu aurę tajemniczości lub kontrowersje, które niczym śpiew syren zwabią bezmyślnych turystów dających się następnie strzyc z pieniędzy do gołej dupy.

Teraz warto, żeby każdy czytelnik tego bloga się zastanowił, ilu jest oszustów a ilu wariatów lub osób ograniczonych umysłowo, w tzw. tematach sowiogórskich. Można się nawet pokusić o jakieś zestawienie, np. w formie tabeli. Ja mam swój ranking tzw. mitomanów i zastanawiam się czy nie zacząć go publikować tak samo jak zawsze na koniec roku publikuję tu ranking sukcesów eksploracyjnych.

Zaszufladkowano do kategorii Uncategorized | 17 komentarzy

„Riese” – podsumowania

Ja z kolegami w poprzecznym korytarzu podziemnym między sztolniami nr 1 i nr 2 w kompleksie Gontowa

Ja z kolegami w poprzecznym korytarzu podziemnym między sztolniami nr 1 i nr 2 w kompleksie Gontowa

Ciekawa jest historia badań obiektów militarnych znajdujących się na terenie gór Sowich, będących pozostałością po niedokończonej budowli „Riese”. Najpierw służby rządowe, pierwsi polscy osiedleńcy, prasa szukająca sensacji, szaber, inwentaryzacje itd.. Wszystko to polegało na chodzeniu po sztolniach (wszystkim dostępnych wówczas i praktycznie bez zawałów), świeceniu latarkami i sprawdzaniu gdzie co leży i co da się z tego załadować na samochód i wywieźć (głównie materiały budowlane). Później, w latach 60-tych i 70-tych prowadzone były wtórne inwentaryzacje (odkopywano powstałe po latach zawały na wlotach do sztolni, które były wcześniej dostępne i zinwentaryzowane po wojnie, a następnie prowadzono wewnątrz kolejne pomiary, sporządzanie planów itp.). Odkopano też groby zamordowanych. Jeżeli się więc nie mylę, dopiero na przełomie lat 90-tych rozpoczęto prowadzić w górach Sowich pierwsze działania eksploracyjne polegające na przebieraniu zawałów blokujących przejścia do nieznanych i nigdy niezinwentaryzowanych partii korytarzy oraz na kopaniu w miejscach w których nikomu wcześniej nie przyszło do głowy, żeby kopać. Można więc mówić, że eksploracje w górach Sowich rozpoczęła grupa eksploratorów pod szyldem SGP-Kret. Oczywiście ja wiem, że wiele zawałów odkopali wówczas wtórnie, ale np. sztucznie wywołany zawał na końcu sztolni nr 2 w Osówce, który powstał pod koniec wojny lub w pierwszych latach po jej zakończeniu (w to raczej wątpię) oni pierwsi próbowali przebrać. Pierwsi również kopali w „kasynie” itd. itp. Podsumowując: badania polegające na działaniach eksploracyjnych (odkopywanie nieznanego) rozpoczęto w górach Sowich dopiero 50 lat po wojnie !

Włodarz. Fragment infrastruktury.. nie jest to żaden kanał naprawczy, zagadka tego obiektu została już wyjaśniona. Fot. Paweł Jeżewski

Włodarz. Fragment infrastruktury.. nie jest to żaden kanał naprawczy, zagadka tego obiektu została już wyjaśniona. Fot. Paweł Jeżewski

Ten okres (lata 1945-1995) jest udokumentowany w literaturze dosyć dobrze. W skrócie mówiąc nie wiele jak na tak długi czas wyjaśniono, a przecież można było wówczas zrobić znacznie więcej, lepiej, staranniej, ale się nie dało (bo komuna..) a gdy się już dało, to był brak pomysłu i złe planowanie (za późno SGP-Kret wzięła się za „uskok” itd.). Co ciekawe, prawie nie było wówczas.. mitów. W latach 60-tych pojawił się mit bursztynowej komnaty ukrytej w Walimiu, poza tym krążących mitów wówczas było naprawdę niewiele. Okoliczni mieszkańcy nie wiedzieli nic o tych podziemiach i też nie specjalnie się nimi interesowali, więc nie dywagowali. Prawdziwe mity, które później pokutowały przez lata pojawiły się dopiero w książce M.Aniszewskiego („Centrum”, oraz ukryte dodatkowe sztolnie przypadające w liczbie od 1 do 3 na każdy kompleks itd.). Ale najgorsze przyszło jeszcze później…

Osówka. Ta zagadka jest również już rozwiązana.. Fot. Paweł Jeżewski

Osówka. Ta zagadka jest również już rozwiązana.. Fot. Paweł Jeżewski

Zmienił się ustrój w kraju (pojawił się kapitalizm) co zaowocowało pojawieniem się w górach Sowich biznesmenów (trasy turystyczne, książki, prasa), którzy rozpoczęli wówczas proces stopniowego podsycania mitologii o „Riese”, tak mocno, że aż do granic absurdu, byle jeszcze więcej móc na tym zarobić. Podsycanie polegało na tworzeniu na bazie starych mitów, nowych i po nich tworzeniu kolejnych pt. „tajemnica goni tajemnicę”. Wykładnikiem skuteczności takiego działania była i jest ilość pojawiających się turystów. Zaciekawieni turyści napływają i napływają. Kupują książki i prasę „branżową”, płacą za bilety i oprowadzanie po terenie. Aby te mity jakoś jeszcze bardziej uwiarygodnić pojawiają się badacze komercyjni (czyli też biznesmeni). W sukurs przychodzą media publiczne, które też na tym korzystają (na sensacji, nie ważne jak dalekiej od prawdy). Krótko mówiąc w niedokończonej budowli „Riese” zaczęło kręcić się w koło pieniądza jak na gigantycznej karuzeli. Prawdziwy koszmar dla tych, którzy naprawdę by chcieli poznać historię tego miejsca dla samego jej poznania.

Ja w rowie wykopanym pod rurociąg wodny w kompleksie Gontowa

Ja w rowie wykopanym pod rurociąg wodny w kompleksie Gontowa

Wracając do eksploracji. Lata 1995-2016 to okres, w którym paradoksalnie najwięcej wyjaśniono (choć gdyby nie komercja, to zrobiono by znacznie więcej). Dla osoby chcącej poznać fakty historyczne nie ważne są motywy tych działań – czy szukano miejsca na otwarcie kolejnej podziemnej trasy turystycznej czy też nie. Ważne są pozytywne efekty. I tak np. w tym czasie Sowiogórska Grupa Eksploracyjna dokonała eksploracji i skartowania nieznanej wówczas partii podziemi na Soboniu. Firma „Margo” odkopała znaczny fragment sztolni nr 3 w górze Gontowa, sprawdzona została komora w sztolni w Walimiu, odkryto system ogrzewania w Osówce w magazynach kruszywa, itd.itp. Prawdziwy przełom w spojrzeniu na „Riese” nastąpił jednak dopiero w listopadzie 2013 roku za sprawą Wałbrzyskiego archiwalnego badacza historii, Pana Romualda Owczarka.

Gontowa - fot. Paweł Jeżewski

Gontowa – fot. Paweł Jeżewski

Podczas pamiętnego spotkania autorskiego z Panem Jerzym Cera w Czytelni Czasopism, gdy Jerzy Cera zadał pytanie „ […] czy to co nasi zastali w górach sowich po wojnie, to jest wszystko czy to nie jest wszystko, czy jakiś podziemny obiekt został ukryty ? ” (oby tylko nie zostało to zerżnięte jako motyw do pisania wypocin przez jakiegoś pisarza z tego żyjącego), Owczarek wstał z krzesła wśród tłumu siedzących na sali ludzi i powiedział: „W Riese NIC nie zbudowano”. Szerzej to objaśnił i udokumentował w swojej książce pt. Zagłada „Riese” (2014 rok). Moje badania, które prowadziłem w terenie z moim nieformalnym zespołem badawczym od drugiej połowy 2012 roku (część tych badań opublikowana została w sierpniu 2015 roku w mojej książce pt. „Nazistowskie tajemnice Ludwikowic Kłodzkich”) z każdym kolejnym rokiem słowa R.Owczarka tylko potwierdzały. Podsumowując: „Riese” to jest niedokończona budowla, która ostatecznie na nic się hitlerowcom nie przydała (planowano pod koniec wojny ukryć w niej amunicję, ale i tego projektu nie ukończono, amunicja walała się w górach sowich rzucona w rowach pod koniec wojny jeszcze wiele lat po jej zakończeniu).

Zaszufladkowano do kategorii Uncategorized | 6 komentarzy

Tajemnice Ludwikowic Kł.

Stara plebania - fot. Paweł Jeżewski

Stara plebania – fot. Paweł Jeżewski

W Ludwikowicach Kłodzkich nie brakuje zagadkowych miejsc, również takich, które nie dotyczą okresu II wojny światowej. Moim ulubionym przykładem na to jest budynek starej plebani i odchodzące od niego rzekomo pod ziemią tajemnicze tunele. Przyjęło się mówić, że w każdej legendzie jest ziarenko prawdy, zwłaszcza, jeżeli źródłem jest relacja nie jednej a wielu osób. Czy budynek ten, obecnie nieczynny, popadły w ruinę, faktycznie zawiera wejście do jakiegoś nieznanego tunelu ?

Osobiście znam kilka osób, które twierdzą tak, bo według nich w tym tunelu były, co prawda bardzo dawno temu, jednak obecnie będąc na miejscu mają problemy z lokalizacją wejścia… Wówczas, za każdym razem słyszę […]może to było tu, w tym miejscu.. trzeba rozbić kolejną ścianę, żeby się przekonać..” itd. Prace eksploracyjne mające na celu potwierdzić lub wykluczyć prawdziwość owych relacji, prowadziłem w starej plebani z kolegą w 2012 roku. Sprawdziliśmy wówczas kilka miejsc, wykonaliśmy parę wykopów pod posadzkę, rozbiliśmy kilka ścian.. Udało nam się wówczas jedynie znaleźć zakamuflowany (zamurowany) krótki tunel (przejście) prowadzący do starej wędzarni w tym samym budynku (za piecem). I to wszystko. Zrobiliśmy więc dokumentację i na tym wówczas nasze badania się zakończyły.

Fragment starej mapy, czerwoną strzałką zaznaczyłem budynek plebani. Fot.Paweł Jeżewski

Fragment starej mapy, czerwoną strzałką zaznaczyłem budynek plebani. Fot.Paweł Jeżewski

Dokumentacja budowy tego obiektu znajduje się w archiwum w .. Pradze, ponoć. Natomiast z tej nikłej dokumentacji, którą ja posiadam (słaba, ale zawsze coś) wygląda, że budynek ten został wybudowany na długo przed pierwszą wojną światową. Jego zastosowanie wówczas było zapewne zupełnie inne. Ale o tym nie będę tu pisał, zapodam kilka innych ciekawostek. Relacji mówiących o istnieniu tego tunelu wśród miejscowej starszyzny jest.. aż za dużo, żeby można było wątpić. Ja jednak uwierzę w momencie gdy na własne oczy go zobaczę. Dalsza kwestia jeżeli tunel istnieje to pytanie jaką rolę miał pełnić, czy był to jakiś kanał odwadniający strome zbocze góry znajdujące się powyżej budynku plebani, czy może tunel ucieczkowy (kiedyś takie budowano w różnych dworkach, itp.) ?? Będąc w terenie za plebanią widoczne jest niewielkie podłużne zapadlisko (jakby ziemia lekko siadła na tym odcinku) wyznaczające być może fragment przebiegu podziemnego chodnika. To właśnie gdzieś tam powyżej na obecnym polu uprawnym, ponad 30 lat temu Oaza kopała polową toaletę i dokopała się..jak twierdzą do tunelu (następnie wykop ten zasypano a toaletę wybudowano nieco dalej). Nikt jednak nie potrafi wskazać obecnie w którym dokładnie miejscu dokopano się wówczas do tego podziemnego chodnika.

Ja w tunelu w starej plebani (fot. levy)

Ja w tunelu wędzarni w starej plebani (fot. levy)

Temat ogólnie nie cieszy się zbyt wielką popularnością wśród badaczy i poszukiwaczy ponieważ nie jest powiązany z żadnymi skarbami (brak perspektywy 10% znaleźnego), ani z opcją otwarcia kolejnej podziemnej trasy turystycznej (kasa). A jednak są tacy, którzy twierdzą, że morderstwo poprzedniego księdza i splądrowanie plebani miało na celu znalezienie ukrytych obrazów pochodzących z jakiegoś podejrzanego handlu, które w dziwny sposób trafiły na plebanię, jednak nigdy nie zostały tam odnalezione. Czy to tylko plotki i ludzkie fantazje ? Bardzo możliwe, jednak morderstwo księdza jest faktem. Zawiły to temat, nigdy do końca nierozwiązany, podobnie jak ten cały zagadkowy tunel. Czy on naprawdę istnieje ? My go w 2012 roku nie znaleźliśmy. Jedynie kilka długich pozwalanych piwnic znajdujących się powyżej przy dawnych domostwach. Na pewno do tematu jeszcze wrócimy.

Zaszufladkowano do kategorii Uncategorized | 16 komentarzy

Różności eksploracyjne

W zagadkowej sztolni w Górach Sowich należącej do programu "Riese"

W zagadkowej sztolni w Górach Sowich należącej do programu „Riese”

Gdyby zgłosił się do mnie jakiś badasz tajemnic gór sowich pracujący nad publikacją, z prośbą o jakieś materiały z moich badań terenowych, to jest cień szansy, że bym się zgodził. Dlaczego ? ponieważ badacza historii, który na co dzień ma swoją pracę z której się utrzymuje, a jedynie w ramach hobby coś bada i publikuje w dodatku te zarobione z publikacji pieniądze przeznacza na dalsze badania – rozumiem. Jednak gdyby zgłosił się do mnie po materiały jakiś pisarz żyjący z pisania książek to potraktowałbym go inaczej. Pisarza wg mnie tak naprawdę nie obchodzi historia. On chce tylko dostać materiały do napisania kolejnej książki, bo z ich sprzedaży ma pieniądze na utrzymanie siebie i ewentualnie swojej rodziny. Więc zamiast dać mu materiały o które prosi, równie dobrze mógłbym sięgnąć do kieszeni i dać mu trochę grosza. To byłoby to samo co materiały do książki, tylko szybciej. Miałby pieniądze od razu, a tak musiałby czekać, aż te książkę napisze i sprzeda. Wszak w jednym i drugim przypadku osobiście ja odebrałbym go jak zwykłego żebraka – bo dla mnie to byłoby żebranie.

Kolejną kwestią są tzw. odkrycia zaistniałe podczas prowadzonych badań. Odkrycie odkryciu nie jest równe. W każdym razie osobiście uważam, że nie można mówić o odkryciu (małym lub wielkim) jeżeli nie da się go przedstawić namacalnie i niepodważalnie w takiej formie, że nie będzie ono budziło żadnych wątpliwości odnośnie istnienia faktycznego. Osobna kwesta to czy warto odkrycia zgłaszać. Sporo ludzi chce ostatnio coś odkryć bo jest łasa na ustawowe 10% znaleźnego (nowy przepis), więc na siłę szukają, gdzie by coś można znaleźć i zgłosić. Uważam, że to nie ma nic wspólnego z pasją ani z zamiłowaniem do badania historii. Ja np. nie wszystko bym zgłosił. Na pewno zgłosiłbym odkryty przypadkiem arsenał broni, ślady zbrodni, dobra archeologiczne itp., ale raczej wątpię, żebym zgłosił np. podziemną fabrykę zbrojeniową gdybym takową odnalazł, bo wiem, jak to by się skończyło (zablokowaniem poprzez utworzenie tam trasy komercyjnej).

planeta-maZ innej beczki: Ostatnio trochę nadrabiałem zaległości w oglądaniu materiałów filmowych ad. eksploracji i .. za głowę się łapię. Wniosek mój jest taki, że z każdego w opinii publicznej można zrobić eksperta i badacza historii gór sowich, nawet ze średnio inteligentnego szympansa. Wystarczy, że się go postawi przed kamerę, zrobi z nim reportaż, a następnie wyświetli go w TV z podpisem na pasku np. „BADACZ HISTORII” . Raz czy drugi taka akcja, i nasz szympans zacznie uchodzić za eksperta wśród tych postronnych niezorientowanych w temacie podatników, którzy funkcjonują w machinie codziennego kołowrotu (praca – dom – TV) i niczego nie rozumieją. Przeciętny Kowalski, uważa, że jeżeli TV coś pokazuje to jest to na pewno rzetelna prawda. C.d.n.

Zaszufladkowano do kategorii Uncategorized | 5 komentarzy

Białe szaleństwo

JA we Włoskich Dolomitach

JA we Włoskich Dolomitach

Wpis ten poświęcam narciarstwu. Mało kto wie, ale na nartach zacząłem jeździć już gdy miałem zaledwie 3,5 roku. Później trwało to regularnie co sezon, następnie były różne szkółki narciarskie, zawody, itp. aż do wieku dorosłego. Obecnie również gdy znajduję czas wybieram się na narty (głównie do Włoch). Mogę więc uczciwie i śmiało powiedzieć, że w życiu na nartach naprawę wyjeździłem się. Do czego jednak zmierzam: Otóż obecnie narciarstwo nie wygląda już tak jak kiedyś. Teraz konieczne są przygotowane ratrakiem stoki (przepisy) a to już nie takie fajne bo nie ma tzw. muld.

 :)

Włochy

Z czasem pojawili się na stokach również snowboardziści – prawdziwa zmora dla narciarzy, a w każdym razie zmora dla mnie. Utrudniają oni bezpieczną jazdę, powodują kolizje (nie ma to jak siedzący dla odpoczynku na środku stoku snowboardzista piszący sms-a), trudno takiego wyminąć bo nie wiadomo nigdy w którą stronę skręci i czy nagle nie zajedzie nam drogi doprowadzając do kraksy. Ponoć właśnie najwięcej tragedii na stokach powodują snowboardziści.

Na Czarnej Górze

Na Czarnej Górze

Teraz krótko co polecam a czego nie polecam. Do Sokolca-Rzeczki mam oczywiście sentyment (to tam w większości uczyłem się jeździć), ale.. to jakby nie patrzeć ośle łączki. Czarna Góra jest odpowiednia jeżeli jadę z kimś kogo mam zamiar dopiero uczyć jeździć na nartach. Szklarska Poręba jest niezła ale np. nartostrada Lolobrigida jest przereklamowana. Karpacz odpada. Zieleniec również nie polecam. Nie polecam Austrii (zazwyczaj śniegu tam nie brakuje, ale pogoda.. jeszcze nie widziałem żeby tam było błękitne niebo dłużej niż 2 godziny). Czechy są niezłe, szczególnie czeski pieczony ser w ski-barach, ale wolę Włoskie nartostrady. Polecam więc szczególnie region Val di Sole (Temu, Ponte di Legno, Passo Tonale).
Uroki Włoskich nartostrad :) - fot. Paweł Jeżewski

Uroki Włoskich nartostrad 🙂 – fot. Paweł Jeżewski

Zaszufladkowano do kategorii Uncategorized | Dodaj komentarz

Źródła informacji

wycieczkaNie polecam czytać artykułów pisanych przez dziennikarzy bo zazwyczaj oni nie mają bladego pojęcia o tym co piszą. Szef każe pisać im artykuły, które będą budzić sensację lub ciekawość, więc dziennikarz „odrobi lekcję”. Później pojawiają się w prasie perełki, takie jak np. „Część badaczy uważa, że to podstawa chłodni kominowej, ale inni badacze uważają, że to było lotnisko dla dyskoidalnych samolotów startujących pionowo o napędzie zero-grawitacyjnym dla kosmitów, którzy lądowali tu za pozwoleniem wermachtu.” itd. Gdybym ja był dziennikarzem to zdanie mówiąc skrótowo wyglądało by tak: „To jest podstawa chłodni kominowej i wie o tym każdy kto ma olej w głowie i jest zdrowy psychicznie.” – tak bym ja pisał bo tak powinna wg mnie wyglądać rzetelna praca każdego dziennikarza. Niestety tak nie wygląda.

Są tacy dziennikarze, którym mam wrażenie, że jak się zapłaci to napiszą wszystko i zrobią wywiad z każdym – to też mi się nie podoba. Dziennikarz to osoba zazwyczaj nie będąca w temacie, ponieważ dziennikarze piszą o wszystkim, więc czemu się dziwić braku rzetelności artykułów podawanych w prasie na konkretny temat. Są dziennikarze, którzy chcąc rzetelnie „odrobić lekcję” nie wypowiadają się od siebie tylko szukają eksperta w danym temacie do zrobienia z nim wywiadu, ale żeby wiedzieć kto jest ekspertem to samemu trzeba mieć przynajmniej jakiś pojęcie.. a oni go zwykle nie mają, więc trafiają do tych, których np. ja jako osoba znająca się w temacie w życiu nie nazwałbym ekspertami. I w ten sposób błędne koło się zamyka. Do publicznej wiadomości trafia więc zazwyczaj samo łajno.

dokładnie.. (fot.PJ)

dokładnie.. (fot.PJ)

Kiedy czytam niektóre art. prasowe ad. niedokończonej budowli „Riese”, które wpadają mi w ręce, to dochodzę do wniosku, że dziennikarz to osoba, której najmniej zależy na podawaniu faktów historycznych. Im więcej sensacji w przedstawianym artykule tym lepiej i nie ważne, jak dalekie to będzie od prawdy. Dlatego wszelkie materiały prasowe (TV, gazety, prasa internetowa) to wg mnie najbardziej kiepskie źródła informacji. Nie polecam ich czytać i oglądać, a każdy kto opiera się na tego typu materiałach jest w mojej ocenie zwykłym ignorantem.

Zaszufladkowano do kategorii Uncategorized | 24 komentarze

„Riese” – prognozy

Wejście do sztolni nr 1 w Soboniu - fot. Paweł Jeżewski

Wejście do sztolni nr 1 w Soboniu – fot. Paweł Jeżewski

Pobawię się teraz na moment w jasnowidza i spróbuję odpowiedzieć na pytanie, jaka najbliższa przyszłość czeka porzucone pod koniec II wojny światowej, obiekty w górach sowich, które są pozostałością po nieukończonej budowli „Riese”. Otóż uważam, że możliwe są dwa scenariusze, które mogą przebiegać jednocześnie (co jest wielce prawdopodobne). Po pierwsze – co pozytywne – coraz więcej osób zda sobie sprawę, że jest to tylko niedokończona budowla militarna z którą nie wiążą się żadne tajemnice. Czasy Kazimierza Fiedorowicza – jednego z pierwszych polskich osiedleńców – kiedy o nazistowskich sztolniach w górach sowich mówiono „tajemnicze lochy Walimia o których NIC nie wiadomo” minęły bezpowrotnie.

Obecnie o niedokończonej budowli „Riese” wiadomo już bardzo dużo, wystarczająco dużo, żeby nie dawać się robić w konia tym, którzy twierdzą inaczej lub twierdzą tak, bo chcą w ten sposób zarabiać pieniądze (komercja). Jeżeli ktoś chce wierzyć, że potwór z Loch Ness istnieje i pływa tam sobie gdzieś, to jego wola. Może sobie jeździć do Loch Ness i kupować pamiątki i widokówki z potworem. Tacy również będą zawsze skłonni uważać, że to co widzimy w górach sowich to tylko wierzchołek góry lodowej tego co hitlerowcy celowo nam zostawili na podpuchę, żebyśmy myśleli, że to jest wszystko co wykonali. Jeżeli ktoś nie ma co ze sobą zrobić w życiu to będzie tak uważał i będzie szukał w górach sowich dolnego wybetonowanego poziomu podziemnych sztolni i chodników, tzw. drabiniaka. To z punktu widzenia zdrowo myślącego człowieka wygląda jak gonienie nieistniejącego króliczka, ale to wcale nie jest zjawisko odosobnione bo wystarczy tylko się rozejrzeć po internecie, żeby dojść do wniosku, że starych wariatów nie brakuje.

Osówka - zawsze tu robię sobie postój przed fundamentami kompresorów - są..jak drogowskaz ;-) (fot. Paweł Jeżewski)

Osówka – zawsze tu robię sobie postój przed fundamentami kompresorów – są..jak drogowskaz 😉 (fot. Paweł Jeżewski)

Co dalej z tym sławetnym „Riese” ?? okej, a więc najbliższą przyszłość dla niedokończonego „Riese” widzę tak: książek o „Riese” przybędzie (na 100% ha ha), kitu i absurdów w postaci podziemnego miasta itp. cudownych broni Hitlera i bajek o ukrytych skarbach – przybędzie (bo biznes na głupocie ludzkiej najwyraźniej dobrze się kręci). Coś mi mówi, że w przeciągu kolejnych 10-lat w końcu przebiorą ten zawał w sztolni nr 2 w Osówce (tzw. Uskok) i będzie niezłe rozczarowanie. Wielu wówczas nabierze wody w usta, pochowa głowy w piasek (często jest to metoda życiowych tchórzy – zabrać się, zaszyć, przeczekać..). Przy okazji przebierania zawału na końcu sztolni nr 2 w Osówce (o ile on nastąpi), będzie bardzo głośno, już widzę te gęby pchające się do kamery, bo jest okazja. Poza tym na przełomie kolejnych kilku lat zbłaźni się kolejnych kilka osób tak zwanymi „odkryciami”. Tak widzę kolejne dziesięć lat ad ruin niedokończonej budowli „Riese” z czasów II wojny światowej.

Zaszufladkowano do kategorii Uncategorized | Dodaj komentarz

Königswalde: 1939-1945 r. C.D.

11_swierkiKönigswalde (Świerki) kryje swoje nazistowskie tajemnice do dziś. Dla porównania przeszłość hitlerowska pobliskiej Głuszycy jest powszechnie dosyć dobrze znana i udokumentowana, natomiast wieś Świerki pod tym względem wciąż pozostaje enigmatyczna. Na próżno szukać na ten temat w literaturze, w necie chyba też jestem jedyną osobą, która co jakiś czas na blogu porusza hitlerowską przeszłość dawnego Königswalde. Oczywiście robię to w pewnych granicach, nie można tak wszystkiego po prostu podać do netu publicznie.

Ad. tematyki Königswalde czuję się dosyć mocny, oczywiście nie wiem wszystkiego, ale ciekawy jestem czy by się obecnie znalazł ktoś kto by więcej wiedział niż ja 🙂 Jeżeli ktoś tak myśli, to niech sobie wykona następujący test — > Poniżej dwa zdjęcia: 1. obrazuje fragment topograficznej mapy przed wojennej, 2. obrazuje zdjęcie lotnicze z 1958 roku, i teraz pytanie do „kozaka” lub do mega – dociekliwych ?? czego już obecnie nie ma co było w czasie wojny tak bardzo ważne w Königswalde ?? (dodam, że temu kto się orientuje w temacie odpowiedź powinna zająć 3 sekundy).

świerkiswierki_3

Uwaga: to jest pytanie z gatunku „bardzo podchwytliwe” !

Zaszufladkowano do kategorii Uncategorized | 7 komentarzy

„Riese” – moje dylematy

Ja na mojej posesji zaczytany w klęskę OT (rok 2014)

Ja na mojej posesji zaczytany w klęskę OT (rok 2014)

Program budowy „Riese” realizowany w latach 1943-45 na obecnym Dolnym Śląsku, zakończył się niepowodzeniem. W efekcie „Riese” nie istnieje. Tym samym nie poprawne jest używanie określenia „jesteśmy/ byliśmy w Riese” itp., co najwyżej jesteśmy / byliśmy w terenie na którym próbowano to „Riese” niegdyś zbudować – taka forma jest poprawna. Inaczej dla przykładu obrazowo mówiąc, to tak jakby w planie była budowa mostu, a zbudowano tylko same przęsła, czy wówczas poprawne będzie te przęsła nazywać mostem ?? to są tylko przęsła, same przęsła, mostu nie ma.

Nie piszę tego, żeby się czepiać, bo sam nieraz nie dwa z rozpędu używam określenia 'w „Riese” (ot zły nawyk przejęty od „fachowców” z czasów, gdy nie miałem jeszcze tej wiedzy, którą mam obecnie). Pytanie, czy na tym terenie budowy „Riese” w górach sowich, zdołano wykonać coś więcej niż to co widać, ale np. to zamaskowano ? Szukam odpowiedzi..

Włodarz - fot. Paweł Jeżewski

Włodarz – fot. Paweł Jeżewski

Włodarz - fot. Paweł Jeżewski

Włodarz – fot. Paweł Jeżewski

O ile udało mi się śledząc przebieg tras kolejek wąskotorowych wywnioskować, gdzie znajduje się tzw. „sztolnia Polska” to mam pewien dylemat odnośnie.. Dalmusa. Pan Dalmus wskazał dla PPT istnienie dwóch sztolni więcej niż fizycznie znamy. Pomyłka ? Pozostałe sztolnie wskazane przez Dalmusa się zgadzają, tych dwóch brakuje. Liczba parzysta też do mnie przemawia.. jednak topografia wskazanego terenu na mapie Białasika już mniej. Ale może to właśnie tu tkwi pomyłka.. Dalmusa. Osobną kwestią jest bardzo długi tunel mający iść rzekomo od Zimnej Wody do samego Zamku Książ. Osoby bardziej zorientowane w tematach eksploracyjnych wiedzą o czym mówię. Wiedzą też, czy taki tunel może w tym miejscu istnieć czy też nie, i czy ta relacja jest prawdziwa.

Ja usłyszałem podobną „historię” jakiś czas temu. Poznałem wówczas człowieka, który twierdzi, że był w tunelu niesamowicie długim w górach sowich 40 lat temu. Sprawdziłem szereg danych z tym związanych i np. okazuje się, że facet rzeczywiście był w tym czasie w górach sowich (zachowana dokumentacja zdjęciowa etc.), jednak wciąż daleki jestem od tego, żeby uznać, iż owy tunel z jego opowieści istnieje, dopóki go nie zobaczę na własne oczy. Czekam więc na zdjęcia jego kolegów z którymi był w tym czasie (robili zdjęcia w okolicy wejścia do tunelu, a samo wejście było oczywiście niewidoczne, wchodzili przez tzw. „lisią norę” w zaroślach, czyli przez dziurę w stropie za zawałem). Facet sam dokładnie po tylu latach nie pamięta w którym to było miejscu. Zobaczę co z tego wyjdzie, jeżeli zobaczę zdjęcia. Jak się okaże, ze ten tunel jest faktem to.. cóż, ja jestem badaczem niekomercyjnym i tego się trzymam, więc prawdopodobnie lokalizację tunelu zachowam tylko dla siebie i moich zaufanych kolegów.

Zaszufladkowano do kategorii Uncategorized | 5 komentarzy