Stary kamieniołom (Świerki)

W zasypanym bunkrze przy kamieniołomie w Świerkach (11.2013)

W zasypanym bunkrze przy kamieniołomie w Świerkach (11.2013)

Pod koniec wojny w Świerkach miało miejsce kilka ciekawych wydarzeń. Jedno z nich rozegrało się w kamieniołomie (naprzeciwko Dworków). Działo się tam coś nietypowego, choćby z tego względu, że mieszkańców uprzedzono, żeby przez najbliższe dni pod żadnym pozorem nie zbliżali się w rejon kamieniołomu (co już dodaje tajemniczości). Prawdopodobnie dlatego, że prace wstrzymano, i robiono demontaż, załadunek, grzmiało, dudniło..itd. itd.itp. Są relacje mówiące, że nastąpił odstrzał a huk był dużo bardziej donośny niż zwykle przy tego typu pracach tam prowadzonych. Tak wyglądają opowiadania Niemów, którzy jeszcze jakiś czas po wojnie tam blisko mieszkali. Te i podobne opowieści często układają się w znany szablon w środowisku eksploratorów zwykle  określany mianem „wciąż ta sama znana bajka”, którą ma prawie co druga wieś w górach. Ja jednak wolę skupić się na faktach, ponieważ sporo interesujemy się wojenną historią tego terenu, postanowiliśmy zbadać na miarę możliwości, czy to co mówi się o tym miejscu, jest jakkolwiek zasadne, oraz co się tam w tym czasie rzeczywiście działo.

Warto dodać, że relacje ludzi pamiętających czasy wojny, lub pierwszych osadników należy brać pod uwagę, bo na podstawie takich właśnie relacji wiele zostało faktycznie znalezione, potwierdzone, odkryte. Do tematu starego kamieniołomu zaczęliśmy podchodzić latem tego roku (2013), początkowo wolno (mieliśmy zapchany kalendarz innymi działaniami), jednak w ostatnim czasie  nabrało to już tempa… Poniżej przedstawiam pewne fakty i wnioski jakie wysunęliśmy na podstawie naszych badań, ponieważ nie wszystko tam jak się okazało było jasne, sprawa była warta wyjaśnienia.

Schemat kamieniołomu w Świerkach (rys. Paweł J)

Schemat kamieniołomu w Świerkach (rys. Paweł J)

Zaznaczyłem na tej poglądowej mapce sztolnię. Jest to sztolnia techniczna, kiedyś „nowe” wyrobisko było zwykła dziurą w której w miarę eksploatacji coraz więcej wody się zaczynało gromadzić. Potrzebne było stałe odwodnienie. Sztolnia ma długość około 150 metrów (szer.  ok. 140 cm, wys.ok. 180 cm). Kieruje się  lekkim upadem aż do wylotu. Na samym końcu zrobiono ujęcie wodne gospodarcze (zanim jeszcze powstało pracownicy kamieniołomu czasami skracali sobie tą sztolnią drogę powrotną z pracy, następnie powstał tam wielki obwał i sztolnia była jedynie na tyle drożna, że woda schodziła). Obiekt był w stanie surowym, niemal na całej długości miał obudowę drewnianą zrobioną z podkładów kolejowych. Po latach jedynie końcowy fragment na potrzeby ujęcia został wyłożony czteroma betonowymi pierścieniami. Wlot następnie zasypano po tym jak ktoś się z kamieniołomu brzydko tam załatwił skutkiem czego mieszkańcy dostali skażoną wodę (takie informacje uzyskałem – z bardzo wiarygodnych źródeł !).

Transformator (a raczej jego pozostałości, z drugiego nie zostało nic) w kam. w Świerkach (fot. P.J.)

Transformator (a raczej jego pozostałości, z drugiego nie zostało nic) w starym kamieniołomie w Świerkach (fot. P.J.)

Pytanie pierwsze: po co postawiono blisko siebie dwa wielkie transformatory na tak małym wyrobisku ? Można to tłumaczyć, że wielkość transformatora nie koniecznie świadczy o jego sprawności (zwłaszcza w tamtych czasach, kiedy były chłodzone powietrzem (teraz chłodzi się specjalnym olejem), przewody mogły nie być miedziane tylko aluminiowe (miedź szła na wojnę) były większe przekroje, większe grzanie.. itd.) mimo to pobór i tak nie wydaje się być wcale zasadny. Niemcy nie mieli bowiem  tam mechanizmu załadunku, nie było elektrycznych wyciągarek, praktycznie wszystko robili ręcznie. Zastanawiające jest więc to, że gdzie indziej na dużo większych wyrobiskach stał jeden transformator a tu postawiono dwa ! i to w miejscu gdzie surowiec (melafir) jest bardzo słabej jakości (to co było dobre to wybrano), a Niemcy nie mieli przecież słabych geologów, czyli można założyć, że postawili tam dwa takie transformatory NIE z zamiarem planowej większej eksploatacji  złoża (Polacy tam po wojnie też już praktycznie nie wybierali, poszli z eksploatacją zupełnie w prawo w nowe wyrobiska). W takim razie po co postawili tam dwa transformatory ?

Zadrutowany obszerny teren przyległy do starego kamieniołomu w Świerkach (fot. Paweł J.)

Zadrutowany obszerny teren przyległy do starego kamieniołomu w Świerkach (fot. Paweł J.)

Teren przyległy do starego kamieniołomu ogrodzony jest do koła zadrutowanymi betonowymi słupami wygiętymi do.. wewnątrz, jednak mamy informacje mówiącą, że to postawiono  zaraz po wojnie, podobnie jak nowy magazyn MW  tyle, że zgadnijcie skąd wzięto te słupy.. Przy okazji warto dodać, że jakaś część więźniów  z obozu Falkenberg w Sokolcu pracowała w kamieniołomach. Każdy chyba potrafi sobie zadać pytanie w których kamieniołomach ? raczej nie chodzili pracować z Sokolca aż do Głuszycy.. bliżej z Sokolca jest zdecydowanie do kamieniołomu w Świerkach. Najlepsze jest to, że mamy za 100%-owym (znajomy osoby która dostarczała tam żywność) wskazaniem zlokalizowany obóz w Świerkach, w którym przebywali  więźniowie (70 osób): Anglicy. Obóz mieścił się obok skrętu na Strażnicę w kierunku na Nową Rudę (od Wałbrzycha). Jeńcy tam ulokowani (wszyscy bez wyjątku) pracowali w kamieniołomach w Świerkach. Jako ciekawostkę podam, że zmianowa ich norma wynosiła 7,5 tony, podczas gdy normalny pracownik miał znacznie większą ! z czego się Niemcy złościli nazywając ich złośliwie:  „bogowie”. Owi „bogowie” mieli duże prawa (mimo, że byli więzieni !), np. żądali w niedzielę wycieczkę na Spitzberg (Góra Włodzicka), i wtedy szli na Spitzberg). Były jeszcze inne temu podobne z nimi historie.. może przy innej okazji opisze ten obóz, kto wie, może nawet zdjęcie zamieszczę… teraz to nie jest istotne.

Bunkier w Świerkach przy starym kamieniołomie (fot. Paweł J.)

Bunkier w Świerkach przy starym kamieniołomie (fot. Paweł J.)

Kolejna sprawa, że do terenu tego tajemniczego kamieniołomu przylega zasypany betonowy bunkier, jego schemat i zdjęcia zamieszczam poniżej. Obiekt jest bardzo „masywny”, przypomina w ten sposób znane bunkry z Miłkowa (Ludwikowice Kł.). Znajduje się on poza terenem zadrutowanym, również poza wyrobiskiem. Być może istniał w nim skład na materiały wybuchowe. Warto zaznaczyć, że punktu widzenia tego obiektu rozpościera się doskonały przegląd obserwacyjny na całe terytorium (Dworki, Świerki, oraz widok w kierunku na Czechy). Bunkier ma regularne wymiary, jest solidnie wykonany, spąg w początkowych partiach jest mocno zagruzowany. Obiekt był dostępny jak go znaleźliśmy, tylko nie znany (literatura, internet), z tego powodu prawdopodobnie, że stoi w dużych chaszczach, na uboczu i jest niemal w całości zasypany (przez to bardzo słabo widoczny nawet w porze jesiennej).

Studzienka z boku.. (Świerki - kamieniołom) - fot. P.J.

Studzienka z boku.. (Świerki – kamieniołom) – fot. P.J.

Zastanawiające jest również odwodnienie po drugiej stronie wyrobiska. System studzienek i włazów, po co to zrobiono aż tak wysoko ?  i to dokładnie obok omawianego ogromnego odstrzału i siatki zapadlisk. Ciekawie rysuje się to wszystko biorąc pod uwagę odległości: jeżeli odstrzelona sztolnia w miejscu wielkiego zapadliska faktycznie istniała, a na jej końcu były jakieś podziemne magazyny / hale to licząc od wysokości odwodnienia z linii spągu gdzie potencjalnie znajdowałby się odstrzelony wlot jakieś 10 metrów (wys.!) czyli rozpatrując w tym kierunku od wlotu oś, na jej długość co każde 25 metrów przypadałyby 2 metry wysokości, co daje wskazanie, że sztolnia miała upad wynoszący dokładnie 5 ‘.

Schemat - założenie wg. niektórych relacji.. (rys. Paweł J.)

Schemat – założenie wg. niektórych relacji.. (rys. Paweł J.)

„Tunel nie obudowany cegła-betonem tylko skała, wewnątrz hala (surowa), do środka od wlotu i dalej na zewnątrz szły tory kolejki”  – czy tak mogło tam faktycznie być ? czy jest tylko fantazję ludzi po wojnie. Faktem jest że na tym odcinku leży ogromna ilość urobku po odstrzałowego ale brakuje nad nim tzw.  lica ściany ! Wszystko ujechało, nie ma tam pionowej skalnej granicy wyrobiska  jak jest w pozostałej rozciągłości pokładu eksploatowanego. Na dodatek znajduje się tam ogromna strefa spękań w dalszych partiach za gruzowiskiem, więc to z kolei świadczy o tym, że detonacja była ogromna ! Nie był to na pewno odstrzał tzw. pierwotny otworami długimi. Normalny odstrzał w tego typu kamieniołomach wykonywano na dwa sposoby, wiercenia boczne (max 10 m zabioru), lub pionowe (12 m zabioru). Tu jest 30 metrów zawaliska oraz dodatkowe 50 strefy spękań ! Co takiego tam było ? Dlaczego dokonano takiego zniszczenia ?

Widok na stary kamieniołom i ten..wielki odstrzał (fot. P.J.)

Widok na stary kamieniołom i ten..wielki odstrzał (fot. P.J.)

Rozpatrzmy to sceptycznie: istniał tam jakiś barak z boku (są jego pozostałości), dalej był magazyn (jest do dzisiaj- w ruinie). Na lewo od magazynu (skład oleju) w kierunku wyrobisk gdzie zaczynał się lepszej jakości surowiec (melafir) mogła być sztolnia bita lekko pod skosem (badawcza ? być może chciano sprawdzić jak daleko sięga dobre złoże – nie było kiedyś takich odwiertów jak dziś.). Jeżeli była tam dalej wewnątrz jakaś większa pustka to czy mogła być naturalna ? Za przykład takiego scenariusza mogę podać jaskinie obok Kochanowa, które znajdują się również w starym nieczynnym kamieniołomie. Początkowe partie to zwykłe sztolnie (tak, sztolnie bite w kamieniołomie !), następnie zaczyna się system jaskiń (po prostu do drążono się przypadkowo do jaskiń), niektóre komory naturalne tam są naprawdę duże. Kto zna dobrze jaskinie obok Kochanowa to wie jak to wygląda. Dopuszczałbym więc możliwość, że i tu w badawczej sztolni w pewnym momencie mogła pojawić się wielka hala (naturalna), tylko, że… w melafirze nie zachodzą zjawiska krasowe (najczęstsza przyczyna powstawania jaskiń). Nie natrafiono tam na przerosty wapieni, w tych kamieniołomach występuje w największej części melafir (twarda skala wylewna, czy w takim razie utworzyła się tam jaskinia lawowa ?), jaspisy (przeróżne, w tym zielony bardzo ładny, zdjęcie jednego z nich prezentuję poniżej), niekiedy z dendrytami, rzadziej opale (te gorsze).. .

odstrzał chodnikowy - najbardziej prawdopodobny scenariusz jaki mógł tam mieć miejsce (rys. PJ)

odstrzał chodnikowy – najbardziej prawdopodobny scenariusz jaki mógł tam mieć miejsce (rys. PJ)

Czy mogły być następnie jakieś boczne odejścia z tej „hali” naturalnej ? No mogły, zarówno naturalne (system jaskiniowy) jak i również mogli drążyć dalej badawczo. Ja jednak nie posiadam takiej relacji mówiącej, że tak było. Niestety prawdopodobieństwo wystąpienia tam jaskini jest znikome. Czy zatem był tam jakiś podziemny chodnik z magazynami ? Teoretycznie jest to możliwe. Możliwe jest również to, że miało tam miejsce strzelenie komorowe (chodnikowe), czyli zupełnie innego typu. Taką opinię otrzymałem od jednego z fachowców w tej dziedzinie, który dobrze zna to miejsce.. Według niego Niemcy wykuli tam trzy równoległe chodniki na długość 15 metrów, w których następnie umieszczono duże ilości materiału wybuchowego i..  bum. Był to tzw. odstrzał masowy. Świadczył o tym specyficznie ułożony gróz po takim odstrzale.. (o pomyłce wg niego nie może być mowy). Dlaczego strzelono komorowo ? Ponieważ cializna tam jak sądzono była jednolita za pierwszą skałą płonną był dobry „materiał” – co jak się okazało (już po odstrzale) nie do końca znalazło odbicie w rzeczywistości (stąd te spękania). Faktycznie z boku było jeszcze trochę dobrego melafiru (cyt. nasi to potem :”wyharatali”).

Teraz trochę z innego horyzontu:

Niemcy wierzyli, że opuszczają te tereny jedynie na krótki czas, za niedługo znowu tu wrócą i znowu te tereny będą należały do nich. Dla przykładu:

Danny Williams wewnątrz bunkra w świerkach (fot. Paweł J.)

Danny Williams wewnątrz bunkra w świerkach (fot. Paweł J.)

Moje ciotki (np. Edit, Ida  – Niemki) zostały na tych terenach (Ludwikowice Kł.) z tego powodu, że wyszły za Polaków, ale ich rodzice wyjechali podobnie jak większość Niemców. Spora część z nich tam mówiła:  „tylko na chwilę wyjeżdżamy bo za niedługo te tereny znów będą należały do Niemiec”. Niemcy chyba w większości byli przekonani, że te tereny NIE zostaną odebrane im na stałe. Mając to na uwadze powróćmy  do sprawy kamieniołomu. Rodzi się pytanie: skoro Niemcy mieli zamiar za chwilę tu wrócić to jaki sens miało odstrzelenie połowy góry żeby coś tam ukryć ? Prędzej powrzucali by to „coś” do jakiejś np. starej studni i zasypali, słowem zamaskowali by tak, że jak za chwilę wrócą to nie będą przeprowadzać apokaliptycznych inwestycji żeby to następnie stamtąd wydobyć. Chyba, że było to coś naprawdę ważnego, dlatego zdecydowali się podjąć taki krok..

Studzienka.. (fot.PJ)

Studzienka.. (fot.PJ)

Co mogło się tam znajdować ? znajdowały się tam duże składowiska materiałów wybuchowych. Niemcy nie wszystko byli w stanie wywieźć, nie chcieli też zapewne by takie coś trafiło w ręce wroga, więc było przypuszczenie, że mogli chcieć to i zdetonować. Ziemia się trzęsła z przerwami ale długo , co wskazywałoby, że ładunków wybuchowych było naprawdę sporo. Poza tym jeżeli istniały tam faktycznie jakieś większe magazyny (sztolnie próbne badawcze za złożem, sprzęt jakiś tam itd. ) to mogli upchać to tam i po prostu przy okazji załatwić z tym sprawę.

Jeżeli by istniała tam fabryka podziemna (założenie), to Niemieckie wojsko mogło wykonać odstrzał na tzw. „zabitkę” (schemat tego jak mogło to wyglądać przedstawiłem powyżej). Mogli się przy tym zabezpieczyć jakimś włazem od góry, który tylko powierzchniowo został przysypany – luźnie dywagacje. Generalnie teren ciekawy, do złudzenia przypomina przedstawiony w filmie pt. ”Ostatni Świadek” (1969 r. w reż. Jana Batorego) jako miejsce w którym hitlerowcy przy pomocy jeńców z niewielkiego obozu koncentracyjnego ukryli skarby (następnie jeńców rozstrzelano na miejscu). Obecnie będą trwały tam prace rekultywacyjne . Póki co nieczynne  od dawna (niemieckie) wyrobisko jest bardzo niebezpieczne, bardzo krucha zwietrzała wylewna skała tylko czeka na pretekst. Niepolecam więc chodzenie tam !

GALERIA ZDJĘĆ:

Tego chyba nie muszę objaśniać.. (fot. PJ)

Tego chyba nie muszę objaśniać.. (fot. PJ)

Widok na stary kamieniołom i ten..wielki odstrzał (fot. P.J.)

Widok na stary kamieniołom i ten..wielki odstrzał (fot. P.J.)

Spękania w lesie po wielkim odstrzale (fot. P.J.)

Spękania w lesie po wielkim odstrzale (fot. P.J.)

Spękania po wielkim odstrzale - Świerki, fot. PJ

Spękania po wielkim odstrzale – Świerki, fot. PJ

Studzienka.. (fot.PJ)

Studzienka.. (fot.PJ)

Studzienka nr II (fot. PJ)

Studzienka nr II (fot. PJ)

pozostałości po przenośniku.. (fot.PJ)

pozostałości po przenośniku.. (fot.PJ)

korek po odwiertach geologicznych ? (fot. PJ)

korek po odwiertach geologicznych ? (fot. PJ)

Jeden ze słupów ogrodzenia.. (fot. PJ)

Jeden ze słupów ogrodzenia.. (fot. PJ)

Tak wygląda wnętrze (sam spód) jednej z tych wielkich szczelin w lesie powstałych od siło odstrzału (wlazłem do każdej) - fot. PJ

Tak wygląda wnętrze (sam spód) jednej z tych wielkich szczelin w lesie powstałych od siło odstrzału (wlazłem do każdej) – fot. PJ

Pomiary bunkra (fot. PJ)

Pomiary bunkra (fot. PJ)

Wewnątrz bunkra w Świerkach (fot. PJ)

Wewnątrz bunkra w Świerkach (fot. PJ)

Wewnątrz bunkra w Świerkach (fot. PJ)

Wewnątrz bunkra w Świerkach (fot. PJ)

Transzeja, za chwilę skręca w prawo.. zgadnijcie, dokąd prowadzi :) (tot. PJ)

Transzeja, za chwilę skręca w prawo.. zgadnijcie, dokąd prowadzi 🙂 (tot. PJ)

Plan pomieszczeń bunkra w Świerkach (rys. PJ)

Plan pomieszczeń bunkra w Świerkach (rys. PJ)

Ślady po odwiertach geologicznych (stary kamieniołom - Świerki) fot.PJ

Ślady po odwiertach geologicznych (stary kamieniołom – Świerki) fot.PJ

wentylacja w bunkrze w Świerkach (fot. Paweł J.)

wentylacja w bunkrze w Świerkach (fot. Paweł J.)

pozostałości po przenośniku (fot.P.J.)

pozostałości po przenośniku (fot.P.J.)

dokładnie.. (fot.PJ)

dokładnie.. (fot.PJ)

Jaspis zielony - piękny okaz :-) (fot. PJ)

Jaspis zielony – piękny okaz 🙂 (fot. PJ)

Słupy w Świerkach przed starym kamieniołomem (fot. PJ)

Słupy w Świerkach przed starym kamieniołomem (fot. PJ)

Zaszufladkowano do kategorii Uncategorized | 3 komentarze

Sztolnia nr 3 (Osówka) C.D.

W sztolni nr 3 w Osówce (za pierwszą tamą)

W sztolni nr 3 w Osówce (za pierwszą tamą)

Postanowiłem, że jeszcze trochę napiszę na temat tej sztolni, jako że mam do niej duży sentyment (generalnie lubię ten obiekt) więc robię to chętnie. Poprzednio opisałem tę sztolnię jak ona wygląda w środku, co zawiera, z zaznaczeniem kilku zagadek. Teraz trochę bardziej skoncentruję się na tych drugich właśnie. Pierwszą taką ciekawostką, która tam występuje są nacieki  – węglan wapnia tworzący mini stalaktyty tzw. makarony odstające ze stropu w okolicach drugiej tamy, oraz obfite i licznie występujące polewy koloru brązowawo-czerwonego w wielu miejscach na ociosach, świadczące z kolej o dużej zawartości związków żelaza w strukturze skalnej.

Dalsze partie (za drugą tamą w głównym ciągu komunikacji) sztolni nr 3 w Osówce (fot. Levy)

Dalsze partie (za drugą tamą w głównym ciągu komunikacji) sztolni nr 3 w Osówce (fot. Levy)

Można do powyższego postawić dwa pytania: Jako, że węglany wapnia w skałach gnejsowych zwykle nie występują (takie zjawisko jest raczej rzadkością), pytanie więc czy ten CaCO3 w tym miejscu nie pochodzi np. z  cementu lub wapna palonego znajdującego się powiedzmy w jakimś pomieszczeniu  ulokowanym nad rozpatrywaną sztolnią nr 3, oraz analogicznie drugie pytanie: czy liczne rudawe nacieki na ociosach nie są wynikiem faktu istnienia powyżej tej sztolni nieznanych i niedostępnych pomieszczeń w których stoją maszyny, torowiska itd., w dodatku gdyby te pomieszczenia były solidnie zalane wodą z jakimś tam odpowiednim dostępem tlenu.

Oględziny sztolni nr 3 (na zdjęciu Danny Williams), szukając pewnych koncepcji.. (fot.PJ)

Oględziny sztolni nr 3 (na zdjęciu Danny Williams), szukając pewnych koncepcji.. (fot.PJ)

Biorąc pod uwagę, że o takich pomieszczeniach mówi się, jakoby znajdować się mogą pod siłownią lub, że sztolnia nr 3 planowo miała być odpowiednikiem sztolni nr 2, i tylko czekała na zbicie stropu (czyli połączenie ze sztolnią nr 4 znajdującą się w takim przypadku nad – analogicznie jak sztolnia nr 1 znajduje się nad sztolnią nr 2). Wówczas wlot sztolni nr 4 znajdowałby się w miejscu w którym wielu podejrzewa*, ba zakładając zupełnie przeciwstawną kolejność drążenia sztolni w Osówce (ta musiała by nazywać się sztolnią nr 3, a obecna 3-ka sztolnią nr 4) była by ukończona. Warto więc rozważyć, czy te nacieki nie są jakąś przesłanką świadczącą za tym, że faktycznie nad sztolnią nr 3 mogą znajdować się nieznane do tej pory podziemne kondygnacje.

nacieki w sztolni nr 3 w Osówce (fot. Levy)

nacieki w sztolni nr 3 w Osówce (fot. Levy)

Uzasadnienie widziałbym w ten sposób: Po pierwsze gdyby faktycznie istniała w Osówce sztolnia niedostępna, zalana wodą z zatopionymi tonami złomu (maszyny, torowiska itd.), której korytarze przecinałyby się w rzucie prostym ze sztolnią nr 3 – i to dokładnie w miejscach w których występuje najwięcej rdzawych nacieków (zakładam tak jako optymalny wariant), to być może pochodziłyby one z tego żelastwa jednak w bardzo niewielkim stopniu (a wycieków jest b.dużo) dlatego, że korozja żelaza zalanego wodą przebiega bardzo powoli. Wraki leżą w morzach i oceanach (w słonej wodzie !) setki lat a jednak są wydobywane i poza powierzchniowym zniszczeniem daje się je w zupełności identyfikować (powstałe tlenki żelaza i bród wszelaki skutecznie hamuje dalszy proces korozji). Ubytek materiału w słodkiej wodzie jest jeszcze dużo mniejszy a biorąc tu pod uwagę rozpatrywany przedział czasu.. Dlatego bardziej skłaniałbym się ku stwierdzeniu, że przyczyną nacieków jest jedynie lokalny pokład żelaza występujący w skale poprzecinany systemem mikro szczelin i spękań przez które przepływa stale woda wypłukując to grawitacyjnie do sztolni, gdzie następnie się utlenia dając taki a nie inny obraz na ociosach. Podobne (aczkolwiek nieco mniejsze) rdzawe nacieki znajdują się w sztolni Silberloch oraz Dzikowiec (góra Wapienna).

Nacieki wapienne (w niektórych miejscach tworzą się już mini makarony) przy drugiej tamie w sztolni nr 3 w Osówce (fot. Levy)

Nacieki wapienne (w niektórych miejscach tworzą się już mini makarony) przy drugiej tamie w sztolni nr 3 w Osówce (fot. Levy)

Z kolei mleczno białe mini stalaktyty – makarony- węglanu wapnia wiszące ze stropu, to jest dopiero ciekawe ponieważ skała wapienna raczej w gnejsach nie występuje. Takie zjawisko ma  tu jednak miejsce, mimo to nie sądzę by to były jakieś składowe betonu znajdującego się np. powyżej w siłowni. Co prawda nie jest ona zbytnio oddalona (a tego betonu tam znajduje się naprawdę dużo), do tego gdyby założyć niedostępną sztolnię (ukończoną) z poziomu wyższego czekającą na połączenie sztucznie wywołanym uskokiem ze sztolnią nr 3, powiem szczerze, to.. teoretycznie jest to możliwe. Praktycznie ogólnie rzecz biorąc daję jednak na taka możliwość zaledwie 1%. Dlatego uważam biorąc również powyższe (żelazista woda brązowa), że nie są to argumenty dowodowe, które można znacząco brać pod uwagę w rozpatrywaniu istnienia nieznanych podziemi znajdujących się w okolicy siłowni w kierunku sztolni nr 3 (nad sztolnią). Aczkolwiek jest to już jakiś sygnał, że coś może być..

Schemat sztolni nr 3 w Osówce (z dorysowanym przypuszczalnie planowanym jej dalszym przebiegiem) - rys. PJ

Schemat sztolni nr 3 w Osówce (z dorysowanym przypuszczalnie planowanym jej dalszym przebiegiem) – rys. PJ

Co jeszcze ciekawego jest w tej sztolni ? Najlepiej zacząć od tego, co wiadomo o tej sztolni ? A wiadomo to, że obiegowo nazwano ją sztolnią odwadniającą górę (co jest nieprawdą, udowodniłem to dobitnie poprzednim razem) oraz druga wersja: że służyła za oczyszczalnię ścieków. Zapytam: jakich ścieków, skąd ? (z miasteczka OT ?). Czy ktoś kto postawił taką tezę ma w ogóle rozum ? Obie te wersje są nie prawdziwe. Sztolnia ma charakter militarny (typowe przekroje, wartownie, normy). Zawiera też ślady wyraźnie świadczące o planowym jej dalszym drążeniu (nawiercone w przodkach otwory pod odstrzał – zarówno w głównym ciągu komunikacyjnym jak i wartowniach – ewidentnie robiono tam wartownie – oraz sprzęt górniczo wydobywczy. Nawet został urobek jeszcze nie wywieziony. Sztolnia wygląda więc na typową sztolnię „Riese” , zaczętą i nieukończoną (porzuconą !). Można by w tym momencie nie poruszać tematu, gdyby nie dwa elementy, które tam wyraźnie nie pasują. Są to dwie ceglane tamy (kaskady), z rurami przelewowymi i zaworem (przed pierwszą tamą od strony odpływowej) oraz fundamentami pod jakaś armaturę hydrauliczną (np. filtry).

Schematy obu tych tam (z rażącymi błędami z zakresu zasad rysunku technicznego) przedstawił w swojej książce Mariusz Aniszewski , nawet zamieścił zdjęcia jak wyglądają one w całości po spuszczeniu wody (rozbito pierwszą tamę przy spągu  ? – patrz foto poniżej).

Do tego momentu gotowy byłem myśleć, że zaraz po zakończeniu wojny i porzuceniu sztolni przez Niemców, zrobiono tam ujęcie wodne w czasach pierwszego PRL. Machnąłbym ręką i sprawę uznałbym za zamkniętą. Tylko jest problem: sprawdziłem we wszelkich możliwych źródłach – tam nigdy nie było ujęcia wodnego po wojnie  !! Należało więc wrócić do sztolni i zastanowić się, dlaczego Niemcy nagle (tak zupełnie nagle !) zmienili jej przeznaczenie ? Zostawili przecież wszystko, jedynie torowisko zostało zdemontowane w głównym ciągu komunikacyjnym (bo przeszkadzało w budowaniu tam).

Na końcu głównego ciągu komunikacyjnego w sztolni nr 3 (fot. Levy)

Na końcu głównego ciągu komunikacyjnego w sztolni nr 3 (fot. Levy)

Można oczywiście postawić na upartego hipotezę mówiąca o tym, że Niemcy zbudowali te tamy pod sam koniec wojny, z takiego powodu, że pod pierwszą tamą coś zostało celowo w ten sposób zamaskowane. Sztolnię zawaloną u wlotu przecież zawsze można znaleźć , odkopać  i wejść, a tamy całkowicie zbijają z tropu. Ktoś pomyśli: „sztolnia odwadniająca”, a „oczyszczali wodę” np. ujęcie wodne, lub „flotowano tam pierwiastki radioaktywne” (taki absurd słyszałem – tyle, że nie jest to sztolnia w żadnej mierze uranowa, którego z resztą Niemcy w innym miejscu mieli pod dostatkiem ), itd. Komu przyjdzie na myśl do głowy, że tamy to zwykła ściema służąca do zamaskowania tego, co Niemcy tam schowali gdy musieli już uciekać. Oczywiście w tej chwili to tylko luźne rozważania, nie fakty.

Wnętrze sztolni nr 3 widziane przed pierwszą tamą w kierunku wlotu (fot. Levy)

Wnętrze sztolni nr 3 widziane przed pierwszą tamą w kierunku wlotu (fot. Levy)

Faktem jest to co widzimy, że to jest sztolnia militarna, w początkowej fazie budowy, nie ukończona, porzucona (dosłownie) przez Niemców w sensie pierwotnego jej zastosowania. Postawiono w niej następnie dwie tamy. Zastosowanie tam jest oczywiste: zapewniają wstępną filtrację wody (separację drobnych frakcji poprzez tzw. sedymentację), następnie jest zawór oraz pozostałe składowe świadczące o tym, że prawdopodobnie były tam zamontowane urządzenia służące dalszemu jej uzdatnianiu. Tylko po co ? Potrzeby komunalne raczej odpadają, na cele przemysłowe.. I tu zaczął się kolejny rozdział w dochodzeniu co którędy i dlaczego oraz na co. Na koniec dodam, że już praktycznie wyjaśniliśmy tę zagadkę, idąc tą drogą jest ona dość złożona. Zbyt dużo tego bo wiąże się z pozostałą częścią kompleksu (Osówka) dlatego tego już na blogu nie przedstawię. Poza tym każdy może sam dociekać, po co miałbym podawać gotowe rozwiązanie psując komuś zabawę z poszukiwań. Wystarczająco dużo podałem. Zamykam więc temat sztolni nr 3 tak samo jak zamknąłem temat Gontowej (na blogu) mimo, że oba kompleksy badamy nadal.

* Mam tu na myśli miejsce przed fundamentem pod kompresor – w jakimś celu tam go postawiono, chyba nie po to, żeby sobie tam tylko stał.. Na przeciwko tego fundamentu droga jest nieznacznie poszerzona, co ciekawe: wszelkie badania wykluczają jednak za wybraniem luźny rumosz skalny.

Poprzednie wpisy ad. sztolni nr.3 w Osówce:

1. https://pj-blog.pl/?p=1693 – Sztolnia nr 3 (Osówka)

2. https://pj-blog.pl/?p=2698 – Prawda o „Riese” – badania

PRZYPISY:

Mariusz Aniszewski -Piotr Zagórski (Foto), Podziemny Świat Gór Sowich , wyd. Technol, Kraków 2006 , s. 106 , 276

 

Zaszufladkowano do kategorii Uncategorized | 6 komentarzy

Połączenia w „Riese”

Wlot do sztolni Hellmuth w Sowinie (fot.PJ)

Wlot do sztolni Hellmuth w Sowinie (fot.PJ)

Jakiś czas temu usłyszałem o systemie i strukturze połączeń w „Riese” zrealizowanych na bazie od lat nieczynnych wyrobisk kopalnianych. Kilka dni temu wpadła mi w ręce książka aut. Igora Witkowskiego pt. „Podziemna reduta Hitlera”. Generalnie kiedy słyszę nazwisko Witkowski to od razu oczami wyobraźni widzę chłodnię kominową.. Wszak nie mam zamiaru opisywać  tu tego co dla wszystkich jest oczywiste w tej kwestii. Temat „muchołapki” był poruszany milion razy, a sam Witkowski-ufolog z pewnością uplasował się w ścisłej elicie poszukiwaczy prawdy historycznej tematu „Riese” obok takich tuzów jak Aniszewski, Figiel..itp. Ja co do tego nie mam wątpliwości. Przeglądając tę książkę znalazłem co nieco na temat tych połączeń o których już tam coś kiedyś słyszałem. Dlatego postanowiłem przeczytać, zebrać razem z wcześniejszymi  informacjami do kupy i odpowiednio tu skomentować .

Zacznę od książki: Witkowski napisał w niej o wydarzeniach historycznych i działaniach hitlerowskich Niemiec nie podając przy tym żadnego przypisu do źródeł ! W całej książce nie ma ani jednego,  zupełnie tak, jakby on uczestniczył w tych wydarzeniach, a teraz nam je jedynie relacjonował. Na pewno jest to jakaś forma literacka, której ja nie rozumiem..  nie jest to jednak teraz istotne. Ważne jest to w tej chwili co chce przekazać nam sławny Igor odnośnie połączeń w „Riese”, a ja następnie dam swój komentarz, zanim przejdę do interpretacji kolejnych źródeł. No więc jak wyglądało budowanie tych połączeń:

       „Prace te realizowano od strony samej kopalni – od południa, oraz jednocześnie od północy. Najbardziej na południe wysunięta część „Riese” zwana dziś „Osówką” znajduje się zaledwie kilkaset metrów na północ od średniej wielkości podziemi kopalnianych. Formalnie były częścią kopalni w Ludwikowicach, nie miały jednak z nią fizycznego połączenia.” 1

Fragment mapy turystycznej terenu Gór Sowich (fot. Danny Williams)

Fragment mapy turystycznej terenu Gór Sowich (fot. Danny Williams)

Kilkaset metrów od kompleksu „Osówka” znajduję się dwie kopalnie: Neu Gluckauf oraz dalej inna Gerson Gluck (położenie widoczne na mapie turystycznej – patrz obok). Chodniki tej pierwszej znajdowały się najbliżej kompleksu militarnego, ta druga to niewielkie wyrobiska, których ostatnia inwentaryzacja w 1920 roku pokazała, że są one w beznadziejnym stanie górniczym (kopalnia zamknięta). Okres funkcjonowania obu tych kopalni przypada na lata 1840-1860. Prace (eksploatacja węgla) wówczas prowadzono z dwóch stron, to fakt, tyle że daty są jakie są i cel oczywisty..

       „W efekcie rozpoczęto tam w 1944 roku intensywne prace, które doprowadziły do wykonania, pod koniec 1944 roku, drugiego kompleksu podziemnego pod „Osówką”. ”  2

W 1944 ? w takim razie robiła to OT czy tak mam rozumieć ? czy może ponownie uruchomiono tam eksploatację węgla ? Poza tym dlaczego p.Witkowski nie przedstawia żadnego dokumentu świadczącego, że w tym czasie takie czy inne prace były tam prowadzone, lub zdjęcia z tych podziemi ? Albo ja o czymś nie wiem, albo..

       „Ten obiekt został wydrążony częściowo w „Ludwikowskim” piaskowcu a częściowo we właściwym dla Gór Sowich gnejsie. To było dla Niemców wielkim utrapieniem, jako że pomiędzy strefami geologicznymi pojawiały się uskoki – strefy, w których skały przesuwały się. Z tego powodu trzeba było zastosować obudowę korytarzy zupełnie innego niż dotychczas rodzaju. Zachowało się zdjęcie ukazujące niezwykłą, bo ażurową obudowę stalową składającą się z grubych, ukośnie mocowanych kształtowników, połączonych grubymi nitami. (…) Istnieje spore prawdopodobieństwo, że zdjęcie to zostało wykonane (autor już nie żyje, więc nie ma kogo spytać) właśnie tam – od strony dzisiejszej Sierpnicy.

Mechanika uskoku i zapobieganie (kotwienie) w miejscach newralgicznych (rys. PJ)

Mechanika uskoku i zapobieganie (kotwienie) w miejscach newralgicznych (rys. PJ)

Rozumiem, że najdalej od kopalni Gerson Gluck ? („Ludwikowski” piaskowiec – po co w tym miejscu taka nazwa ? ktoś może dostać urojeń i myśleć, że tu chodzi połączenie z Ludwikowic Kł. , jest taki co dostał, tyle że nie wiem czy akurat po przeczytaniu tego właśnie). Osoba kwestia to te obudowy. Wyrobiska tych starych kopalni w Sierpnicy sięgają prawie 90 metrów pod ziemię, więc  na tej głębokości przy niepewnej skale pewnie były stosowane dodatkowo kotwienia między drewnianą obudową (tamte czasy ?) , ewentualnie jakaś prosta stal i bardzo krótkie podciągi. Prymitywna konstrukcja. Ad. kompleksu militarnego „Osówka”: skały gnejsowe w Górach Sowich (zwłaszcza te w Osówce) są typu zrębowego (uskokowego). Innymi słowami tam jest cała masa uskoków ! Tamte sztolnie to dowód na to, że hitlerowcy mieli całkowicie w głębokim poważaniu uskoki bo nie stosowano tam żadnej stalowej obudowy ! (m.in. dlatego tylu więźniów tam zginęło). W Gerson Gluck w 1944 zrobili wyjątek ? wątpię, tym bardziej, że tam było pod tym względem bezpieczniej. Odpowiadając: to zdjęcie (gdzie ono jest ?) nie pochodzi z Sierpnicy na pewno.

Fragment mapy górniczej obrazujący przebieg rzeczywisty sztolni Hellmuth w Sowinie (fot. PJ)

Fragment mapy górniczej obrazujący przebieg rzeczywisty sztolni Hellmuth w Sowinie (fot. PJ)

Wyczytałem gdzieś, że sztolnia Hellmuth w Sowinie była sztolnią amunicyjno-transportową przez którą gotowe pociski jechały od Miłkowa (Ludwikowice Kłodzkie)  na Gontową. Kompleks Gontowa to wyrobiska militarne wydrążone w górze Gontowa (stąd nazwa kompleksu), sztolnia Helmuth nie znajduję się w górze Gontowa więc nie stanowi części kompleksu Gontowa – to tak odpowiadając na czyjeś pytanie przy okazji..  Wracając do tego połączenia Hellmutha z Sowiny ze sztolnią Wacław I, powiem krótko: takie połączenie nie istnieje. Na dowód tego że nie ma połączenia wstawiam tu powyżej mapę. Na tym można zakończyć mit. Można też pobawić się nim dalej. W sztolni Hellmuth znajduje się duży zawał, nie ma możliwości by przez ten zawał cokolwiek transportowano przemysłowo w ruchu ciągłym. Na b. starych mapach ten zawał istnieje, na mapie inwentaryzacyjnej z 1956 roku widnieje dokładnie w tym samym miejscu. To jednak nie przywraca zdrowego rozsądku tym którym nie przywraca go kompletny plan wyrobisk.. Dodam pytanie: jak można mówić o połączniu jakiejś tam sztolni z przodkiem innego wyrobiska ? skoro jest fizyczne połączenie, to nie ma już przodka tylko jest chodnik. Np. połączenie zostało zrealizowane na n-tym metrze obu wyrobisk o przeciwległych do siebie wlotach- to rozumiem, wtedy wszyscy wiedzą o co chodzi – to tak na marginesie.. Osobna kwestią jest pytanie: po co realizować takie połączenie, skoro obok z boku znajdują się system dróg i kolei..

To znowu mi przypomina pewną inną zasłyszaną opowieść: Wyobraźcie sobie jakaś Niemka – była pracownica łaźni (obecnie nie żyje) zaczyna po X lat od zakończenia wojny nawijać coś o podkładach kolejowych stawianych na prędko pod samą sztolnię aż od krzyżówki (lokacji się domyślcie sami o jakim miejscu teraz mówię) w celu przetransportowania do niej tajnych depozytów zupełnie tak, jakby nie można było tego załadunku przeprowadzić drogą gotową, która znajduje się akurat tuż obok..

Artystyczna "Wizja" jak ma niby wyglądać "dolny poziom" kompleksu Gontowa na trasie połączenia Ludwikowice-Osówka (rys. PJ)Odnośnie połączeń to chyba nic nie przebije tego mitu, który mówi o tunelu którego dwa wloty znajdują się odpowiednio w Ludwikowicach Kł. (Wacław I) oraz Osówka (sztolnie kopalniane). Jeszcze lepsze jest to, że to połączenie ma rzekomo swoje odbicie na Gontową (tzw. tajny „dolny poziom” kompleksu Gontowa). Od strony Wacław I wedle tego kogoś połączenie zostało zrealizowane tak: Wacław I – Hellmuth (Sowina) , następnie Gontowa prosto na Gerson Gluck w Sierpnicy (a konkretnie to sztolni Gabriel – gdzie ponoć co jakiś czas przyjeżdżają posiwiałe dziadki mercedesami, kręcą głowami uśmiechają się pod nosem i zadowoleni odjeżdżają. Haha). Kiedy o tym się dowiedziałem będąc na wczasach za granicą pierwsze co zrobiłem po powrocie do Polski wskoczyłem w samochód i udałem się właśnie w te okolice taki byłem tym ubawiony.

Gdy dojechałem na miejsce dostrzegłem grupę rozszalałych eksploratorów, którzy właśnie gryźli się tam miedzy sobą jak pies z psem o kawałek żelastwa wyszarpniętego z ziemi  (?). Podjechałem bliżej, nawet nie zwracali uwagi – tak byli rozjuszeni dzieleniem łupu, że odpuściłem wszelkie pytania do nich o te sztolenkę. Nie miało to sensu. Westchnąłem tylko przyglądając się im jeszcze chwilę, następnie mówiąc do siebie „ech ci partyzanci-pionierzy..”  podjechałem kawałek dalej. Generalnie to bardzo mało co zostało obecnie po tamtejszych wyrobiskach. Byłem też niedawno przy Neu Gluckauf – ostała się tam do dziś widoczna mała hałda po urobku, jakieś zapadliska, trochę cegieł.

Teren dawnej kopalni Neu Gluckauf (fot.PJ)

Teren dawnej kopalni Neu Gluckauf (fot.PJ)

Reasumując połączenia tak opisywane, czy to przez Igora Witkowskiego, czy też przez.. no właśnie, nie dam sobie głowy uciąć, ale pierwszy raz o tych połączeniach (tych od samego Miłkowa do Osówki) usłyszałem już dość dawno, jako że autorem ponoć jest osoba, która ma w zwyczaju przebierać się w moro-panterkę wojskową (od stóp do głowy), następnie włazi na ambonę strzelniczą pod lasem i palcem pokazuje przechodniom jaki jest zasięg „Riese”. Wskazania jej są różne: np. bywa, że Osówka, Włodarz, Soboń, itp. to nie jest „Riese” tylko..”Eule” a „Riese” to Wałbrzych..itd.  Mogła by ta osoba napisać książkę (już widzę tytuł: np. G…. prawda o „Riese”), pewnie by się nieźle sprzedawała. Nabywców nie trzeba by daleko szukać, wystarczy spojrzeć na tych tam opisanych powyżej..

Ja i Danny Williams przy dawnej kopalni Neu Gluckauf (fot.PJ)

Ja i Danny Williams przy dawnej kopalni Neu Gluckauf (fot.PJ)

Moje zdanie na temat połączeń jest takie, że takowe nie istniało. Przede wszystkim podziemia Wacława są bardzo niebezpieczne o czym hitlerowcy z pewnością wiedzieli. Kolejna sprawa to, że Ludwikowice Kłodzkie (fabryka zbrojeniowa) to nie jest teren „Riese” (proszę to udowodnić jeżeli ja się mylę).Osobna kwestia to, że Niemcy mieli swoje normy. Połączenia kopalniane (te opisane) w ogóle ich nie spełniają. Stare zawalone, zawodnione ciasne chodniki po pradawnych kopalniach w których wieje trupem, tam miała być realizowana fabryka zbrojeniowa ? produkcja materiałów wybuchowych ? paliw syntetycznych ? nowoczesnej broni ? Uważam to za żart.

PRZYPISY:

1 Igor Witkowski, Podziemna reduta Hitlera, wyd.Wi2, Warszawa 2006, s.34

2,3  Ibidem

 

Zaszufladkowano do kategorii Uncategorized | 5 komentarzy

Sztolnia „Nowa”

Wlot sztolni w Nowej Rudzie (fot.PJ)

Wlot sztolni w Nowej Rudzie (fot.PJ)

Jest to taka mała ciekawostka, która nie ma nic wspólnego z nazistowskim projektem, ale może być zajmująca dla eksploratorów sztolni przeróżnych (choćby z samego faktu, że jest). Obiekt wydaje się być mało znany (próżno szukałem o nim w literaturze oraz w internecie). Pamiętam gdy jeszcze będąc dzieckiem (11-12lat) pytaliśmy o niego z kolegami miejscowych, zawsze padała ta sama odpowiedź: mała jaskinia. Było to w czasach gdy mieszkałem w Słupcu (Nowa Ruda), a pytaliśmy bo ktoś nam ze starszych ludzi powiedział, że  tam znajduje się więcej jak dwie znane komory (wedle tych relacji z  tej drugiej na dole odchodzi jeszcze jedna ciasna niska odnoga, tyle że już bardziej w dół na prawo – patrząc w kierunku od wlotu). My znaliśmy tylko dwie komory, więc robiło się ciekawie.. Wtedy jednak nie interesowało mnie pochodzenie takich obiektów. Nie dociekałem wówczas czy to aby na pewno jest jaskinia. Wyglądało na małą grotę, maleńki wlot, jakiś naturalny twór.. przyjąłem tą obiegową wersję (jaskinia) za pewnik.

Jakiś czas temu na jednym forum zapodałem w temacie o jaskiniach lokację tego obiektu i kilka fotek z zewnątrz (wtedy po latach nie wchodziłem do środka – mój błąd, walnąłem z pamięci i niestety źle, bo to nie jest jaskinia !), oczywiście nikt o tym obiekcie tam nie słyszał (nikt wtedy nie powiedział np. „znam ten obiekt” itp.) a forum jest spore. Tak czy siak, gdy ostatnio zajrzeliśmy do niego bardziej profesjonalnie to wszystko stało się jasne. To jest sztolnia.

Kolega "JJ" przeciska się do drugiej komory (fot. PJ)

Kolega „JJ” przeciska się do drugiej komory (fot. PJ)

Obiekt znajduje się w Nowej Rudzie w dzielnicy Słupiec niedaleko ulicy Kwiatkowskiego (praktycznie na przeciwko kopalni gabra, po drugiej stronie ulicy za torami – patrz schemat pod art. – blisko rzeki). Jest to sztolnia badawcza – zapewne chodziło o diabaz. Sztolnia ma nietypowe przekroje, przypomina tym nieco starą XIV wieczną sztolnię kopalni srebra Silberloch (w Walimiu), czyli: wąskie korytarze i szerokie komory. W tym przypadku jednak naniesione przez lata namulisko (i wszelkie inne badziewie) b. mocno ją spłyciło i skutkiem tego obecnie są tam w niej takie miejsca, że trzeba się po prostu czołgać i przeciskać, żeby się przedostać dalej. Generalnie sztolenka ta jest w całości bardzo nie wielka (nie ma tych dodatkowych komór, chociaż żeby to stwierdzić z całą pewnością to należałoby ją oczyścić do samego spągu – jednak jako, że nas obecnie takie sztolnie nie obchodzą, to nie podjęliśmy się tego zadania).

Sztolnia w Nowej Rudzie (poglądowy szkic lokacyjny) - aut.PJ

Sztolnia w Nowej Rudzie (poglądowy szkic lokacyjny) – aut.PJ

Sztolnia wewnątrz bogato świeci się miką (bardziej niż pierwsze 2 metry sztolni nr 3 w Osówce), żyją w niej sieciarze jaskiniowe (pająki) i.. komary (dużo komarów !). Pierwsza komora jest największa, po przeciwnej stronie do wlotu znaleźliśmy nawiercony otwór. Strop opada lekko w dół w kierunku drugiej komory, jednak żeby tam się dostać należy przecisnąć się już przez powstały tam właśnie wąski przesmyk. Druga komora jest nieco już mniejsza od tej pierwszej, mniej jest też w niej tzw. zwietrzeliny i ściany przybierają w niej właściwy kolor. Przed sztolnią w bardzo bliskim sąsiedztwie przepływa rzeka, wiele jednak wskazuje na to, że była ona kiedyś zupełnie inaczej nakierowana, natomiast pod samą sztolnię dochodziła praktycznie nie widoczna już dzisiaj droga dojazdowa. Warto więc przejazdem będąc tam zatrzymać się na moment i obejrzeć obiekt dla zabawy zastanowić się nad nim chwilę.

Poniżej przedstawiam kilka fotek z tej właśnie sztolni:

Wlot do sztolni widziany z daleka (patrz czerwona strzałka) - fot.PJ

Wlot do sztolni widziany z daleka (patrz czerwona strzałka) – fot.PJ

Ślad po wiertle w jednym z ociosów (fot.PJ)

Ślad po wiertle w jednym z ociosów (fot.PJ)

Na ociosach widać duże skupiska wychodzącej miki (fot.PJ)

Na ociosach widać duże skupiska wychodzącej miki (fot.PJ)

Zaszufladkowano do kategorii Uncategorized | Jeden komentarz

Zdobywanie szczytów – cz.III

Wchodząc na Mont Blanc

Wchodząc na Mont Blanc (06.2013)

Jako, że teraz jestem na etapie „lizania” ran (chcę zaleczyć dobrze tę 'małą’ kontuzję kolana o której wspominałem poprzednim razem), biorąc pod uwagę, że jak założyłem: każda kolejna góra będzie wyższa od poprzedniej (konsekwentnie się tego trzymam), więc  po kontuzji nie może być śladu. Zanosi się z tego powodu na to, że wystartuję ponownie dopiero w przyszłym roku, chociaż kto wie.. W każdym razie teraz przyszedł czas na refleksje i pierwsze małe podsumowanie:

Jestem zadowolony. Od momentu gdy rozpocząłem mój rajd polegający na zdobywaniu coraz to wyższych szczytów (zacząłem w zasadzie od Śnieżki.. 1602 m.n.p.m.  i dokładnie rok temu: 10.2012) to wciąż szczycę się tym, że żadna góra mnie nie pokonała –  a przecież już wchodziłem na takie, które „wybierają”  , mało tego wyraźnie lubią odprawiać turystów wysokogórskich i alpinistów na tamten świat (Mont Blanc, Elbrus). Co będzie dalej ?  Jak wysoko mam zamiar wejść ?

Wchodząc na Jabal Toubkal (05.2013)

Wchodząc na Jabal Toubkal (05.2013)

No właśnie, prawdę mówiąc gdy rozpoczynałem tę całą niebezpieczną zabawę z górami nie zastanawiałem się wówczas jaka jest ostateczna granica – ostateczny szczyt na który mam zamiar wejść i na tym poprzestać. Chyba do tej pory nie mam takiego punktu, ja po prostu idę coraz wyżej i wyżej ścieżką do mroźniej śmierci.. a tak poważnie, zauważyłem niepokojący objaw: w miarę zdobywania coraz to większych szczytów będąc na fali sukcesów mój apetyt na zdobycie jeszcze wyższych wierzchołków rośnie proporcjonalnie. Adrenalina uzależnia, endorfiny wynikłe z wysiłku fizycznego uzależniają (patrz. endogenni morfiniści), serotonina powstała na drodze doznań estetycznych (piękne widoki, radości ze zdobycia szczytu etc.) itd. – tworzą w organizmie unikalny koktajl, którego chce się więcej i więcej.. Spójrzcie na tych wszystkich himalaistów, czy oni od razu wybrali się w Himalaje z zamysłem zdobywania ośmiotysięczników ? Na pewno zaczynali przygodę z górami od małych wierzchołków, następnie stopniowali wysokość, dopiero głód bakcyla sprawiał, że chcieli wyżej i wyżej.. (jakbym siebie widział..). Kolejne letnie wejścia to było już za mało, więc poprzeczka rosła aż o wejścia zimowe (sic.)

Wchodząc na Gran Paradiso (06.2013)

Wchodząc na Gran Paradiso (06.2013)

Myślę, że każdy kto zaczyna podobną przygodę z górami co ja (założenia) wcześniej czy później (jak nie od razu !) powinien sobie odpowiedzieć na pytanie, jak wysoko ma zamiar wchodzić, czy do momentu gdy jakiś wierzchołek go wyraźnie (podkreślam to słowo) pokona – w ten sposób da satysfakcję tym wszystkim samcom omega, którzy  z punktu widzenia klawiatury i komputera w domu skrycie trzymają kciuki za jego niepowodzenie. Czy zakończy pełnym sukcesem, mając świadomość, że to co zamierzał zdobyć zdobył, żadna góra go nie pokonała, przeżył wspaniałe niezapomniane przygody, doświadczył tego czego inni nie doświadczą bez rysy porażki (albo wcale). Czy też będzie właził na wysokie szczyty tak długo aż pewnego razu zostanie w górach na zawsze ?

Wchodząc na Gerlach (10.2012)

Wchodząc na Gerlach (10.2012)

Według mnie to chyba najlepiej jest siedzieć wygodnie w domu przed kominkiem popijając lampkę czerwonego wina i spoglądać z satysfakcją na wiszące na ścianie certyfikaty potwierdzające zdobycie przez siebie szczytów od przewodników IVBV , z myślą, że osiągnąłem to co chciałem, naprawdę dużo, ale więcej mi nie trzeba bo nie jestem „wariatem grającym w rosyjską ruletkę”. Prawda jest taka, że chyba z żadną górą powyżej 4500 m.n.p.m.  żartów nie ma. Ryzyko choroby wysokościowej, wpadnięcia w szczelinę lodowcową, dostania w łeb serakiem, zejście lawiny, zabłądzenia w burzy śnieżnej, itd. rośnie proporcjonalnie. Powyżej tej wysokości organizm się już praktycznie nie regeneruje –  to też ma znaczenie, gdyż utraconych sił się tam już nie odzyskuje. Na dużych wysokościach nie można pozwolić sobie na popełnianie błędów, złe decyzje mogą kosztować życie !

Wchodząc na Elbrus (08.2013)

Wchodząc na Elbrus (08.2013)

Powiem szczerze tak: jak nigdy nie myślałem o ostatecznej wysokości na którą chcę wejść to teraz zaczynam dostrzegać taką granicę, mimo, że nie jest ona jeszcze bliżej określona. Pewne jest jedno: ja nie jestem Himalaistą i nie mam zamiaru nim zostać. Mój rajd po górach pt. „wchodzę coraz wyżej” ma być wyzwaniem i przygodą, chcę mieć dużo zdjęć i masę wspomnień, nie mam zamiaru skończyć jak panowie na Broad Peak a przecież patrząc na to jak szybko zwiększam wysokość kolejnego szczytu to ani się obejrzę a przyjdzie czas na ośmiotysięcznik.. Na pewno będę chciał wejść jeszcze wyżej niż do tej pory (Elbrus 5642 m.n.p.m.), na pewno, ale granica o której tu piszę zostanie przeze mnie wyznaczona, i tej granicy nigdy nie przekroczę !

Linki do poprzednich wpisów na blogu o tej tematyce:

https://pj-blog.pl/?p=3146 – Elbrus zdobyty !!!

https://pj-blog.pl/?p=2941 – W drodze na szczyt

https://pj-blog.pl/?p=2855 – Zdobywanie szczytów – cz.II

https://pj-blog.pl/?p=2364 – Górski trening

https://pj-blog.pl/?p=2066 – W śnieżnej jamie

https://pj-blog.pl/?p=1780  – Zdobywanie szczytów – cz.I

Zaszufladkowano do kategorii Uncategorized | 4 komentarze

Echa survivalu

Na pustyni (Sahara)

Na pustyni (Sahara)

Jedna z definicji survivalu mówi, że jest to rodzaj aktywności człowieka skierowanej na gromadzenie wiedzy i umiejętności związanych z przetrwaniem w warunkach ekstremalnych (źródło: wikipedia). Z drugiej strony survival oznacza przetrwanie, wiec skoro mowa o przetrwaniu to jak może nie odbyć się w sytuacji poważnego zagrożenia życia ? (widzieliście film pt. ”Przetrwanie” z  Liam Neesonem ?? ). Powyższa definicja jednak bardzo podpasowała i zdaje się być świetnym wytłumaczeniem dla ludzi chodzących do lasu z ketchupem i kiełbasą, z menażką, śpiworem i karimatą (itd.) na zwykły biwak (według nich survival), gromadzić wiedzę i umiejętności, siebie za to nazywając  „survivalowcami”. Należy rozgraniczyć czy survival to jedynie trening czy zaistniała sytuacja w której podejmuje się zespół działań mających na celu ratowania swojego życia ? Czy bokser zawodowy to ktoś kto bije tylko w worek treningowy w szopie na siano, czy zawodnik, który notorycznie wchodzi do ringu i leje po mordzie rywala. „Survivalowcy” jak podejrzewam w większości nigdy nie byli (świadomie lub nie) ani razu w sytuacji survivalowej (przetrwania) – w każdym razie w internecie na próżno szukałem takiej relacji.

Na pustyni (Sahara)

Na pustyni (Sahara)

Sceneria może być różna: bezludna wyspa, pustynia, Syberia, wysokie góry itd. W każdym razie, musi zaistnieć realne zagrożenie życia ! Ja np. spędziłem na pustyni 10 dni. Spałem na piachu, jadłem na piachu, przeszedłem łącznie pieszo około 250 km Tunezyjskiej Sahary. Czy to był Survival ? NIE ! A dodam, że podczas tych 10 dni próbowałem tam dla zabawy (treningu ?) różnych „sztuczek” , które widziałem wcześniej w bzdurnych programach o sztuce przetrwania. Te „sztuczki” miały na celu ułatwić np. pozyskanie wody, ochronę przed słońcem, gromadzenie zapasów itd. Czy to był survival ? NIE był ! Ja nie walczyłem o przeżycie, ja miałem tam zapewnioną wodę, żywność, opiekę Nomadów i lidera grupy, itd.. Survival to byłby, gdybyśmy tam np. na tej pustyni pobłądzili… (ale wtedy ten wpis na 99,9 % by się tu nie ukazał, opisałem to w art. pt. „pustynny survival”). Jednak według tej powyższej def. ja byłem tam na pustyni na survivalu ponieważ trenowałem tam techniki przetrwania na wypadek gdybym pobłądził i musiał walczyć o przetrwanie. Nonsens. To albo jestem na survivalu (walczę o przeżycie) albo trenuję do survivalu (na wypadek gdybym kiedyś znalazł się w krytycznej sytuacji).

Nurkowanie pod lodem

Nurkowanie pod lodem

Biorąc „tę” definicję na chwilę za jedyną właściwą,  to skoro ja chodzę po wysokich górach (w tym najwyższych na świecie – objętych tzw. „Koroną Ziemi”), uprawiam taternictwo jaskiniowe (trenuje techniki linowe, wspinaczkowe), chodzę po pustyniach, nurkuję ekstremalnie w zamarzniętych  akwenach, itd. to jednocześnie jestem niezły wszechstronny survival-man ; -) bo stale doskonale się w tym jak że trudnym terenie i przez to nie będę już taki bezradny jak totalny żółtodziób w przypadku gdyby coś poszło nie tak..  Być może, ale to jeszcze nie jest survival. Sytuacja survivalowa rozpatrując np. góry, zaistniała np. na Broad Peak.. to był survival.

Podczas wchodzenia na Śnieżnik (1425 m.n.p.m.)

Podczas wchodzenia na Śnieżnik (1425 m.n.p.m.)

Podam kolejny przykład: Pamiętam nie tak dawno zdobywałem Elbrus (5642 m.n.p.m.) , pogoda w pewnym momencie podczas ataku szczytowego nam tak brzydko mówiąc dupła, że zrobiło się naprawdę nie wesoło. Z tej góry gdybym miał wtedy schodzić bez wynajętej wcześniej rosyjskiej ekipy lokalnych przewodników (patrz wpis pt. „Elbrus zdobyty !”) to prawdopodobnie pożegnał bym się z życiem. Jednak podjąłbym walkę mimo to i wtedy byłby to survival. Pamiętam z kolei jak byłem z kolegą bardzo dobrze zaznajomionym w terenie w masywie Śnieżnika (wejście na szczyt, zaledwie 1425 m.n.p.m.) a pogoda mimo to uniemożliwiła nam celne dodarcie ze szczytu do tzw. „słonia” i to on sam podjął decyzję by nie iść dalej „na ślepo”. Oczywiście warunki były trudne (bardzo gęsta mgła, lodowaty wiatr, brak widocznych punktów odniesienia, głęboki śnieg), nie ma tego jednak nawet co porównywać z tym „piekłem” jakie mnie później spotkało na Ebrusie ( i to na 5642 m.n.pm. gdzie tlenu już jest naprawdę mało a organizm jest wyczerpany samym wejściem na szczyt !). Czy wejście na Śnieżnik to był „survival” ?? NIE, trening w trudnych warunkach tak, ale survival nie ! Jednak według kryteriów niektórych ludzi chodzących do lasu  na „survival” w lecie z całą kuchnią polową i kurczakiem przygotowanym do rożna (aż mnie brzuch boli ze śmiechu), w ten sposób kultywując „definicję”, jak najbardziej tak. Znamienne jest też to, że tacy przeważnie są ubrani od stóp do głowy w moro-panterki jakby na jakąś wojnę szli (haha).

Bushcraft

Bushcraft

Warto się też zastanowić czy survival w ogóle można uprawiać, czyli tzw. chodzenie na survival.  Generalnie można, ponieważ istnieje możliwość świadomego pchania się w tarapaty. Osobiście odradzałbym tego typu praktyki, nie warto kusić losu. Doskonale do sytuacji ekstremalnych wynikłych losowo (odpukać) przygotować może uprawianie tzw. biwaków minimalistycznych, niektórych form bushcraftu, itp. ale to jeszcze nie jest survival (a niektórzy właśnie tak to nazywają, pewnie dlatego, że jako survival lepiej się sprzedaje: noże, menażki, buty..itd. haha). Kilka razy spróbowałem i do dziś kwestią dyskusji pozostaje czy to był świadomy survival czy minimalistyczny biwak w warunkach trudnych (patrz np. komentarze do poprzednich wpisów o tej tematyce). W każdym razie nie mam zamiaru tego praktykować więcej, innych też nie namawiam.

linki do poprzednich wpisów na blogu o tej tematyce:

https://pj-blog.pl/?p=1446

https://pj-blog.pl/?p=494

https://pj-blog.pl/?p=750

https://pj-blog.pl/?p=1805

Zaszufladkowano do kategorii Uncategorized | 5 komentarzy

W jaskiniach..

W jaskini z Filarami

W jaskini z Filarami

Tym razem napiszę kilka słów na temat jaskiń. Lubię od czasu do czasu się po nich po szlajać. Nie mam tu oczywiście na myśli tych mega łatwych komercyjnie udostępnionych do zwiedzania – do takich jaskiń po zakupieniu biletu może wejść praktycznie każdy . Oczywiście i to należy rozumieć, bo dla wielu osób jest to jedyny sposób by zobaczyć na żywo np. stalaktyt. Mnie szczęśliwie los obdarzył zdrowiem, sprawnością fizyczną i brakiem fobii, więc mając ten luksus korzystam i zwiedzam jaskinie na własną rękę, od komercyjnych trzymając się z daleka (może kiedyś jak będę 90 letnim dziadkiem..). Oczywiście bywa tak, że te niekomercyjne wymagają odpowiednich uprawnień, pozwoleń, przynależności do klubu, sprzętu (i umiejętności !) itd. Opiszę więc tutaj kilka najbardziej prostych, które w ostatnim czasie zwiedziałem a które zbytnich pozwoleń ani technik linowych nie wymagają.

W jaskini Zawaliskowej

W jaskini Zawaliskowej

Pierwszy system jaskiniowy, który średnio polecam, jest tzw. zespół jaskiń w Kochanowie (znajduje się on obok wsi Kochanów w starym kamieniołomie w szczerym polu porośniętym nieco laskiem). Jaskinie te nie mają tam w sobie nic urokliwego, nie dopatrzyłem się w nich żadnej szaty naciekowej. Tworzy je zespół potrzaskanych i odspojonych blokowisk dolomitu (niekiedy piaskowca), tworzących miejscami bardzo ciasne zaciski liniowe i punktowe w zdecydowanej większości o rozwinięciu poziomym. Na domiar jakaś część tego systemu to korytarze wykute przez człowieka (!).

W jaskini z Rondami

W jaskini z Rondami

Jaskinie te generalnie są suche, irytujący jest wszechobecny tam pył i piasek (uwaga na aparat foto !), choć zdarza się tam miejscami i „prysznic” (np. jaskinia z filarami, gdy pójdziemy od wejścia w lewą odnogę, dalej przez zacisk a następnie..). Mieszkają tam też jakieś zwierzęta (gryzonie, lisy, kuny ?) przez co należy się liczyć z tym, że czołgając się w zaciskach powycieramy się w odchody tych zwierząt (dużo tego jest zwłaszcza w jaskini Zawaliskowej). Najciekawszą ze wszystkich tam się znajdujących jest moim zdaniem jaskinia z Filarami, i tu uwaga: w porze mocno deszczowej dostęp do głównych partii tej jaskini (na prawo od wejścia) może być mocno ograniczony z powodu zalania solidnie wodą (nawet OP1 nie dają rady). Można jednak dostać się w ten czas do niej wchodząc przez jaskinię Prostą (tam jednak będzie trzeba pokonać bardzo niewygodny zacisk punktowy). Ogólnie system jaskiniowy o tyle warty polecenia, że można sprawdzić się w zaciskach, które są tam naprawdę liczne.

W jaskini Nowa

W jaskini Nowa

Zdecydowania od jaskiń w Kochanowie polecam zespół jaskiń w Wojcieszowie. Tam każdy znajdzie coś dla siebie. Chyba najbardziej kultową z tamtejszych jaskiń jest tzw. jaskinia Nowa (inaczej Diabełków). Posiada wszystko z czym powinien zetknąć się początkujący grotołaz: progi, kominy, studnie, zaciski, szatę naciekową, poręczówki (liny), itd. Mam dodatkowy sentyment akurat do tej bo to była moja pierwsza większa jaskinia do której wszedłem. Byłem zachwycony. Nie jest oczywiście zbyt wielka (bez porównania do jaskiń Tatrzańskich),  ale naprawdę godna polecenia. Jaskinia należy do typu błotnego (mokra), można się w niej nieźle ufajdać.. Generalnie jaskinia Nowa jest na tyle znana i opisana (również w necie), że nie będę tu ścielił kolejnych opisów.

Przed wejściem do jaskini Komarowej

Przed wejściem do jaskini Komarowej

Obok jaskini Nowej w Wojcieszowie znajdują się dwie inne: pierwsza z nich (najbliżej) to jaskinia Komarowa. Jaskinia bardzo mała, ma taką trochę nietypową porowatą szatę naciekową, nazwa tej jaskini nie wzięła się przypadkiem, uważam nawet, że jest bardzo trafiona… Po pierwsze jaskinia ma kształt.. komara (patrząc od wejścia, które można obrazowo traktować jak drugi koniec tego owada, następnie wygięta w pałąk do góry jak odwłok, aż do samej główki lekko uniesionej, z maleńkimi szczelinkami (odnogami) po bokach. Po drugie na sklepieniu wysiaduje tam tyle komarów, że ma się wrażenie, że mogą zjeść człowieka żywcem. Jaskinia malutka, czy warto do niej zajrzeć ? raczej nie polecam, chyba, że naprawdę ktoś lubi jak go komary tną, z drugiej strony nie ma w niej nic aż tak szczególnego. Tak prawdę mówiąc wspomniałem o tej jaskimi gwoli ścisłości (pod jaskinią Nowa znajduje się jeszcze malutka jaskinia Studnia – bez komentarza), za to polecam kolejną która znajduję się kawałek dalej.

W jaskini Pajęczej

W jaskini Komarowej

W jaskini Pajęczej

W jaskini Pajęczej

Jaskinia Pajęcza, jest moim zdaniem bardzo niedoceniana, pominięta na korzyść jaskini Nowa. Pajęcza znajduje się nieco dalej od Nowej w kierunku czynnych wyrobisk kamieniołomu. Po wejściu znajdziemy się w obszernej komnacie gdzie zaraz na prawo mamy pierwszy próg i odnogę skierowaną w dół. Tam polecam się wybrać, niezłe płyty, zaciski i całkiem ciekawe nacieki (jak na Wojcieszów). Początkowo można natrafić na całe stada pająków zwanych sieciarzami jaskiniowymi, kolega dopatrzył takiego wielkości pięści (?) , osobiście go nie widziałem, ale wierzę po tym jak widziałem  reakcję kolegi…

W jaskini Pajęczej

W jaskini Pajęczej

Pozostałe strącałem patykiem ze sklepienia w dół – jak tu się przeciskać gdy taki ugryzie to jest to samo co by ugryzł sporych rozmiarów szerszeń – trzeba było sobie jakoś radzić. Przynajmniej nie mam wątpliwości skąd wzięła się nazwa tej jaskini.  Wracając do prawej dolnej odnogi: tam ostrą pochylnią dotrzemy aż do rozwidlenia, na prawo można nadal schodzić w dół, nieco bardziej na prawo znajduje się komin (na lewo nią za daleko nie dojdziecie). Nie wiem dokąd ten komin prowadzi bo jest tak wyślizgany, że przedzieranie się tam wymaga już chyba sprzętu, którego akurat nie mieliśmy.

W jaskini Pajęczej

W jaskini Pajęczej

Na dodatek rozdarłem w tym miejscu spodnie tak, że gdyby nie to, że miałem na przebranie inne, to wracałbym w samych slipach. Mniej więcej w tym miejscu w jaskini Pajęczej znajdują się też bardzo ciekawe nacieki. Naprawdę warto wejść w szczelinę, która znajduje się na prawo by je sobie obejrzeć. Jaskinia odbija tu jeszcze w dwóch innych kierunkach, ale za każdym razem kończy się już ślepo. Zagadkowy pozostaje tylko ten komin (jeżeli chodzi o te partie jaskini). Do tej pory nigdzie nie znalazłem naprawdę wiarygodnego szczegółowego schematu tej jaskini.

W jaskini Pajęczej

W jaskini Pajęczej

Wracając do góry z tej odnogi do wielkiej komnaty zaraz za wejściem na lewo tam nieco w rogu mamy kolejne dwa zejścia-odnogi. Te łączą się już ze sobą w dalszej części i można z jednej przejść do drugiej. Mało ciekawie jest tutaj, sporo pająków, dużo gruzu, kokony, tu system szczelinowy nie jest już tak rozległy jak ten na prawo od wejścia. Wracając do dużej komnaty: ma ona też swoje ciekawe nacieki, małe draperie, polewy kalcytowe i jakieś tam zaczątki makaronów. Jest dosyć widno w niej. Gdzieś tam wdrapując się na górą próbowaliśmy szukać przez szczeliny kolejne wejścia. Ponoć takie gdzieś tam istnieją, ale kto potrafi się przecisnąć przez takie szczeliny ? Można było by też rozkuć jedną płytę w tej jaskini i kto wie czy nie dało by się przedostać tam dalej, ale nie chciałbym niszczyć naturalnego ukształtowania.

W jaskini nad Potokiem

W jaskini nad Potokiem

Ostatnią jaskinię którą przedstawię jest Jaskinia nad Potokiem, której zdecydowanie nie polecam. Nie dość, że na mapce, którą kiedyś dostałem od kogoś tam, jest błędnie zaznaczona jej lokalizacja (!) to jeszcze jaskinia ta strasznie rozczarowuje swoim wnętrzem. Owszem, zachodzą tu pewne zjawiska speleologiczne (wchłon, ponor) , co może być ciekawe, z punktu widzenia nauki, sama jaskinia jednak w środku przypomina.. śmietnik. Jest brzydka, bez szaty naciekowej, nie duża, znajduje się w niej kupa naniesionych przez strumień badziewi i robactwa wszelakiego. Polecam omijać tę jaskinię szerokim łukiem, nie tak łatwo ją wcale znaleźć bazując na bzdurnych mapkach a finalnie rzecz biorąc strata na nią czasu.

Zaszufladkowano do kategorii Uncategorized | 4 komentarze

Elbrus zdobyty !!!

Na szczycie góry Elbrus (5642 m. n.p.m.) - 30.08.2013

Na szczycie góry Elbrus (5642 m. n.p.m.) – 30.08.2013

Zrobiłem to. Po wejściu na Mont Blanc pod koniec czerwca tego roku (2013) przyszedł czas na kolejny szczyt. Oczywiście jak zwykle wyższy od poprzedniego zgodnie z zasadą, która od początku sobie przyjąłem: wchodzę coraz wyżej. Rozpatrywałem dwie góry : Arrarat (5137 m.n.p.m.) i Elbrus (5642 m.n.p.m.). Wybrałem te drugą ze względu na to, że po pierwsze wyższa, po drugie należąca do tzw. szczytów Korony Ziemi (wg. np. Messnera), a po trzecie chciałem obiektywnie porównać Elbrusa skalą trudności do Mont Blanca – w tym celu chodziło o to by przedział czasu miedzy moim wejściem na jeden i drugi szczyt nie był zbyt długi (to porównanie dokładnie przedstawię przy okazji kolejnego wpisu z cyklu „zdobywanie szczytów”).

Po dotarciu do "beczek" na Elbrusie

Po dotarciu do „beczek” na Elbrusie

Do wyprawy na Elbrus kondycyjnie przygotowywałem się w.. Górach Sowich. Jeździłem na rowerze przez miesiąc niemal każdego dnia, tłukąc kilometry (od czasu do czasu tylko zatrzymywałem się i z rozrzewnieniem spoglądałem na czerniejące otwory tamtejszych sztolni). Nie jeździłem oczywiście na „młynku”, jeździłem „siłowo”, na maksymalnym stopniu trudności przerzutek. Kondycyjnie byłem więc przygotowany świetnie (jak to mówię: na  „12 rund”). W Rosji było dobrze, hotel na wysokim poziomie, jedzenie bardzo dobre. Gorzej podczas pobytu w górach. Spaliśmy w pokojach urządzonych w beczkach po paliwie rakietowym (dosłownie) na wys. około 3800 m.n.p.m.  gdzie warunki sanitarne były dalece nieeuropejskie. Toalety to istna rzeźnia, nie skrzywiłby się tam chyba tylko Troll. Żel do dezynfekcji niezależnie od mycia rąk to podstawa. Wodę jak to w górach lodowcowych braliśmy z lodowca, topiliśmy i piliśmy ją po przegotowaniu a i tak zajeżdżała olejem z ratraka.

Grupa sympatycznych ludzi z którymi brałem udział w tej wyprawie była silna. Doświadczone osoby (zdobywcy wielu szczytów, min. w Himalajach, Andach itp.) z którymi czułem się dobrze. To też miało niebagatelne znaczenie.

Przy tzw. Skałach Pastuchowa (4700 m.np.m.) podczas aklimatyzacji

Przy tzw. Skałach Pastuchowa (4700 m.np.m.) podczas aklimatyzacji

Teraz kilka słów odnośnie samej góry Elbrus. Czytając o niej często spotykałem się z opinią, że nie posiada ona żadnych trudności technicznych, a jedynie dobre przygotowanie fizyczne (góra kondycyjna) i sprzęt decyduje o zdobyciu szczytu. To jest nie prawda ! Elbrus nie jest górą trekkingową. Tu np. należy ostro pracować czekanem ponieważ posiada ona dwa bardzo ostre i niebezpieczne trawersy o mocno stromym nachyleniu, szczególnie ten drugi za przełęczą (tzw. „siodłem”) jest na tyle niebezpieczny że zamontowano tam poręczówki (linki zakotwione co jakiś kawałek), w które należy się wpinać z uprzęży zwłaszcza przy silnym wietrze (lufa na prawo w kierunku do szczytu jest taka, że ciarki przechodzą..). Dodatkowo zdarza się tam silne oblodzenie zboczy na podejściu więc asekuracja lotna liną w takiej sytuacji to konieczność. Jest też kilka miejsc (dwa konkretnie) punktowych na dolnym trawersie, szczególnie niebezpiecznych gdzie chwila nieuwagi i lecimy sobie ostrą skutą lodem pochylnią nie wiadomo gdzie.. (zapomnijcie o wyhamowaniu tu czekanem). Buty skorupowe i rękawice tzw. łapawice założone na normalne rękawice puchowe to podstawa, ja wszedłem bez łapawic, i do teraz mam mrowienia w palcach..

Przed naszą akcją szczytową na Elbrusie zaginęło czterech Polaków, szczęśliwie ich odnaleziono, nie miał jednak tyle szczęścia Niemiec który dostał rozedmy płuc na wysokości 4200 m.n.p.m. i zmarł.

Podczas wchodzenia na szczyt (fot. Jarek)

Podczas wchodzenia na szczyt (fot. Jarek)

Góra powyżej Skał Pastuchowa (maks. 4800 m n.p.m.) nie posiada żadnych punktów orientacyjnych, to istna wypiętrzona pustynia lodowa nazywana niekiedy nawet „Małą Antarktydą” (140 km2 lodu), w koło tylko oślepiająca biel śniegu lub mleczna gęsta mgła i szczeliny (Elbrus jest mocno naszpikowany ze wszystkich stron szczelinami i to wyjątkowo głębokimi). Są tam na trasie co prawda tyczki powbijane co kilkadziesiąt metrów, to jednak tylko zdaje egzamin gdy jest bardzo ładna pogoda.. ale o tym za chwilę.

Podczas ataku na szczyt Elbrusa (fot. Jarek)

Podczas ataku na szczyt Elbrusa (fot. Jarek)

Jak wyglądało moje zdobywanie tej góry: przede wszystkim w odróżnieniu od aury jaką szczęśliwie zwykle miałem na innych górach np. na Grand Paradiso ,Toubkalu czy Mont Blanku (błękitne czyste niebo), podczas ataku na szczyt Elbrusa rozpętało się prawdziwe pogodowe piekło. To co działo się podczas schodzenia to była już istna masakra. Nie widzę możliwości zejść samemu z tej góry w takiej sytuacji bez kogoś kto był na niej ze 300 razy i tym się stale trudni. Może to się udać na Mont Blanku (czasami się to udaje), ale na Elbrusie przy takim załamaniu pogody graniczy to już z cudem. Z takiego powodu rocznie ginie tam około setka ludzi ! Tyczki powbijane ? Podczas tak silnej mgły widziałem tyczkę gdy mgła się na moment rozrzedziła jakieś 20 metrów przed sobą by za chwilę tyczka dosłownie zniknęła a widoczność przez mgłę była na wyciągnięcie ręki ! Do tego zamieć śnieżna momentalnie zasypała nam wydeptany przez nas trawers i wszystko zlało się w jedną białą całość ! Osobiście jestem przekonany, że życie zawdzięczam trzem lokalnym doświadczonym rosyjskim przewodnikom i liderowi grupy. Sam na pewno bym z tej góry nie zszedł. Tym bardziej cieszę się z takiej przygody, bo było to dla mnie niezwykle cenne górskie doświadczenie. Elbrus jest górą bardzo niebezpieczną, jestem zdania, że ktoś kto decyduje się na samotną eskapadę tam (bez wynajęcia przewodnika rosyjskiego) ma chyba dziurę w mózgu wielkości krateru.

Na przełęczy (tzw. "siodle") podczas ataku szczytowego na Elbrus

Na przełęczy (tzw. „siodle”) podczas ataku szczytowego na Elbrus

Obecnie czeka mnie drobna rehabilitacja kolana, po zaleczeniu zaplanuję kolejną wyprawę górską, jeszcze nie podjąłem decyzji jaki to będzie szczyt, ale zgodnie z przyjętą na samym początku zasadą, na pewno będzie jak za każdym razem wyższy niż poprzedni.

Link do zdjęć w albumie z wyprawy na Elbrus (zdjęcia opisane): https://pj-blog.pl/?page_id=1270

Zaszufladkowano do kategorii Uncategorized | 14 komentarzy

„Last secret” .. – Gontowa cz.3

Widok na Góry Sowie z Góry Włodzickiej

Widok na Góry Sowie z Góry Włodzickiej

Na wstępie już zaznaczam, że celem tego wpisu nie jest wskazanie gdzie znajdują się kolejne sztolnie i obiekty podziemne w górze Gontowa, o których istnieniu powszechnie nie wiadomo.  Więc  jeżeli ktoś czuje się w tym momencie rozczarowany, to może nie czytać dalej. Tym razem chcę przytoczyć jedynie pewne znane przekazy z literatury mówiące o tym, że faktycznie tych sztolni i podziemnych obiektów może być tam więcej. Ponad to wszystkie (w tym wpisie) pokazane przeze mnie obiekty na zdjęciach oraz miejsca na schematach są dostępne, znane a ich lokacja nie stanowi żadnej tajemnicy.

Jeden ze znanych przepustów wodnych w górze Gontowa (fot.PJ)

Jeden ze znanych przepustów wodnych w górze Gontowa (fot.PJ)

Pierwsza kwestia dotyczy rozróżnienia czy ilość sztolni w górze Gontowa to jest to samo co ilość sztolni w kompleksie Gontowa. Dostałem takie zapytania na e-maila od więcej niż jednej osoby, więc odpowiem tu by raz na zawsze mój punkt widzenia na to był dla wszystkich jasny i klarowny. Otóż według mnie całkowitą pewność daje jedynie właściwa niesfałszowana dokumentacja. Takiej odnośnie szczegółów budowy kompleksu „Riese” w górze Gontowa do tej pory nie odnaleziono (przynajmniej nic oficjalnie o tym nie wiadomo). Więc nikt nie może w tej chwili powiedzieć, która sztolnia z tych w Gontowej na pewno należała do kompleksu „Riese” opierając się jedynie na analogii np. do tych w Rzeczce (niektórzy upierają się, że Rzeczka to nie Riese, np. Oberbauleiter Leo Muller, który pod pojęciem Riese rozumie wyłącznie FHQu dla Hitlera /patrz: Dariusz Garba, FHQu „Riese”, Kraków 2012, s 290/ ). Wiadomo za to, które sztolnie tam do militarnych na pewno nie należą, dlatego mówiąc o ilości sztolni w górze Gontowa nigdy nie brałem ich pod uwagę. Nie jestem tzw. eksploratorem kopalń, więc rozpatrywałem zawsze liczbowo jedynie te które z mniejszym lub większym prawdopodobieństwem były wojennym przedsięwzięciem, natomiast te kopalniane traktuje tak jakby wcale ich tam nie było.

Ile jest zatem sztolni w górze Gontowa ?

       „Podczas licznych penetracji masywu Gontowej zlokalizowaliśmy trzynaście włazów do podziemi. Tylko dwa z nich – przy drodze leśnej do Sierpnicy, są dostępne. Pozostałe są zasypane, bądź ich wejścia zostały zdetonowane w końcowej fazie wojny.” 1

Osobiście uważam, że jeżeli do sztolni nie można wejść, wpuścić kamery, lub potwierdzić odwiertami czy też badaniami GPR (nawet w przypadku gdy jest całkowicie zasypana) jej faktycznego istnienia to nie można mówić o włazach do sztolni, która nie istnieje.. Oczywiście nie twierdzę, że powyższe wnioski zostały wysunięte na mydlanych przesłankach, autorzy podali, że masyw Gontowej był wielokrotnie przez nich penetrowany, więc mam nadzieję, że nie zlokalizowali tam trzynaście włazów (wejść do sztolni ?)  jedynie na takich dowodach jak znalezione wybranie w skarpie czy też studzienka zalana wodą..

Warto też zastanowić się co dokładnie mogło oznaczać słowo „właz”, czy za tym również nie krył się np. jakiś szyb, generalnie przez  takowy również można wejść do sztolni (bardziej pasuje tu określenie – przedostać się).

     „Mocno zaangażowany w odkrycie tajemnicy Gontowej były leśniczy tych terenów Andrzej Jachymczak twierdzi, że okolice wszystkich włazów są do dziś specjalnie maskowane. Świadczy o tym sposób dosadzania i wycinania drzew – co w konsekwencji prowadzi do powstawania nieprzebytych leśnych gąszczy.” 2

Kto ma niby dosadzać i maskować te wejścia ? „Strażnicy tajemnicy” ? (uważam, że takowych nie ma, i nigdy nie było), w każdym razie chyba słabo się ten ktoś od dosadzania drzew stara skoro znaleziono aż 13 włazów.. Mało tego jakiś czas temu pewien osobnik udowadniał mi, że ślady niemieckiego maskowania są widoczne i oczywiste na zdjęciach lotniczych… (sic). Czyli według tych panów (biorąc ich do kupy), Niemcy byli strasznie beznadziejni w sposobie maskowania obiektów wojskowych, skoro tak łatwo wyśledzić (nawet po latach!) co maskowali , czy tak ? Ja mam zupełnie inne zdanie..

       „W bliskiej odległości od drugiego wejścia znajdują się konstrukcje ziemne – wykopy, rowy, wały, wały, z których wystawały resztki betonowych murów. Autorzy w gęstym lesie natrafili również na nieznany wówczas bunkier.” 3

pozostałości.. (fot. P.J.)

Już tylko pozostałości.. (fot. P.J.)

A czy ten bunkier dzisiaj jest znany ?? Jeżeli drodzy autorzy mieli na myśli ten ceglano betonowy mały budyneczek znajdujący się przy bocznej drodze blisko wyrobisk kopalni Kazimierz, który obecnie jest zawalony (patrz foto.), to on jest znany, i nie pochodził on z drugiej wojny światowej. Byłem w nim z kolegami w latach 1999-2000, miał kształt teownika (patrząc od góry). W Gontowej są betonowe podziemia, ale autorzy moim zdaniem na pewno tam nie trafili..

       „Kłosowska i Kalarus dotarli również do relacji o bocznej odnodze w tunelu kolejowym w Świerkach, która miała jakoby prowadzić wprost… do wnętrza Gontowej” 4

Tunele w Świerkach (fot. P.J.)

Tunele kolejowe w Świerkach (fot. P.J.)

Na temat tego tunelu to mógłbym się sporo wypowiedzieć.. ale..  W każdym razie, istnieje w jego pobliżu podziemny zbiornik.. na wodę. Podczas budowy wystąpiły też pewne błędy, i to dwa razy, wprowadzano konieczne korekty. Oczywiście obie „nitki” nie były budowane w tym samym czasie. Temat ciekawy, czy istnieje choćby kawałek tunelu idącego w kierunku Gontowa ?? Myślę, że każdy kto przysiądzie i będzie solidnie zgłębiał ten temat to znajdzie na to właściwą odpowiedź.

Most kolejowy w Świerkach (fot. PJ)

Most kolejowy w Świerkach (widok w kierunku na Ludwikowice Kł.) (fot. PJ)

Odnośnie połączeń kolejowych z podziemiami, dodam, że znany mi jest pewien MIT. Chyba wziął on swój początek z tego, że komendant Grabowski wspominał o podziemnym korytarzu, którego wlot znajdować się ma.. w okolicach leśniczówki w Świerkach. 5 Obecny leśniczy mieszka tam od 76 roku, zna teren bardzo dobrze i kiedy z nim rozmawiałem to był szczerze zdziwiony gdy mu powiedziałem, że po tej stronie wedle relacji kilku ludzi ma znajdować się jakiś tunel idący w górę Gontowa… w każdym razie, mit ten kolejowy o którym mówię wygląda tak jak przedstawiłem to na poglądowym schemacie (poniżej).

Schemat przedstawiający mitologiczne wizje na wloty do podziemi których nie ma.. (rys.PJ)

Schemat przedstawiający mitologiczne wizje na wloty do podziemi których nie ma.. (rys.PJ)

Oczywiście zaraz za mostem w kierunku na Ludwikowice Kł. znajdują się miedzy torami inne, stare wąskie tory które skręcają w bok, nie ma tam jednak żadnych śladów maskowania wlotu w skarpie (w ogóle nie ma wlotu), nigdy nie wjeżdżał tam żaden pociąg (do wnętrza góry), miejsca było by zdecydowanie za mało na skręt (chociażby). Niektórzy twierdzą, że wjeżdżała w tym miejscu wąskotorówka z wagonikami, po czym wyjeżdżała załadowana i kierowała się na stację do Świerk (pod górą Włodzicką) a tam następował przeładunek już na duże

Koniec mostu (widok w kierunku na Ludwikowice Kł.) - widać stare wąskie tory wychylone w kierunku góry.. (fot. PJ)

Koniec mostu (widok w kierunku na Ludwikowice Kł.) – widać stare wąskie tory wychylone w kierunku góry.. (fot. PJ)

wagony. Pewne ślady prac kolejowych znajdują się co prawda tam w pobliżu, ale świadczą zupełnie o czymś innym. Jeszcze leprze jest to, że nad tym miejscem wcześniej wspomnianym upatruje się pozostałości po małym pod obozie (sic.) oraz usypiska kamieni pochodzące z wnętrza tunelu w Gontowej. Niestety te kamienie zostały wyeksplorowane bronami z pod powierzchni ziemi  i zebrane z pola do kupy przez rolników, a nie przez więźniów kopiących tunel pod nadzorem nazistów. Natomiast teren brany za obóz.. cóż, zgadnijcie co to było ?(a może ktoś dociekliwy się dowie). MIT generalnie ten jak sądzę powstał na bazie wąskich starych torów wychylonych lekko w kierunku góry oraz być może jakiś niby przesłanek starego kolejarza…, który „widział” plany tych połączeń (bardzo nie lubię tego słowa w kontekście „Riese”, lubię fakty a nie brednie). Niektórzy uważają, że zamaskowane wejście znajduje się pod małym mostkiem.. cóż, pozostawiam to do oceny Wam. Oczywiście to nie koniec bajkowych teorii kolejowych ad. kompleksu Gontowa, ale nie będę ich tu wszystkich przytaczał… być może niektóre z nich są po trochę prawdą ; -) Usypiska kamieni znajdują się też po drugiej stronie (nieco poniżej Harendy).

Jedna z małych ciekawostek.. (fot.PJ)

Jedna z małych ciekawostek.. (fot.PJ)

Wejście do sztolni nr 3 w Gontowa (fot. PJ)

Wejście do sztolni nr 3 w Gontowa (fot. PJ)

Teraz kilka słów ad. sztolni nr 3. Osobiście uważam, że historia ukrytych skarbów w sztolni nr 3 w Gontowej jest tak samo prawdziwa jak te wszystkie wcześniejsze relacje na temat tego jaka ona jest wielka i jaka ukończona (2km długości, ukończona cegłą, betonem, 800 m długości, uskok na drugie piętro, „gigant” przy którym włodarz to pikuś, itd.itd.). Warto też zdać sobie sprawę, że tak naprawdę w każdej sztolni można znaleźć miejsce „depozytowe” gdzie nie ma depozytu „ale był”. Jest atrakcja turystyczna ? Jest. Pomijając, że chyba też każda góra ma taką samą skarbową historię (czyt. Niemcy pod koniec wojny coś ukryli i wysadzili wlot..) w Polsce, to dla przykładu biorąc, historia depozytów ukrytych w tej górze jest bardzo jak dla mnie absurdalna w samej treści: np. UB zabrało depozyt i odstrzelili następnie pustą sztolnię dużo bardziej niż Niemcy którzy uprzednio niby ten depozyt tam złożyli. Nonsens.  Są też ludzie (nie mówię tu teraz o nikim konkretnym), którzy chętnie opowiadają bajki gdy pojawia się perspektywa, że ktoś ich za to poratuje i wrzuci parę groszy do kapelusza (tzw. bajarze  ?). Myślę, że wiele legend o skarbach w różnych miejscach mogło powstać właśnie w ten sposób. Czy było też tak tu ? Tego nie wiem, generalnie nikt chyba nie przedstawił jeszcze namacalnego dowodu na to, że Niemcy coś faktycznie gdziekolwiek wysadzili tuż przed ewakuacją. Natomiast słyszałem, że zaraz po wojnie wiele osób bawiło się w Polsce ładunkami wybuchowymi, których wszędzie było pełno..

Miejsce kolejnego bzdurnego mitu kolejowego... pod mostkiem Danny Williams (fot. PJ)

Miejsce kolejnego bzdurnego mitu kolejowego… pod mostkiem Danny Williams (fot. PJ)

Odnośnie mitów: mistrzowskim jest chyba tunel prowadzony na bazie podziemnych połączeń kopalnianych z Sierpnicy przez Gontową aż do Ludwikowic Kł.  Ten mit według mnie bije wszystkie. Ja z ciekawości dotarłem do źródła.. czy faktycznego ? Starszy koleś, podobny do tego którego grał C.Pazura w filmie „nic śmiesznego”   (‘Miałczek’ w lewo..w prawo..! ), nie tyle z wyglądu co właśnie ogólnie tak..życiowo podobny. Pamiętajcie: zawsze sprawdzajcie (tak jak w kartach).

Kiedyś przeczytałem w necie przy okazji informacji na temat prowadzonych prac przy sztolni nr 3 hasło „Ostatnia tajemnica Gontowej” – pytanie czy naprawdę ostatnia ? Kto wie ile tam było sztolni, ja na pewno w całym masywie znam dwa razy więcej niż 4, a ile jest wszystkich ? Tego nie wiem i tyle co mogłem zrobić dla zaspokojenia własnej ciekawości to zrobiłem. To tak samo jak np. z górskimi szczytami, w ciągu niespełna 12 miesięcy zdobyłem wiele szczytów górskich (i kilka jeszcze mam zamiar zdobyć, zanim zamknę ten rozdział), nie mając wcześniej żadnego górskiego doświadczenia. Podobnie jest u mnie z eksploracją, wystarczyła determinacja i odpowiednie środki. Uważam, że tylko wyjątkowe ofermy prowadzą przez połowę swojego życia eksplorację i nadal stoją z palcem w tyłku w tym samym miejscu co zaczynali..

      „We wspomnianym masywie znajdowały się trzy sztolnie północno wschodnie oraz dwie południowo zachodnie – tuż powyżej miejscowości Świerki” 6

To jest dobra zagwozdka dla tych co umieją i lubią szukać. Ja obecnie mógłbym to nieźle skomentować, ale po co mam psuć zabawę komuś kto ma determinację by samemu znaleźć odpowiedź. Kto uparcie szuka ten znajdzie.

Osobiście uważam, że Gontowa jest bardzo słabo poznana, nie chodzi mi tylko o to, że nie była brana pod uwagę przez wojskowe inwentaryzacje w dawnych latach, ale nawet obecnie. Dla przykładu wystarczy wziąć plan J.Cery (polecam: Jerzy Cera „Tajemnice Gór Sowich”, Kraków 1998, s 88)  i przeanalizować sztolnie 1 i 2..  zadać sobie kilka pytań i spróbować znaleźć na nie odpowiedzi. I nie chodzi mi tu tylko o ten wielki zawał, co do tej pory nie wiadomo dlaczego powstał w tym miejscu i co skrywa..

      „Między drugim a trzecim połączeniem znajdował się zawał, wywołany sztucznie”  7

Włażąc na wielki zawał.. (fot. Bartek N.)

Włażąc na wielki zawał.. (Gontowa, fot. Bartek N.)

Oczywiście to również już standard, że co zawał to pewnie wywołany sztucznie (to taki drugi normatywny mit po transporcie ciężarówek, który wjechał w górę i nie wyjechał..). warto jednak się też nad tym zawałem zastanowić. On niemal całkowicie odcina korytarz w nietypowym miejscu, nie ma tu żadnej pewności ,że nie kryje np. bocznej niszy w której bito szyb tak jak w Osówce od dołu. Mógł tam po wojnie nastąpić obryw z pod nieukończonego szybu tak szeroki, że zawaliło jednocześnie korytarz. Ja nie twierdzę, że tak jest, ja pytam skąd pewność, że tak nie jest i kto i kiedy to wykluczył ? Można też snuć przypuszczenia, że znajdowała się tam boczna komora (taka jak np. w Soboniu) i stoi tam do dziś jakiś zbiornik metalowy.. albo – w wersji dla tych co kochają „skarbowe tematy” z różnych powodów…- jakieś depozyty. Oczywiście uważam, że należy szukać odpowiedzi a nie tylko gdybać !

Generalnie pytań można zadawać sobie wiele, np. ile tak naprawdę było tam obozów, gdzie stały nie istniejące dziś baraki, co kryje las.. ile było platform, gdzie jeszcze szły torowiska, dlaczego wygląda na to, że Niemcy nie zrobili dolnego poziomu, a tylko środkowy i górny ? Czy na pewno są to jedyne poziomy ? czy istnieje dolny poziom ? dlaczego druga platforma jest wyciągnięta tak wysoko ? czy jest jeszcze jakiś najwyższy poziom ? gdzie są szyby wentylacyjne ? z ilu stron były bite tunele i gdzie ? gdzie są bunkry ? do czego służyć miały naziemne budowle, gdzie prowadzą wloty wentylacyjne (dziś przysypane, lokacji nie podam), dlaczego w tak nietypowy sposób odwadniano górę (kto zna ten wie, i wie o czym mówię..) itd. itp. Ja od stawiania sobie tych prostych pytań zaczynałem. Teraz na większość z nich znam już odpowiedzi (oraz wiem jeszcze więcej..), tak naprawdę to w dużej mierze dzięki temu, że miałem dostęp do odpowiednich źródeł (źródła osobowe, pierwsi osadnicy, autochtoni, ich znajomi..) oraz mieszkam praktycznie na tym terenie od dziecka.

ZAMYKAM TEMAT GONTOWEJ !

(na koniec kilka zdjęć):

PRZYPISY:

Kowalski M.Jacek, Rekuć Zbigniew, Kudelski J.Robert, Tajemnica „Riese”, wyd. „Biuro Odkryć” Łódź 2002, s 96  [ZA: Kłossowska, Kalarus 1991 a, 1991 b]

Kowalski M.Jacek, Rekuć Zbigniew, Kudelski J.Robert, Tajemnica „Riese”, wyd. „Biuro Odkryć” Łódź 2002, s 96 – 97 [ZA: Kłossowska, Kalarus 1991 a, 1991 b]

Kowalski M.Jacek, Rekuć Zbigniew, Kudelski J.Robert, Tajemnica „Riese”, wyd. „Biuro Odkryć” Łódź 2002, s 96  [ZA: Kłossowska, Kalarus 1991 a, 1991 b]

Kowalski M.Jacek, Rekuć Zbigniew, Kudelski J.Robert, Tajemnica „Riese”, wyd. „Biuro Odkryć” Łódź 2002, s 97  [ZA: Kłossowska, Kalarus 1991 a, 1991 b]

Kowalski M.Jacek, Rekuć Zbigniew, Kudelski J.Robert, Tajemnica „Riese”, wyd. „Biuro Odkryć” Łódź 2002, s 95  [ZA: Kłossowska, Kalarus 1991 a, 1991 b]

Kowalski M.Jacek, Rekuć Zbigniew, Kudelski J.Robert, Tajemnica „Riese”, wyd. „Biuro Odkryć” Łódź 2002, s 99  [ZA: Kłossowska, Kalarus 1991 a, 1991 b]

Zbigniew Dawidowicz, „RIESE” Hitlerowskie Podziemia Śmierci, Kraków 2007, s 168

Zaszufladkowano do kategorii Uncategorized | 6 komentarzy